Poniedziałkowe rozmowy w Waszyngtonie o przyszłości Ukrainy odbyły się bez udziału polskich przedstawicieli. Zarówno rząd, jak i otoczenie prezydenta wzajemnie obarczają się winą w tej sprawie. Zdaniem rządu Polskę powinien reprezentować prezydent, którego otoczenie chwali się bliskimi relacjami z amerykańską administracją. Nawrocki wziął udział w wideokonferencji z Trumpem i europejskimi liderami w ubiegłym tygodniu. Teraz jednak ludzie prezydenta i sam Nawrocki twierdzą, że to rząd powinien reprezentować Polskę w formule tak zwanej koalicji chętnych.
Nawrocki pytany o tę kwestię przypominał, że na 3 września ma zaplanowaną wizytę w Białym Domu, w czasie której zamierza poruszyć między innymi tematy bezpieczeństwa i Ukrainy.
Zapewniał, że "będzie siedział przy wszelkich stołach negocjacyjnych"
Nieobecność przedstawiciela polskich władz w tak kluczowych rozmowach dla bezpieczeństwa naszego regionu wzbudziła burzliwą dyskusję w kraju.
Tymczasem jeszcze w lutym, w trakcie trwania kampanii wyborczej, Nawrocki - wówczas kandydat PiS na prezydenta - w wywiadzie dla Wirtualnej Polski zapewniał, że kiedy zostanie prezydentem będzie siedział "przy wszelkich stołach negocjacyjnych dotyczących przyszłości Polski i naszego regionu". Przy stole negocjacyjnym w Waszyngtonie Nawrockiego jednak zabrakło.
W lutym Nawrocki krytykował Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego za to, że nie uczestniczą w ważnych międzynarodowych dyskusjach i twierdził, że Europa nie jest "partnerem do rozmów o bezpieczeństwie świata".
- Przyznaję, że nie dziwię się, iż Donalda Tuska, który ubliżał Donaldowi Trumpowi i sugerował jego agenturalną działalność na rzecz Federacji Rosyjskiej, nikt do tego stołu nie chce dopuścić - mówił Nawrocki. Dopytywany, czy w negocjacjach powinien uczestniczyć kanclerz Niemiec, odparł, że "nie sądzi", a co do prezydenta Francji "nie widzi rzeczywistych powodów, które by za tym przemawiały". Obaj byli obecni w trakcie poniedziałkowych rozmów w Białym Domu.
Nawrocki w rozmowie z WP mówił również, że jest "w stanie usiąść z Putinem do stołu", kierując sie interesem Polski, choć zaznaczył, że "czułby niesmak". - Jako historyk wiem, że wielokrotnie w dziejach trzeba było negocjować z ludźmi odpowiedzialnymi za mordowanie, gwałcenie, niszczenie. I że rolą odpowiedzialnego polityka jest do tego stołu usiąść - stwierdził.
Pytany, czy podałby rękę Putinowi odparł, że zrobiły "wszystko, czego wymagałby interes Polski". - Najważniejsze byłyby rozmowy - byliby Trump, Zełenski, Putin i ja, a rozmowa dotyczyłaby tego, czy Ukraina będzie stabilnym buforem między Federacją Rosyjską a Polską - mówił w lutym Nawrocki.
"Miejsca dla takiej Unii przy stole nie ma". Było
W wywiadzie dla WP Nawrocki krytykował swojego ówczesnego kontrkandydata Rafała Trzaskowskiego za to, że "siedzi sobie w Monachium, poza głównym nurtem dyskusji, gdy w jego mieście biega szef Pentagonu". Nawiązał do wizyty sekretarza obrony USA Pete'a Hegsetha w Warszawie. Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski uczestniczył w tym czasie w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. - Trzaskowski jedzie do Monachium nie po to, by wziąć udział w czymś ważnym, lecz by udawać, że bierze udział w czymś ważnym - ocenił Nawrocki. Dodał, że "Trzaskowskiego nie ma tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne". - Ani Donald Tusk, ani Rafał Trzaskowski nie uczestniczyli w poważnych dyskusjach. Szkoda - skwitował.
Na uwagę, że gen Keith Kellogg mówił, że nie będzie miejsca dla Europy przy negocjacjach pokojowych między Rosją i Ukrainą Nawrocki odparł, że "Unia Europejska musi ponosić konsekwencje tego, co robiono przez lata", zarzucając środowisku Platformy Obywatelskiej, że "było pod rękę z Angelą Merkel, która patronowała Nord Stream 2". - Oni tę politykę resetu z Putinem tworzyli i firmowali. Z Rosją robiono biznes. Podczas gdy oczywiste było, że musi to się skończyć dla Europy tragicznie - stwierdził. W jego opinii "Europa nie jest dziś partnerem do rozmów o bezpieczeństwie świata, a co najwyżej o agresywnej polityce ideologicznej".
Zaznaczył, że mówi o "o instytucjonalnej sile UE, która jest dramatycznie niska". - I tu niestety miejsca dla takiej Unii przy stole nie ma. A czy powinno być miejsce dla Polski? Oczywiście, że tak. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości - oświadczył. Stwierdził, że USA, Rosja, Ukraina i Polska to jego negocjacyjny "dream team".
Tymczasem to właśnie przedstawiciele państw europejskich: Francji, Niemiec, Włoch, Finlandii i Wielkiej Brytanii oraz Unii Europejskiej towarzyszyli Wołodymyrowi Zełenskiemu podczas wizyty w USA.
Autorka/Autor: Monika Winiarska/ads
Źródło: tvn24.pl, Wirtualna Polska
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Supernak/PAP