Długo trzymany w tajemnicy transporter opancerzony Borsuk doczekał się premiery. Pojazd zaprezentowano na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach. To najważniejszy od lat pokaz sprzętu tworzonego przez polski przemysł zbrojeniowy. Borsuk ma dokonać rewolucji.
Dzisiaj polscy żołnierze w brygadach zmechanizowanych jeżdżą w archaicznych radzieckich transporterach BWP-1, które były sprzętem rewolucyjnym, ale w latach 60. W Polsce są jednak nadal podstawą wojsk zmechanizowanych w liczbie około tysiąca. Nadzieją na zmianę tego stanu rzeczy jest właśnie Borsuk, który ma zastąpić stare wozy.
Niestety na razie droga do tego odległa, bo w większych ilościach nowe transportery mogą się pojawić w wojsku dopiero po 2021 roku. Prezentacja modelu (formalnie nie jest to prototyp, choć jest mu bardzo bliski) pozwala jednak mieć nadzieję, że program Borsuk ma się dobrze i zmierza do finału.
Uzbrojona i opancerzona taksówka
Podstawowym zadaniem nowego pojazdu jest przewożenie drużyny piechoty i wspieranie jej w walce. Borsuka można w dużym uproszczeniu nazwać uzbrojoną taksówką do transportu żołnierzy, których zadaniem jest walczyć już na piechotę. Do wnętrza pojazdu mieści się łącznie dziewięć osób stanowiących drużynę piechoty. Trzy obsługują sam transporter - to kierowca, celowniczy i dowódca. Z tyłu jedzie dodatkowo sześciu żołnierzy desantu.
W przypadku tak zwanego "spieszenia" tych ostatnich, wychodzi z nimi także dowódca transportera, który zarazem dowodzi całą drużyną piechoty. Kierowca i celowniczy zostają w pojeździe, udzielając wsparcia kolegom przy pomocy uzbrojenia zamontowanego w zdalnie sterowanej wieży. Składa się na nie działko automatyczne kalibru 30 mm, rakiety przeciwpancerne Spike i karabin maszynowy.
Choć Borsuk ma stosunkowo silne uzbrojenie i dzięki rakietom może być nawet poważnym zagrożeniem dla czołgów, to nie jest przeznaczony do walki z nimi. Powinien ich raczej unikać, bo jest słabo opancerzony. Powinien wytrzymać w ograniczonym stopniu ostrzał z działek, granatników czy pobliskie wybuchy, ale nie ma szans wobec pocisków wystrzelonych przez czołgi czy specjalnych rakiet przeciwpancernych.
Dodatkowo polskie wojsko zażyczyło sobie, żeby Borsuk pływał. To kontrowersyjny pomysł, krytykowany przez wielu specjalistów i samych wojskowych. Żeby pływać, transporter musi być możliwie lekki i obszerny. Oznacza to poświęcenie opancerzenia i utrudnienie maskowania - czyli tego, co zwiększa szanse na przetrwanie na polu walki. W zamian Borsuk ma sam pokonywać rzeki czy jeziora, nie czekając na inżynierów i ich prowizoryczne przeprawy. Zyskuje się więc mobilność i elastyczność.
Potrzeba setek Borsuków
Nowy transporter tworzy firma Huta Stalowa Wola (HSW), obecnie najsilniejsza i najsprawniejsza firma zbrojeniowa kontrolowana przez państwo oraz szereg innych kooperujących z nią zakładów. Borsuk powstaje nie jako propozycja, która ma posłużyć do zainteresowania wojska i zdobycia zamówienia, ale już we współpracy z MON i w odpowiedzi na jego konkretne zapotrzebowanie. Nie powinno być więc obaw, że pokazany dzisiaj Borsuk skończy jak wiele innych pomysłów polskiej zbrojeniówki - jako nie wprowadzony do produkcji prototyp.
Prace trwają od 2013 roku, kiedy stworzono konsorcjum firm z HSW na czele. Opracowanie Borsuka ma kosztować 75 milionów złotych z czego 62 miliony wyłożyło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Według obecnie obowiązującego planu prototyp ma zostać wszechstronnie przetestowany i przygotowany do prób wojskowych w 2019 roku. Równocześnie ma zostać stworzona dokumentacja umożliwiająca rozpoczęcie produkcji seryjnej.
Jeśli nie będzie większych problemów, a wojsko nie zmieni zdania, to pierwsze Borsuki mają trafić do żołnierzy od 2021 roku. Zanim w pełni zastąpią archaiczne BWP-1, minie jeszcze wiele lat, ponieważ potrzeba ich ponad pół tysiąca. Ile będą kosztować, nie wiadomo, jednak będzie to na pewno jeden z najdroższych programów zbrojeniowych Polski.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojsko i Technika | Bartłomiej Kucharski