"Przełom", "bohater", "pionier" - w takich słowach eksperci opisują Felixa Baumgartnera i jego skok z wysokości ponad 39 kilometrów. - Jakim trzeba być silnym psychicznie człowiekiem, żeby wyjść w skafandrze w przestrzeń kosmiczną i skoczyć? - pyta dr Jerzy Achimowicz. - To było niesamowite - dodaje były kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
Felix Baumgartner w niedzielę skoczył ze spadochronem z wysokości ponad 39 kilometrów, bijąc rekord skoku z największej wysokości oraz dwa inne rekordy - najwyższego załogowego lotu balonem i największej prędkości osiągniętej przez człowieka.
- Kiedy Joe Kittinger oddał go pod opiekę aniołów, troszeczkę się zmartwiłem, bo uznałem, że może coś jest nie do końca dopracowane. Nie sądziłem, że Felix tak spokojnie stanie na stopniach tej kapsuły i tak zdecydowanie opuści pokład. To było coś niesamowitego - podsumował Mirosław Hermaszewski.
"Pokłonił się ziemi"
- Bardzo to wszystko przeżyłem – komentuje gen. Hermaszewski. - Dla mnie to miało emocjonalne znaczenie. Próbowałem coś wyczytać z twarzy Felixa, ale widać tam było tylko wielką koncentrację. W pewnym momencie Felix zaczął wirować, obawiałem się, że włączy system stabilizujący, ale poradził sobie. On ma duszę skoczka, elegancko wylądował i pokłonił się ziemi. Skoczyć z tej wysokości, przekroczyć prędkość dźwięku - to wielki wyczyn.
Hermaszewski podkreśla jednak, że to był wyczyn nie tylko skoczka. – To cały sztab ludzi, wielka technologia, wielki przełom. To osiągnięcie całej ludzkości – mówi.
"To nie było parcie na szkło"
- Fascynujące w tym skoku były dwa aspekty: psychologiczny i socjologiczny. Pierwszy dotyczy samego skoczka. Jakim trzeba być silnym psychicznie człowiekiem, żeby wyjść w skafandrze w przestrzeń kosmiczną i skoczyć? - pytał z kolei dr hab. Jerzy Achimowicz z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie. Według niego, ten skok "to nie była zachcianka jednego człowieka, parcie na szkło". - To była misja wojskowa o ogromnym znaczeniu. Bardzo profesjonalna akcja, dzięki której przekonaliśmy się, że możliwa jest ewakuacja ludzi z dużych wysokości. To się bardzo przyda w turystyce kosmicznej, ale i dalszym podbijaniu Kosmosu - uważa.
Podobnego zdania jest dr Szymon Gburek z Centrum Badań Kosmicznych PAN we Wrocławiu. - Felix jest bohaterem i pionierem. Z całą pewnością jest człowiekiem niebywale ambitnym, który stawia sobie trudne wyzwania, ale zrobił to nie tylko dla siebie i dla zaspokojenia własnych ambicji. Zrobił to niewątpliwie również dla nauki i technologii, która odniesie z tego skoku ogromne korzyści - powiedział.
"Sukces, że w ogóle przeżył"
Astronom Jerzy Rafalski skok Baumgartnera ocenił krótko: - To nie było szaleństwo, to było wariactwo.
Zdaniem prof. Jana Składkowskiego, kierownika Zakładu Astrofizyki i Kosmologii Uniwersytetu Śląskiego, największym sukcesem Austriaka jest to, że w ogóle przeżył. - Tam kilka rzeczy mogło pójść nie tak. Było trochę ryzykownych momentów. On musiał przetrwać pewien czas w bardzo niskiej temperaturze i prawie zerowym ciśnieniu. Drugi moment newralgiczny przeżył, gdy przekraczał barierę dźwięku - prawdopodobnie tak było - wtedy są mechaniczne bardzo duże przeciążenia, które mogły spowodować uszkodzenia - ocenił.
Baumgartner szczęśliwie wylądował w okolicy Roswell w stanie Nowy Meksyk.
Autor: jk/fac/bieru/mz/k / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Red Bull Content Pool