Doniesienie na policję wyglądało bardzo poważnie: napad z bronią w ręku i kradzież ponad 7 kg złota o wartości 1 mln 100 tys. złotych. Okazało się jednak, że wszystko zostało upozorowane przez dwóch mężczyzn. Teraz grozi im nawet 10 lat więzienia.
Na policję zgłosił się 30-letni Łukasz N., pracownik firmy zajmującej się sprzedażą monet kolekcjonerskich. Twierdził, że został napadnięty i obrabowany. Łupem tajemniczego napastnika miało paść ponad 7 kg złota o wartości ponad 1 mln zł. Pokrzywdzony twierdził, że gdy pakował towar do auta poczuł, że ktoś przyłożył mu coś, prawdopodobnie broń, do pleców i zakazał odwracania się.
Natychmiastowa akcja policji
Policja zadziałała natychmiast. Na miejsce wysłano kilka patroli oraz psa tropiącego. Działania nie przyniosły jednak żadnych rezultatów.
Funkcjonariusze prowadzący śledztwo szybko zrozumieli, że w sprawie coś nie gra. Przeanalizowali zeznania Łukasza N. i doszli do wniosku, że napad został sfingowany. Uznano również, że podejrzany musiał mieć wspólnika.
Kilka godzin później zatrzymano 30–letniego Antoniego S. Zaginione złoto zostało odnalezione w jego mieszkaniu - w skrytce znajdującej się za szafkami kuchennymi.
Zostaną ukarani
Teraz mężczyznom grozi do 10 lat więzienia. Łukasz N. został oskarżony o złożenie doniesienia o niedopełnionym przestępstwie i przywłaszczenie mienia o znacznej wartości, a Antoni S. odpowie za kradzież.
Komenda Stołeczna Policji podaje, że w 2010 roku policjanci ze Śródmieścia otrzymali kilkanaście fikcyjnych zgłoszeń. Z reguły dotyczyły one fikcyjnej kradzieży samochodów i prób wyłudzeń odszkodowań.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Stołeczna Policji