Wszyscy prawnicy szli na rok do WSW. Po tym rocznym pobycie dostałem stopień podporucznika, a potem byłem normalnie sędzią. Sądziłem w wydziale cywilnym. Jak zaczął się stan wojenny, w drugim półroczu zostałem wcielony do wojska i skierowany do sądu wojskowego w Krakowie - wyjaśniał w "Tak jest" w TVN24 sędzia Józef Iwulski, tłumacząc, jak trafił do składu sądu wojskowego. Zastrzegł, że mógł odmówić służby wojskowej. - Ale na takie bohaterstwo nie było mnie wtedy stać - przyznał.
Według między innymi "Dziennika Gazety Prawnej" w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej znajdują się co najmniej cztery wyroki karne ze stanu wojennego, w których orzekał sędzia Józef Iwulski, prezes Sądu Najwyższego zastępujący pierwszą prezes Małgorzatę Gersdorf. Katalog IPN informuje o siedmiu wyrokach wydanych pod przewodnictwem lub z udziałem sędziego wojskowego Iwulskiego.
Poniedziałkowa "Gazeta Polska Codziennie" podała, że dotarła do akt IPN, z których wynika, że Iwulskiego w 1976 roku skierowano do ośrodka szkolenia Wojskowej Służby Wewnętrznej, gdzie po uzyskaniu "szlifów kontrwywiadu wojskowego PRL" odbył półroczne praktyki. Miało to mieć miejsce w Oddziale WSW Kraków.
"Pamiętam jeden wyrok ze stanu wojennego ze swoim udziałem"
Sędzia Iwulski utrzymywał w programie "Tak jest" w TVN24, że pamięta jeden wyrok ze stanu wojennego ze swoim udziałem.
- Pozostałych spraw nie pamiętam - podkreślił.
Jednak jak przyznał, ma te informacje, ponieważ dziennikarz "DGP" przedstawił mu dokumenty, do których miał dostęp w IPN. - Jednej sprawy tam brakuje. To są sprawy, w których ja uczestniczyłem w składach orzekających, tam są moje podpisy, ale ja tych spraw nie pamiętam, poza jedną sprawą - mówił.
"Nie poszedłem dobrowolnie"
Sędzia wyjaśniał w TVN24, jak znalazł się w sądzie wojskowym. - Przecież ja tam [do sądu wojskowego - przyp. red.] nie poszedłem dobrowolnie. Ja zostałem normalnie wcielony do wojska przymusowo. Dzisiaj w ogóle trudno o tym mówić, bo młodzi ludzie nie rozumieją, co to jest - podkreślił.
- Skończyłem studia i poszedłem na rok do wojska. Prawnicy przeważnie szli do WSW, to też się mi stawia zarzut, że ja w jakimś kontrwywiadzie czy wywiadzie byłem. Praktycznie wszyscy prawnicy szli na rok do WSW. Po tej szkole, po tym rocznym pobycie, dostałem stopień podporucznika, a potem byłem normalnie sędzią. Sądziłem w wydziale cywilnym i jak stan wojenny się zaczął, to w pierwszym półroczu nie zostałem powołany, a w drugim półroczu zostałem wcielony do wojska i skierowany do sądu wojskowego w Krakowie - mówił gość "Tak jest".
Jak dodał, mógł odmówić służby wojskowej. - Miałem wybór, ale na takie bohaterstwo nie było mnie wtedy stać - przyznał.
"Próbowałem coś zrobić według wówczas obowiązującego prawa"
Pytany, czy żałuje tego, odparł: - W każdej ze spraw, było siedem, w których orzekałem, próbowałem coś zrobić według wówczas obowiązującego prawa.
- Przecież bez przerwy teraz słyszymy, że sędzia ma obowiązek przestrzegać prawa. W jednej sprawie udało mi się napisać zdanie odrębne. To była najpoważniejsza sprawa, tam było pięciu oskarżonych o kolportowanie nielegalnych wydawnictw - tłumaczył Iwulski. - W jednej sprawie udało się uniewinnić z braku dowodów - dodał. - W trzech czy czterech sprawach udało się tak, żeby wyrok był w zawieszeniu. Ale była taka sprawa, w której nic nie można było zrobić. Jedyne, co można było zrobić, to [wymierzyć - przyp. red.] najniższy wymiar kary - wymieniał.
Jak argumentował sędzia, orzekał w ławniczych składach tylko w jednej sprawie. - W pozostałych sprawach orzekałem w składach zawodowych, z żołnierzami zawodowymi - powiedział.
- W ogóle atmosfera w tym sądzie garnizonowym... to można sobie wyobrazić. Jak się dzisiaj mówi o mrożącym efekcie, to tam dopiero był efekt mrożący - stwierdził Iwulski. Dodał jednak, że "to, co działo się wtedy, to, co robił przez 30 lat, nie ma żadnego przełożenia na dzisiejszy stan".
"Pełnię funkcję publiczną, nie polityczną"
- Ja robiłem wszystko to, co trzeba, a już od 30 lat z całą pewnością robię to, co sędzia Sądu Najwyższego powinien robić. Za długo może już jestem, faktycznie, ale jeszcze trochę mógłbym być. Poczuwam się, że mam duże doświadczenie, wiedzę i nie byłem najgorszym sędzią Sądu Najwyższego - mówił.
Pytany, czy powiedział o wszystkim profesor Małgorzacie Gersdorf, odpowiedział, że pierwsza prezes SN "wie wszystko".
- Myślałem, że jako przejściowy [prezes Sądu Najwyższego - red.] nie będę tak jakoś bardzo z tego punktu widzenia prześwietlany. Ja pełnię funkcję publiczną, a nie polityczną. To są takie elementy walki politycznej, do której ja w ogóle nie jestem przyzwyczajony - skomentował sędzia Iwulski w "Tak jest".
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24