Trudno mi sobie wyobrazić, że skład, w którym jest Krystyna Pawłowicz, mógłby wydać wyrok, który jest wyrazem miłości do Unii Europejskiej – powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Marcin Matczak. Odniósł się do rozpatrywanego w Trybunale Konstytucyjnym pod przewodnictwem byłej posłanki PiS wniosku dotyczącego wykonywania środków tymczasowych TSUE.
Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał w środę sprawę wykonywania środków tymczasowych unijnego trybunału, które dotyczą funkcjonowania sądownictwa w państwach członkowskich Unii Europejskiej.
Orzeczenie ma wydać skład pięciorga sędziów pod przewodnictwem Krystyny Pawłowicz. Oprócz byłej posłanki Prawa i Sprawiedliwości są to jeszcze: Bartłomiej Sochański (sprawozdawca), Zbigniew Jędrzejewski, Stanisław Piotrowicz i Justyn Piskorski.
Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego skierowała w kwietniu 2020 roku nieuznawana przez Sąd Najwyższy Izba Dyscyplinarna. TK zdecydował o odroczeniu rozprawy do 13 maja.
Prof. Matczak: trudno mi sobie wyobrazić, że skład, w którym jest Krystyna Pawłowicz, mógł wydać wyrok, który jest wyrazem miłości do UE
W środowym wydaniu "Faktów po Faktach" do tej sprawy odniósł się profesor nauk społecznych Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. - Obawiam się tego wyroku, czy tej decyzji, bo czy to będzie wyrok, to nie wiadomo – powiedział. - Natomiast staram się zachować spokój, co jest niestety coraz trudniejsze – dodał.
Matczak przyznał, że spodziewa się, jaka będzie treść tego wyroku. - Trudno mi sobie wyobrazić, że skład, w którym jest Krystyna Pawłowicz, która nienawidzi Unii Europejskiej, mógłby wydać wyrok, który jest wyrazem miłości do Unii Europejskiej albo przynajmniej jakąś ręką wyciągniętą na zgodę i stwierdzeniem, że "musimy ze sobą współpracować" – komentował.
- Spodziewam się, że wyrok będzie negatywny, zgodzi się z tym, o co prosi Izba Dyscyplinarna, co samo w sobie jest bardzo złą sytuacją, kiedy jedni ludzie pytają drugich, wiedząc, jak odpowiedzą – mówił. - I to wpływa na nas wszystkich – dodał.
Mówiąc o potencjalnym skutku wyroku TK, profesor Matczak zaznaczył, że "to nie jest do końca jasne". - Mam nadzieję, że ludzie, patrząc na to, co się dzieje (...), zrozumieją, że jeśli Krystyna Pawłowicz przewodniczy tej szarży antyunijnej, to nie jest to żadne poważne rozstrzygnięcie prawne, tylko hejt wyrażany w todze – komentował Matczak.
Matczak: to będzie sygnał dla Unii Europejskiej, że w Polsce dzieje się źle
Odnosząc się do pytania o możliwą reakcję Unii Europejskiej na taką decyzję TK, Matczak powiedział, że to "będzie to sygnał dla Unii Europejskiej, że w Polsce się dzieje źle, że próbujemy na siłę pokazać, że nasza konstytucja, która była zgodna z prawem unijnym, nagle nie jest zgodna".
W ocenie Matczaka "problem zacznie się nie wtedy, kiedy zostanie wydany ten wyrok". Przypomniał, że wydana zostanie odpowiedź na pytanie Izby Dyscyplinarnej, czy "ona może zlekceważyć to, co powiedział TSUE". - Jeżeli Trybunał Konstytucyjny da zielone światło, Izba poczuje się mocniej, powie "dostaliśmy gwarancje, że możemy tak robić". Izba zacznie orzekać, łamać te zabezpieczenia i wtedy rozpocznie się spór – komentował.
"Tu chodzi o danie argumentu, żeby sprzeciwianie się Unii Europejskiej nie wyglądało tak głupio i tak bezzasadnie"
Jak dodał, "Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może się wcale nie przejmować tym, co powiedział Trybunał Konstytucyjny". - I tak powinien zrobić, dlatego że wymaga tego, ażeby jego zabezpieczenie było przestrzegane – podkreślił. - Wtedy będzie najistotniejsze, co się stanie. Po czyjej stronie stanie rząd, jak odpowie – komentował Matczak.
Jego zdaniem w rozprawie przed TK "chodzi o danie argumentu, żeby sprzeciwianie się Unii Europejskiej nie wyglądało tak głupio i tak bezzasadnie, jak zazwyczaj wygląda".
Matczak o oświadczeniu prezesa NIK: jeżeli to prawda, skończyło się państwo prawa, a zaczęło się państwo mafijne
Gość "Faktów po Faktach" odniósł się też do oświadczenia prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia, które wydał po tym, jak agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeszukiwali podwarszawski dom jego syna, Jakuba. - Działania operacyjne CBA wobec mojego syna nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim jest opublikowanie wczoraj przez media fragmentów wyników kontroli dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych – oświadczył prezes NIK.
- To przypomina mi czasy bolszewickie, kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego za to, ze byłem patriotą, wiernym Polsce i Solidarności, zostałem aresztowany i skazany na cztery lata więzienia. Dzisiaj, w rzekomo wolnej i niepodległej Polsce, obecna władza robi to samo. Kto się z nią nie zgadza, może na podstawie pomówień być aresztowany i skazany – powiedział Banaś.
Profesor Marcin Matczak stwierdził, że "dla prawnika wynika z tego bardzo smutna konkluzja, mianowicie taka, że prawo się w Polsce skończyło". - Jeśli to jest prawda, o czym mówi prezes Banaś, to skończyło się państwo prawa, a zaczęło się państwo mafijne, bo takie sytuacje dzieją się w państwie mafijnym – komentował.
- Jeżeli jest tak, jak mówi pan Banaś, że ktoś na niego naciska jako na konstytucyjny organ, i tym kimś są inne instytucje państwowe, które są powołane do chronienia, a nie łamania prawa, to prawo się skończyło – stwierdził. Dodał, że "to jest sytuacja, w której instytucje państwowe przepychają się już tylko i wyłącznie przemocą". - Są jak walczący ze sobą ludzie i pytanie, kto wyciągnie mocniejszą broń, większy miecz albo szybszy pistolet. Tak to wygląda – dodał.
W ocenie Matczaka "to jest katastrofa". - Nie o prawie tutaj mówimy, więc w zasadzie nie ja powinienem tutaj siedzieć – dodał. Jak powiedział do prowadzącego "Fakty po Faktach", "być może za chwilę nie będziecie musieli zapraszać prawników, bo absolutnie wszystko w Polsce będzie decydowane wolą polityczną".
- Prawo jest między innymi po to ponad polityką, żeby takie sytuacje nie miały miejsca – podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24