Hotele są zamknięte od połowy marca. Myślę, że będą zamknięte do końca maja - powiedział w "Koronawirus. Raport" w TVN24 Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli. - Nie sądzę, żeby należało się spieszyć z otwieraniem. Trzeba się przyjrzeć, jak się rozwija ta choroba, czy czasem w tych hotelach nie ma narażenia na rozwój pandemii jeszcze bardziej - mówił. Pytany o straty, odparł: - Żeby przez trzy miesiące utrzymać stanowiska pracy i pokryć koszty związane z tym wszystkim, to będzie kosztowało 30 milionów złotych we wszystkich moich hotelach.
Od 4 maja rozpoczyna się drugi etap odmrażania gospodarki. Zmiany dotyczą między innymi otwarcia hoteli, galerii handlowych, przedszkoli i żłobków oraz bibliotek i muzeów.
"Myślę, że hotele będą zamknięte do końca maja"
Gościem programu "Koronawirus. Raport" w TVN24 był Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli. Jak powiedział, jego hotele są zamknięte od połowy marca i będą zamknięte do końca maja. - To, co zostało ogłoszone to jest bardzo dobre podejście, ale nie sądzę, żeby należało się spieszyć z otwieraniem hoteli. Trzeba się przyjrzeć, jak za granicą działają duże hotele, jak się rozwija ta choroba, czy czasem w tych hotelach nie ma narażenia na rozwój pandemii jeszcze bardziej - mówił.
- Zresztą nawet gdybym chciał otworzyć wcześniej, to nie mogę, bo wyłączony jest gaz, a żeby włączyć, to trzeba dwa tygodnie czekać - dodał.
Jego zdaniem, "trudno namówić gości, żeby przyjechali do hotelu, gdzie nie ma rozrywki, gdzie nie ma atrakcji, baseny są zamknięte, trzeba bez przerwy kierować tymi ludźmi". - Goście lubią swobodę, wypoczynek i nie mogą mieć stresów żadnych. Myślę, że to kiedyś nastąpi, a przynajmniej to wszystko, co jest, będzie złagodzone - ocenił.
"To będzie kosztowało 30 milionów złotych we wszystkich moich hotelach"
Pytany, jak wyglądają straty u niego w hotelach, odparł: - Żeby utrzymać wszystkich pracowników, bo jest ich około 1000, 950 osób dokładnie, i nie zwalniać nikogo, bo tak to zrobiłem, żeby przez trzy miesiące utrzymać stanowiska pracy i pokryć koszty związane z tym wszystkim, to będzie to kosztowało 30 milionów złotych we wszystkich moich hotelach.
- Mam te pieniądze, otrzymałem je jako pożyczkę z banków. Na szczęście miałem zdolność kredytową bardzo dobrą, i mam duży majątek, który został zastawiony w całości, nawet dom. Myślę, że te pieniądze sprawią, że będę mógł otworzyć hotele - powiedział.
Jednak jak dodał, żeby spłacić ten kredyt, który jest na 2-3 lata, to będzie miał "kryzys przez ten okres bardzo duży". - Będę musiał prowadzić inną gospodarkę, nie będę mógł różnych ulepszeń w hotelach wprowadzać, remontów lepszych, które by sprawiły, że hotel będzie bardziej atrakcyjny, tylko będę musiał zbierać te pieniądze na spłatę kredytów, ale utrzymam hotele, stanowiska pracy - zaznaczył.
"Inwestycję w Pobierowie wstrzymałem, pieniądze przekierowano na kredyt obrotowy, na ratowanie firm"
Na uwagę, że sam sobie stworzył tarczę antykryzysową, odpowiedział, że "sam, bo te pieniądze miał już prawie przyznane na inwestycję w Pobierowie". - Inwestycję oczywiście wstrzymałem, a te pieniądze przekierowano na kredyt obrotowy, na ratowanie firm - wyjaśnił.
Zdaniem Tadeusza Gołębiewskiego, "przyszłość branży wydaje się w dłuższym okresie bardzo dobra". - Nie wiadomo, jak się będzie rozwijała ta zaraza, ale sądzę, że niedługo zostanie lekarstwo wynalezione. Uważam, że branża sobie również da radę, bo w tej chwili goście będą szczególnie wyjeżdżać do hoteli małych, mimo że my mamy duże przestrzenie, że nam jest nawet łatwiej niż w małych hotelach utrzymać warunki higieniczne, ale mimo to goście będą przyjeżdżać do małych hoteli. Nie będą tak masowo, jak niektórzy mówią, jeździć i wypoczywać, bo będzie to naród trochę biedniejszy, a może dużo, i będą myśleli ludzie o innych rzeczach, a nie o wypoczynku. Możliwe, że będą bardziej aktywne weekendy, ale to też do tych tańszych hoteli będą jeździć - skomentował.
Dodał również, że ma zamiar korzystać z rządowego pakietu pomocowego, ale na razie nie ma jeszcze żadnej odpowiedzi.
"Różne były upadki i wzloty, nigdy od nich nie zbankrutowałem, ale byłem bliski tego"
- Jestem spokojny, bo już przeżyłem niejedno załamanie. Ja prowadzę firmę 55 lat, różne były upadki i wzloty, nigdy od nich nie zbankrutowałem, ale byłem bliski tego. To nie jest dla mnie jakieś straszne. Ten okres i to nieszczęście spotkało nas znienacka, nikt nie mógł tego przewidzieć, dlatego to jest takie niedobre.
Przyznał, że bankructwo też bierze pod uwagę. - Do tego się też przygotowuję. Ja się obawiam, że będą chcieli nas wykupować, obiekty lepsze, bardziej sprawne, zachodnie, już w tej chwili pytają się ze Szwajcarii o hotel w Pobierowie, chcą pomóc go wyprowadzić. Już mam takie różne informacje. Ale ja wiem, że to jest taka podpucha, żeby kupić go za bezcen - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24