- Telekomunikacja Dzień Dobry - od takiej telefonicznej rozmowy zaczęły się problemy setek osób w Polsce. Nazwa kojarzy się z Telekomunikacją Polską S.A., ale firma nią nie jest. Tymczasem wielu klientów nieświadomie zmieniło swojego operatora, a za odstąpienie od umowy muszą słono zapłacić. Reporterzy TTV dotarli do byłych pracowników firmy, którzy przyznają, że kazano im stosować nieuczciwe praktyki.
Wszystko zaczynało się od niezobowiązującej rozmowy. Operator dzwonił mówiąc: "Telekomunikacja Dzień Dobry" i proponował podpisanie umowy. Klienci nie wiedzieli, że podszywał się pod jedną z największych firm
- TP SA dostało pismo, że przechodzę do Telekomunikacji Dzień Dobry, a ja byłem zdziwiony, bo cały czas myślałem, że "Dzień Dobry" to forma promocji z TP S.A. - mówi Zygmunt Bednarek, który czuje się oszukany przez Telekomunikację Dzień Dobry S.A. Jak twierdzi, nieświadomie podpisał umowę z innym operatorem. Gdy zorientował się, co podpisał, chciał od umowy odstąpić. Okazało się jednak, że to kosztuje prawie 300 zł.
Na podchwytliwą nazwę firmy nabrały się setki osób. Na internetowych forach spotkać można wpisy: "Gdy dzwonią, mówią: Telekomunikacja Dzień Dobry, ktoś myśli, że "dzień dobry" to zwyczajny zwrot grzecznościowy". Żalą się, że choć upewniali się, czy dzwoniący reprezentuje TP S.A., zostali "wrobieni": podali swoje dane osobowe, dostali umowę, którą podpisali nie wiedząc, że zmieniają operatora.
"Kopia przyjdzie pocztą"
Firma stosowała też inne techniki: gdy kurierzy przychodzili do klientów z umową do podpisu, mieli to załatwiać w jak najkrótszym czasie, tak by podpisujący dokument nie zdążył go dokładnie przeczytać. - Gdy zwracali uwagę, że na piśmie jest nazwa "Dzień Dobry", mówiliśmy, że to call center, które obsługuje Telekomunikację Polską - mówi była pracownica firmy. - Nie pokazywaliśmy im też logo firmy, a klienci podpisywali wszystko. Są bardzo łatwowierni - ocenia. Przyznaje również, że kurierzy nie zostawiali klientom podpisanej kopii umowy, mówiąc, że przyjdzie ona pocztą. Tymczasem zgodnie z prawem klient ma siedem dni na odstąpienie od umowy. Pierwsza faktura, po której ludzie orientowali się, co podpisali, przychodziła zwykle po upływie tego terminu.
Ci, którzy zorientowali się, że zostali oszukani, zaczęli szukać pomocy w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej. Wpływa do niego coraz więcej skarg na nieuczciwą firmę.
Rzecznik firmy zaprzecza
Zdaniem prawników, nazwa firmy jest nierzetelna i myląca. Według psychologów, nazwa "telekomunikacja" budzi natomiast zaufanie klienta, dlatego łatwo jest go nabrać.
Co na to przedstawiciele firmy? Jak mówi jej rzecznik, Łukasz Mirytiuk, dzwoniący do klientów zaznaczają nazwę firmy wyraźnie, nie wprowadzają więc ludzi w błąd. - Czują się oszukani, gdy muszą zapłacić karę za odstąpienie od umowy. Zawierali te umowy, podpisywali oświadczenie - twierdzi Mirytiuk. Zaprzecza, jakoby kurierzy mieli instrukcje, by zakrywać logo firmy i nie zostawiać kopii umów.
Poszkodowani wierzą w sprawiedliwość i zapowiadają walkę o swoje prawa. Chcą podać firmę do sądu.
Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV