Dziwnym trafem taśmy pojawiają się w momencie, kiedy mówi się o brutalnej walce między premierem a niektórymi ministrami - stwierdził w "Faktach po Faktach" poseł Platformy Obywatelskiej Borys Budka, odnosząc się do ujawnionej części taśm z udziałem Mateusza Morawieckiego. Dodał, że "dochodzi do bardzo niebezpiecznego momentu, kiedy premier może być szantażowany tymi materiałami". - To nic nowego. Ten stenogram, te fragmenty, były znane już kilka lat temu - odpowiedział mu wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (Solidarna Polska).
W poniedziałek Onet napisał o zeznaniach z afery taśmowej na temat premiera Mateusza Morawieckiego. Kelnerzy nagrywający polityków i biznesmenów, których cytuje portal twierdzili, że Morawiecki, który w latach 2007-2015 był prezesem BZ WBK, miał rozmawiać o zakupie nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby. Według dziennikarzy rozmowa ma być nagrana na nieznanej dotąd taśmie, jednak nie wiadomo, gdzie się ona znajduje.
"Jeżeli te informacje się potwierdzą, to dymisja premiera jest rzeczą, która powinna jak najszybciej nastąpić"
- Wszystko co bulwersuje opinię publiczną, musi być wyjaśnione - mówił w "Faktach po Faktach" Borys Budka. - To nie do pomyślenia, żeby premier rządu Rzeczpospolitej mógł być na przykład szantażowany przez osoby, które są w posiadaniu tych taśm - zaznaczył.
Odniósł się w ten sposób do opublikowanych przez Onet we wtorek fragmentów taśm z rozmowy z wiosny 2013 roku w restauracji "Sowa i Przyjaciele" w Warszawie. Mateusz Morawiecki, wówczas prezes BZ WBK, spotkał się z prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską.
Podczas zarejestrowanej rozmowy Morawiecki mówi m.in. o Janie Krzysztofie Bieleckim, ówczesnym szefie doradców Donalda Tuska [sam był członkiem Rady ds. Gospodarczych przez premierze Donaldzie Tusku - red.] oraz o szefie Kancelarii Premiera Tomaszu Arabskim.
Podczas spotkania pada również między innymi kwestia kandydatury Morawieckiego na szefa resortu Skarbu Państwa w rządzie Tuska.
- To dziwne, że ta sprawa pojawia się właśnie teraz, bo przypomnę, że dysponentem wielu tych materiałów jest prokuratura - mówił we wtorek w "Faktach po Faktach" Borys Budka.
Według niego, "najważniejsze jest to, żeby Polacy otrzymali jasną, czytelną informację, o tym, czy pan premier Morawiecki rzeczywiście mógł być zamieszany w sprawy, o których jest tam [w taśmach - red.] mowa".
- To sprawa bardzo pilna i oczekiwałbym jasnej, czytelnej reakcji służb. Jeśli jest to nieprawda, to należałoby tę sprawę wyjaśnić, natomiast, jeżeli te informacje się potwierdzą, to dymisja pana premiera Mateusza Morawieckiego jest rzeczą, która powinna jak najszybciej nastąpić - wskazał poseł Platformy Obywatelskiej.
Zapytany, co konkretnie go oburza, Budka odpowiedział, że przede wszystkim "pojawiające się informacje o możliwościach, które były w związku z ewentualnym handlem ziemią".
- Jestem daleki, by formułować jasny, czytelny osąd. Dla mnie bardzo ważna jest deklaracja premiera oraz sprawdzenie przez służby, czy rzeczywiście istnieją te taśmy oraz kto jest ich dysponentem, bo nie może być tak, że premier polskiego rządu mógł być potencjalnie szantażowany lub ktoś mógłby wykorzystać potencjalne nagrania, jeżeli są one prawdziwe, przeciwko polskiemu rządowi - powtórzył.
"Taśmy prawdy" czy "odgrzewane kotlety"?
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik na podobnie zadane pytanie, czy ujawnione nagrania oburzają go i czy są dla niego "taśmami prawdy" [4 lata temu podobne rozmowy dotyczące polityków PO były nazywane przez polityków PiS taśmami prawdy - red.], odpowiedział, że są to dla niego "odgrzewane kotlety".
- Nie miałem okazji odsłuchać całej [taśmy - red.], ale czytałem fragmenty stenogramów. To nic nowego. Ten stenogram, te fragmenty były znane już kilka lat temu. One pojawiają się w bardzo specyficznym momencie - ocenił.
Pytany, czy nie oburza go język premiera i nagromadzenie "słów na literę k", Wójcik odpowiedział, że "[te słowa - red.] nie powinny się pojawić".
- W tych stenogramach nie było nic takiego, gdzie moglibyśmy powiedzieć, że były to kpiny z Polski i Polaków, a tak było na taśmach, na których pojawiali się politycy Platformy Obywatelskiej - wskazał.
Na pytanie, czy jeżeli istnieje druga taśma, dotycząca wspomnianego zakupu nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby, to czy powinna być ujawniona, wiceminister sprawiedliwości, odpowiedział: - Podobno ktoś ma te taśmy, jeżeli ma, to niech pokaże.
I dodał, że "słowo 'podobno' jest kluczowe".
- Nie wiem czym dysponuje prokuratura, ale wiem, że jeżeli chodzi o śledztwo, to chyba te stenogramy i ta taśma została wyjęta z materiałów, tylko gdzie ujawniona, to już nie wiem - powiedział Wójcik.
"Dochodzi do niebezpiecznego momentu, kiedy premier jest szantażowany"
Zastanawiając się, kto może mieć taśmy i czy ich ujawnienie może być elementem gry w obozie Zjednoczonej Prawicy, Borys Budka powiedział, że "dziwnym trafem pojawiają się w momencie, kiedy słyszymy o wewnętrznych walkach w ramach tego obozu, kiedy mówi się o brutalnej walce między premierem Morawieckim a niektórymi ministrami".
- Panie ministrze, przecież to pana szef jest szefem wszystkich prokuratorów. To pan minister Zbigniew Ziobro zagwarantował sobie kompetencje do ujawniania wszelkich informacji z toczących się postępowań - powiedział Budka, zwracając się do Michała Wójcika.
Budka podkreślił jednocześnie, że "Platforma [Obywatelska - red.] domaga się tego, żeby Zbigniew Ziobro doprowadził do ujawnienia wszelkich materiałów z tego śledztwa, bo nie może być tak, że opinia publiczna snuje hipotezy".
- Jeżeli premier Morawiecki powiedział coś złego albo nieprawdą jest, że istnieje druga taśma, to tym bardziej pan minister Zbigniew Ziobro powinien ujawnić materiały ze śledztwa. Natomiast jeżeli jest tak, że ta taśma gdzieś istnieje, śledczy o tym wiedzą, ale nie wiadomo w czyim jest posiadaniu, to dochodzi do bardzo niebezpiecznego momentu, kiedy premier jest szantażowany tymi materiałami - wskazał.
Budka dodał, że "dziwi się, że jeszcze nie było konferencji pana Ziobry, który bardzo często i chętnie mówi o toczących się postępowaniach i nie wydał polecenia prokuratorom, żeby ujawnić te materiały".
- Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy to, o czym piszą dziennikarze jest prawdziwe i w jakim zakresie ta sprawa może dotyczyć obecnego premiera. Myślę, że pan prokurator Ziobro powinien w tej sprawie natychmiast działać. Narzędzia, które ma, pozwalają natychmiast ujawnić dane ze śledztwa i przeciąć te spekulacje - wskazał.
W odpowiedzi Wójcik stwierdził, że "to co się ujawnia, decyduje o tym prokuratura". - My dziś rozmawiamy o hipotetycznej taśmie. Kto ma to wyjaśnić? Nie jestem wróżką, żeby powiedzieć, gdzie ta taśma jest - powiedział.
- Jesteśmy trzy tygodnie przed wyborami i mamy 40-parę procent [poparcia - red.] - powiedział Wójcik, nawiązując do swojego poglądu, zgodnie z którym fragmenty taśm pojawiły się kilka tygodni przed wyborami samorządowymi. - My teraz dyskutujemy o czymś, co było kilka lat temu, niczego nowego nie ma - dodał.
Autor: akw//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24