|

Zakopane płakało. Siostry odpadły od ściany, jedna pociągnęła w przepaść drugą

Lida i Marzena (od lewej) kochały góry
Lida i Marzena (od lewej) kochały góry
Źródło: Muzeum Tatrzańskie
W Zakopanem znał je każdy. Na pogrzeb, by te młodziutkie siostry pożegnać, przyszły tłumy. Ich matka wpadła w rozpacz tak ogromną, że organizacją pochówku zajął się początkujący poeta Julian Przyboś, w jednej z dziewczyn zakochany po uszy. Marzena i Lida Skotnicówny - należące do wąskiego grona pionierek kobiecego taternictwa - runęły w przepaść na oczach przyjaciół, mierząc się z górą, przed którą każdy wtedy drżał.Artykuł dostępny w subskrypcji

"Kobieta - która o ile nie jest weiningerowskim typem męskim czy półmęskim, odzianym przez niezbadaną tajemnicę Stwórcy w ciało niewieście - nie ma nic do powiedzenia w taternictwie i nigdy rasowym taternikiem nie będzie, tak jak nie może być myślicielem, wodzem czy wynalazcą, ale która, jak nikt inny na świecie, odczuwa i chłonie przepotężny urok męskiego czynu". (pisownia oryginalna)

Roman Kordys - taternik, alpinista, działacz na rzecz turystyki i narciarstwa, prawnik, dziennikarz, cytat pochodzi z tekstu zamieszczonego w magazynie "Taternik" po tragicznym wypadku sióstr Skotnicównych

6 październia 1929, piękny, słoneczny dzień.

Marzena i Lida rzucają wyzwanie południowej ścianie Zamarłej Turni, dwuwierzchołkowemu szczytowi - wschodni 2179 m n.p.m., zachodni 2178 - którego nazwa budzi grozę. Zadanie, przed którym stają siostry, jest ekstremalnie trudne - ma to być pierwsze w historii kobiece przejście tą drogą.

Wawrzyniec Żuławski, profesor muzykologii, kompozytor, pisarz, alpinista i ratownik górski, pisał w opowiadaniu "Zamarła Turnia":

"Południowa ściana pozostanie chyba na zawsze symbolem tego, co dla człowieka nieosiągalne".

Zygmunt Lubertowicz, nauczyciel, poeta i publicysta, oceniał górę:

"Ucieleśnienie, a raczej uskalnienie cienia szatana w Tatrach".

W roku 1917 zginął tu taternik Stanisław Bronikowski, w 1927 Mieczysław Szczuka, awangardowy artysta plastyk, zaprzyjaźniony z Marzeną i Lidą, w tej pierwszej zadurzony, z wzajemnością. Chorował na gruźlicę, do Zakopanego trafił na leczenie. I został, zakochując się w górach bez pamięci. Okoliczności jego śmierci nie są znane, prawdopodobnie - odpadając od ściany - przeciął linę asekuracyjną na ostrym występie skalnym.

Skotnicówny wyznaczają sobie zatem cel "nieosiągalny", będący "cieniem szatana". Lubią takie wyzwania – im trudniej, tym lepiej. Siostry są bardzo młode - Marzena ma 18 lat, Lida zaledwie 16. Przed nimi całe życie.

6 października rano matka, pani Maria, macha im na pożegnanie. Zapamięta tę scenę, żywych córek więcej nie zobaczy. Będzie sobie wyrzucać, że im na to wspinanie pozwalała.

Dziewczyny wyruszają na Halę Gąsienicową i przez Zawrat do Pięciu Stawów, gdzie w bazie wypadowej do kilku innych wypraw schodzą się znajomi. "Równocześnie na Zamarłą Turnię udała się druga grupa, ze Stawów Polskich, złożona z Bronisława Czecha, Józefa Wójcika i Jerzego Ustupskiego. Wzajemnie grupy te o sobie nic nie wiedziały" - napisze w roczniku "Wierchy" sekretarz TOPR-u Ignacy Bujak.

Humory dopisują, Skotnicówny narzucają sobie mocne tempo, doganiają wspinającego się Bronka, Józka i Jurka. Lida częstuje ich cukierkami, żartują, znają się przecież doskonale. Po krótkim odpoczynku panowie wznawiają wspinaczkę, dziewczyny dają sobie jeszcze chwilę na odsapnięcie. I dalej, w górę. Docierają do komina poniżej drugiego trawersu. Widzą, że w rysie, w której 12 lat wcześniej zginął Bronikowski, idący przed nimi koledzy celowo pozostawili dla nich hak, który ma ułatwić asekurację. Nic nie zapowiada nieszczęścia. Jeszcze trochę wysiłku i ta przeklęta południowa ściana zostanie przez nie zdobyta.

Nagle Lida odpada od skały. Siostry korzystają z jednej liny, Marzena nie jest w stanie utrzymać takiego ciężaru. W przepaść spadają obie, w locie zderzają się głowami. "Stało się to na oczach kolegów, wybitnych wspinaczy (...) bezsilnych świadków dramatu" - pisze w książce "Wołanie w górach" Michał Jagiełło.

Zszokowani Czech, Ustupski i Wójcik znajdą na dole dwa zniekształcone, złączone liną ciała.

Straszną wiadomość musi przekazać Marii Skotnicowej Józef Oppenheim, naczelnik TOPR-u. Organizacją pogrzebu zajmuje się poeta Julian Przyboś, wtedy 28-latek. W prasie z miejsca pojawiają się komentarze, że samodzielna wspinaczka w wykonaniu kobiet to brawura, nieodpowiedzialność i głupota.

"Biedulki w powłóczystych szatach umordowały się porządnie"

Na przełomie wieków XIX i XX kobieta w Tatrach Wysokich wciąż szokowała. Budziła oburzenie.

W roku 1879 Tytus Chałubiński - lekarz, profesor patologii i miłośnik przyrody - zorganizował wycieczkę na Rysy. Skład ekipy: cztery panny, siedmiu panów i 25 górali dźwigających jedzenie, namioty i instrumenty, na których mieli grać tam, na górze. "W drodze powrotnej biedulki w powłóczystych szatach umordowały się jeszcze porządnie, a jedna nawet nad przepaścią, która wydała jej się bezdenną, dostała zawrotu głowy i przewodnicy musieli ją przenieść na mniej eksponowane miejsce" - relacjonowała tę wyprawę w monografii "Od krynoliny do liny" Helena Ptakowska-Wyżanowicz .

Krynolina na miejscu jest tu jak najbardziej, bo kobiety wspinały się ubrane w suknie, szale i kapelusze. Takie czasy, inaczej nie wypadało – gdyby założyły spodnie, zgorszenie byłoby jeszcze większe. Jako pierwsza na tak zwane pumki odważyła się urodzona w roku 1888 Wanda Jerominówna. Na widok Jerominki, jak ją nazywano, góralki potrafiły jednak spluwać, a nawet krzyczeć "diabelskie nasienie". Miejsce kobiety, wiadomo, było w domu. Choć i góralki lubiły i potrafiły się wspinać. W wysokie góry zapuszczała się słynąca z ogromnej siły Broncia Staszel-Polankowa, prowadząca schronisko na Hali Miętusiej. Robiła to także Helena Marusarzówna, siostra Stanisława, olimpijczyka, sama wybitna narciarka, potem, w czasie II wojny, tatrzańska kurierka, schwytana przez gestapo, katowana i rozstrzelana. Nikogo nie wydała, nie zdradziła żadnej informacji.

Lida Skotnicówna miała zaledwie 16 lat
Lida Skotnicówna miała zaledwie 16 lat
Źródło: Muzeum Tatrzańskie

Pionierkami kobiecego taternictwa były Maria Steczkowska i Wanda Herse, Jadwiga Honowska i Zofia Krókowska, Irena Pawlewska-Szydłowska i Helena Dłuska, siostrzenica Marii Skłodowskiej-Curie. Przyszła noblistka w góry, te wysokie, chodziła z chęcią, w roku 1899 razem z mężem Piotrem zdobyła Rysy, ona oczywiście w sukni i kapeluszu.

W okresie międzywojennym głośno było o Wandzie Henisz-Kamińskiej i Zofii Radwańskiej-Paryskiej. Na dobre taternictwo, to w wydaniu kobiecym, rozwijać zaczęło się w latach 20. XX wieku, od wyczynów sióstr Skotnicównych i przede wszystkim dzięki nim.

"W salonikach zgubiona i uboczna, w przyrodzie bujna i pełna temperamentu"

Były bardzo popularne. Lubiane. Zwracały uwagę urodą, co powtarza się we wszystkich wspomnieniach.

O Marzenie: "Kapryśna fala włosów o kolorze starego złota. Marzące niebieskie oczy. Wydatnie zarysowany profil. Figura i ruchy tancerki ze szkoły Dalcroze'a. Tańczyła jak elf". To Zygmunt Leśnodorski, nauczyciel, literat, krytyk i taternik we "Wspomnieniach i zapiskach, 1959".

O Lidzie: "Wcześnie poszła w góry z chłopcami, obojętna na uroki dancingów, niezręczna (choć świetnie zbudowana), kanciasta, dzika i milcząca, w salonikach zgubiona i uboczna, ale w przyrodzie bujna i pełna temperamentu. (...) Lida zakosztowała wspinaczki. Weszła w krąg najświetniejszych zakopiańskich asów". To Jan Alfred Szczepański "Jaszcz", literat i krytyk, jeden z czołowych wówczas młodych wspinaczy, w wydanej w roku 1956 książce "Przygody ze skałą, dziewczyną i śmiercią. Wspomnienia z Tatr".

Urodziły się w Zakopanem, Marzena w roku 1911, Lida - w 1913. Tata, Józef Skotnica, był rzeźbiarzem, uczył rzeźby i rysunku w Zakopiańskiej Szkole Przemysłu Drzewnego. To on zabierał dziewczynki na wycieczki po górskich szlakach, to on pokazywał im piękno i siłę gór. Wyprawy coraz częściej sprawiały mu jednak problemy, coraz większe i większe. Zmarł na gruźlicę, kiedy starsza z córek miała dziewięć lat, a młodsza siedem. Samotnie wychowywała je - i najmłodszego z trójki rodzeństwa brata Jurka - mama, Maria Skotnicowa z domu Moskorova, czeska pisarka z Zaolzia. Mieszkali w willi przy ulicy Kasprusie, którą pani Maria - aby utrzymać dzieci i siebie - przekształciła w pensjonat.

Lida i Marzena (od lewej) kochały góry
Lida i Marzena (od lewej) kochały góry
Źródło: Muzeum Tatrzańskie

Siostry - mimo młodego wieku - w dorobku miały już bardzo dużo znaczących osiągnięć.

Marzena:

  • pierwsze wejście północno-zachodnią ścianą Kozich Czub (z Zofią Galicówną)
  • pierwsze przejście północnej ściany Małego Ostrego Szczytu
  • pierwsze przejście wschodniej krawędzi Żółtej Ściany (1929)
  • pierwsze przejście północnej ściany Rywocin
  • pierwsze wejście od północy na Pięciostawiańską Turnię (1929).

Lida:

  • pierwsze przejście północnej ściany Żabiego Konia
  • pierwsze przejście południowej ściany Niebieskiej Turni
  • pierwsze przejście zachodniej ściany Kościelca
  • pierwsze przejście zachodniej ściany Małej Śnieżnej Turni
  • pierwsze wejście południowo-zachodnią ścianą Kozich Czub.

Marzena często wspinała się z Czechem i Ustupskim, Lida - z jej sympatią, Wiesławem Stanisławskim, czołowym taternikiem tamtych czasów. To z nim północną ścianą, skrajnie trudną drogą, zdobyła Żabiego Konia, co wzbudziło i podziw, i szacunek. To przejście dreszcz emocji wywołuje do dziś. Najczęściej siostry wyruszały jednak w góry razem.

Wieczorem siadały przy kuchennym stole i ustalały cel na kolejny dzień.

Były feministkami, Marzena - jako starsza - angażowała się w działania na rzecz praw kobiet. Nie podobała jej się dyskusja o tym, czy kobiety powinny wspinać się samodzielnie, bez mężczyzn. Powinny – o czym tu dyskutować, zwłaszcza z mężczyznami. Napisała do Jadwigi Roguskiej-Cybulskiej, córki kompozytora Gustawa Roguskiego, publicystki, literatki, działaczki kulturalnej i społecznej oraz taterniczki. Chciała z nią porozmawiać o swoim pomyśle założenia Stowarzyszenia Taterniczek, w którym panie wymieniałyby się doświadczeniami, a przede wszystkim wspierały. Do spotkania nigdy nie doszło, z pomysłem Marzena wystąpiła krótko przed swoją tragiczną śmiercią.

Przyjaźniła się z inną feministką, pionierką lotnictwa kobiecego Marią Wardasówną. Poznały się w szkole, w Cieszynie. Maria szokowała, gdy ubrana w spodnie jeździła ulicami spokojnego miasta motocyklem. Marzena w szkole spotkała Przybosia, pana profesora Przybosia.

Wywołali skandal.

Marzena Skotnicówna była miłością Juliana Przybosia
Marzena Skotnicówna była miłością Juliana Przybosia
Źródło: Muzeum Tatrzańskie

"Pedagog, zakochany w prześlicznej uczennicy, dał Cieszynowi powód do plotek"

Oppenheim, przez przyjaciół nazywany "Józiem" lub "Opciem", poprosił panią Marię o rozmowę. Wiedział i widział, jak bardzo jej starsza córka w górach ryzykuje, jak rozsadzają ją energia i ambicja. Postanowił działać, dla dobra dziewczyny. Zaproponował pani Skotnicowej, by wysłała Marzenę poza Zakopane, na jakiś czas.

I tak we wrześniu 1927 roku dziewczyna trafia do Cieszyna, zostając uczennicą Państwowego Gimnazjum im. Antoniego Osuchowskiego. Kilka miesięcy wcześniej posadę nauczyciela języka polskiego i propedeutyki filozofii otrzymał w szkole awangardowy poeta Julian Przyboś. Jest wychowawcą klasy, do której uczęszcza Marzena. On ma 26 lat, ona 16.

Skonanym wśród zajęć szkolnych jak pośród pustaci, ja, tępymi pałami uczniów utłuczony belfer"

- napisze w wierszu "Co dzień". Nie lubi tej pracy, stawia na najbardziej uzdolnionych, słabi go nie interesują, nie chce tracić na nich czasu. Tymi pierwszymi są wybitne później osobowości - pisarz Kornel Filipowicz, socjolog Jan Szczepański i krytyk Alfred Łaszowski.

Przyboś jest drobny, małomówny, zarozumiały. Wodzowski charakter. "Kiedy je zupę, podnosi łyżkę do ust takim gestem, jakby czynił zaszczyt zupie, że raczy ją konsumować" - powie potem na łamach publikacji "O Julianie Przybosiu. Wspomnienia, studia, szkice" jego przyjaciel, pisarz Jalu Kurek.

Alfred Łaszowski, krytyk literacki i uczeń Przybosia, tak wspomina ten okres, w tej samej publikacji: "Pedagog, zakochany w siedemnastoletniej, prześlicznej uczennicy, dał Cieszynowi powód i temat do plotek. A dyrektora gimnazjum skłonił do interwencji niezmiernie dyskretnej i powściągliwej. A mimo to w odczuciu pisarza boleśnie upokarzającej. Głęboko tym oburzony, ani słowa na to mu nie odpowiedział i wysłuchał tych uwag przełożonego w milczeniu".

O ich relacji wiadomo bardzo niewiele, prawie nic. Marzenę interesowały góry, nie nauka. Nie była dobrą uczennicą, piątki dostawała tylko od Przybosia. On nie podzielał jej pasji do wspinaczki, miał wadę serca, cierpiał na lęk wysokości.

Jak ten związek się zakończył - jeżeli w ogóle był - nie wiadomo. W roku 1929, po skończeniu szkoły, Marzena wróciła do Zakopanego. I w góry.

"Tatry są mną i ja jestem nimi"

- powtarzała.

6 października rzuciły z Lidą wyzwanie południowej ścianie Zamarłej Turni.

Siostry Skotnicówny pochowane zostały na Nowym Cmentarzu w Zakopanem, na pogrzeb przyszły tłumy
Siostry Skotnicówny pochowane zostały na Nowym Cmentarzu w Zakopanem, na pogrzeb przyszły tłumy
Źródło: Muzeum Tatrzańskie

Orlic nic już nie zatrzyma

Pogrzeb na Nowym Cmentarzu pod Gubałówką odbywa się 9 października, jego organizacją zajmuje się Przyboś. Matka Marzeny i Lidy jest załamana, zdruzgotana, wkrótce zaczną ją nazywać "Tatrzańską Niobe".

Przyboś wpada w depresję, na kilkanaście miesięcy przestaje tworzyć, mimo słabego zdrowia i lęku wysokości odwiedza jednak miejsce tragedii. Cztery lata później pisze dla Marzeny wiersz zatytułowany "Z Tatr".

Rok po wypadku w południowej ścianie Zamarłej Turni odnaleziony zostaje karabinek, rozciągnięty, zniszczony. Siostry zginęły nie przez swój błąd czy brak umiejętności, a przez jego konstrukcyjną wadę.

Śmierć nastolatek jest szokiem, ale kobiecego taternictwa nic nie jest w stanie zatrzymać. Wspina się Zofia Galicówna, wspina Zofia Roszkówna, ta druga w strachu i tajemnicy przed drżącymi o nią rodzicami nigdy nie trzyma liny w domu. W góry ze Lwowa przenosi się Jadwiga Pierzchalanka, nazywana "Orlicą", z braku sprzętu używająca niekiedy sznurków do wieszania bielizny, za co dostaje burę od Oppenheima.

Orlic przybywa, jest ich coraz więcej. Ich dokonania będą niebywałe.

Wanda Rutkiewicz - jako pierwsza osoba z Polski, trzecia kobieta na świecie i pierwsza Europejka - stanie na najwyższym szczycie Ziemi, Mount Evereście - 8848 m n.p.m. Jako pierwsza kobieta w historii zdobędzie K2 - 8611 m n.p.m. - najtrudniejszy technicznie z ośmiotysięczników. Zaginie 12 maja 1992 roku podczas ataku szczytowego na Kanczendzongę. Jej ciało nie zostanie odnalezione.

Julian Przyboś, "Z Tatr" Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni

Słyszę: Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.

To - wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska i gromobicie ciszy.

Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem, uciszę, lecz - Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr.

To zgrzyt czekana, okrzesany z echa, to tylko cały twój świat skurczony w mojej garści na obrywie głazu; to - gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt. Na rozpacz - jakże go mało! A groza - wygórowana! Jak lekko turnię zawisłą na rękach utrzymać, i nie paść, gdy w oczach przewraca się obnażona ziemia do góry dnem krajobrazu, niebo strącając w przepaść!

Jak cicho w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą.

Julian Przyboś dożyje 69 lat, umrze 6 października 1970 roku, w 41. rocznicę śmierci Marzeny i Lidy.

Korzystałem z książki Agaty Komosy-Styczeń "Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie". Muzeum Tatrzańskiemu dziękuję za udostępnienie zdjęć.

pierwsze wejście północno-zachodnią ścianą Kozich Czub (z Zofią Galicówną)

pierwsze przejście północnej ściany Małego Ostrego Szczytu

pierwsze przejście wschodniej krawędzi Żółtej Ściany (1929)

pierwsze przejście północnej ściany Rywocin

pierwsze wejście od północy na Pięciostawiańską Turnię (1929).

pierwsze przejście północnej ściany Żabiego Konia

pierwsze przejście południowej ściany Niebieskiej Turni

pierwsze przejście zachodniej ściany Kościelca

pierwsze przejście zachodniej ściany Małej Śnieżnej Turni

pierwsze wejście południowo-zachodnią ścianą Kozich Czub.

Czytaj także: