Już w 2008 r. pierwsze sześciolatki będą mogły zacząć naukę w szkole. O ich gotowości do tego kroku zdecydują zaś sami rodzice - takie są, według "Polski", założenia rządowej reformy szkolnictwa, obniżającej wiek szkolny. Jej koniec przewidziany jest na 2012 r.
Dziennik "Polska" dotarł do programu obniżenia wieku szkolnego, który opracowało Ministerstwo Edukacji Narodowej i przedstawia jego założenia. Po pierwsze, reforma ma rozpocząć się już w przyszłym roku. We wrześniu 2008 r. do szkół pójdą pierwsze sześciolatki. Te dzieci będą się uczyć według programów przewidzianych dla siedmiolatków.
Kontrowersje wzbudza jednak pomysł, by o wcześniejszej edukacji dzieci nie musieli decydować specjaliści, ale sami rodzice. Do tej pory opinię o gotowości do obowiązku szkolnego wydawały odpowiednie placówki oświatowe. Tymczasem teraz, to rodzice dokonają oceny dojrzałości dziecka i zdecydują, czy maluch założy tornister na plecy. Ostateczną decyzję - jak pisze "Polska" - podejmie zaś samorząd, który sprawdzi czy ma w szkołach wystarczająco dużo miejsc dla dodatkowych uczniów.
Do 2012 "zerówki" znikną
1 września 2008 r. – do szkoły idą dzieci rodziców, którzy wyrażą taką wolę 1 września 2009 r. – do szkoły wchodzi reforma; gotowe są podstawy programowe dla sześciolatków, ale rodzice mogą jeszcze nie posyłać sześciolatków do szkół 1 września 2010 – jw. 1 września 2011 – nauka dla sześciolatków jest obligatoryjna 1 września 2012 – szkoła całkowicie zreformowana Kalendarz MEN ws. reformy edukacji
Wszystkie roczniki rozpoczynające jednak naukę po 1 września 2011 r. będą już obowiązkowo trafiały do podstawówki w wieku lat sześciu i od tego obowiązku nie będzie można się uchylić. Reforma ma się zamknąć w 2012 r. - do tej pory mają zniknąć obowiązkowe zerówki. Kosztów planowanej przez MEN reformy "Polska" nie przytacza.
Jak czytamy jednak, obniżenie wieku szkolnego nie oznacza wydłużenia edukacji. Ma ono wyrównywać szanse dzieci z najuboższych środowisk i sprawić, że na rynki trafią młodsi absolwenci.
PO zrealizuje pomysły poprzedników? Obniżenie wieku szkolnego nie jest pomysłem nowym. Za nowelizacją ustawy o systemie oświaty, m.in. w tej sprawie opowiada się Związek Nauczycielstwa Polskiego. Szefowa MEN w rządzie Leszka Millera, Krystyna Łybacka wprowadziła obowiązkową "zerówkę" i popierała głosy nauczycieli, którzy chcieli obniżenia wieku szkolnego.
Także rząd PiS początkowo postulował naukę w szkole od szóstego roku życia i obowiązkową "zerówkę" dla pięciolatków. Partia zapisała te postulaty w swoim programie wyborczym i w planie "Solidarne państwo", ale po zawarciu w ubiegłym roku koalicji z LPR i Samoobroną rząd odstąpił od tych pomysłów. Próbował wrócić do nich jeszcze następca Romana Giertycha w MEN, prof. Ryszard Legutko. Jego rządy w resorcie skończyły się jednak dość szybko, w związku w powtórzonymi wyborami parlamentarnymi.
Katarzyna Hall - Minister Edukacji Narodowej w rządzie Donalda Tuska - od początku popierała pomysł obniżenia wieku szkolnego. Początkowe informacje z resortu na temat założeń reformy wskazywały na to, że rząd chciał wprowadzić ją w dwóch, trzech lub nawet czterech etapach. Sześciolatki miały być podzielone na grupy, a kryterium miał być miesiąc urodzenia. Hall nie zakładała jednak obowiązku prawnego posyłania pięciolatków do przedszkoli.
Źródło: "Polska", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24