Prezydent leci wyczarterowanym od LOT-u Boeingiem, ale nie wiadomo czy na pewno ma akredytację, jak zostanie przywitany i gdzie będzie siedział. "Niewiadomych" dotyczących rozpoczynającego się dziś szczytu UE w Brukseli jest zresztą dużo więcej. Jedno wiadomo natomiast na pewno: Polacy wstydzą się za swoich przywódców i krytykują za załatwianie prywatnych interesów kosztem dobrego imienia Polski.
- Polecę do Brukseli samolotem bo nie umiem fruwać - mówił we wtorek wieczorem prezydent w jednym z telewizyjnych wywiadów, odpowiadając na pytanie "jak zamierza dotrzeć na rozpoczynający się w środę szczyt Unii Europejskiej?". - Nie potrzebuję tutaj prezydenta - odpowiadał z kolei dziennikarzom Donald Tusk, który w Brukseli już czeka na rozpoczęcie posiedzenia Rady Europejskiej.
Oby szybciej się to skończyło
Szef jego kancelarii Tomasz Arabski w tym samym czasie zapowiadał: - Lech Kaczyński nie dostanie rządowego Tu-154, bo jego wyjazd byłby prywatny. Maszyna zostaje w Belgii - mówił wprost. A minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński odpowiadał: - To kieszonkowy zamach stanu kieszonkowych polityków.
Tak w skrócie wyglądał wtorkowy finisz serialu o konflikcie prezydenta z premierem związanym ze składem polskiej delegacji na unijny szczyt. I całe szczęście, że jest to już finisz, bo w środę rano sytuacja znów kilkanaście razy wywracała się do góry nogami. W końcu jest jakiś pewnik: po serii odmownych decyzji kancelarii premiera w sprawie "użyczenia" rządowych samolotów, prezydent leci do Brukseli LOT-owskim Boeingiem. W całym tym informacyjnym chaosie i bałaganie, "stali w swoich uczuciach" są za to Polacy. Na premierze i prezydencie nie pozostawiają suchej nitki za to, że do konfliktu w ogóle doszło.
Wstyd, złość, kompromitacja
Według sondażu PBS DGA dla "Gazety Wyborczej" aż 85 procent rodaków jest przekonanych, że spór dużego i małego pałacu pogorszy opinię o naszym kraju w Europie. Tylko dwa procent mniej ankietowanych przyznaje, że wstydzi się za swoich przywódców, a 71 procent badanych jest na nich po prostu zła.
- To kompromitacja Polski - tak o sporze Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem mówi w innym sondażu 77 procent ankietowanych. W badaniu GfK Polonii dla "Rzeczpospolitej" tylko 13 procent badanych uważa, że spór wynika z troski prezydenta o Polskę, a 17 procent, że w ten sposób o kraj troszczy się premier.
Kto ma rację?
I chociaż Polacy swoim liderom wystawiają bardzo surową ocenę za wywołanie konfliktu, to według sondażu "Gazety" rację ma w nim... premier Donald Tusk. Uważa tak 63 proc. ankietowanych, przy 26 proc. głosów "za" prezydentem. Ankietowani twierdzą też, że na sporze Donald Tusk może więcej zyskać niż Lech Kaczyński. W to, że szef rządu skorzysta na konflikcie wierzy 63 proc. pytanych (36 proc. uważa, że Tusk na nim "straci"), a tylko 26 proc. respondentów wskazuje, że "bitwa" przyniesie więcej korzyści prezydentowi (75 proc. twierdzi, że Lech Kaczyński więcej na nim przegra).
Sondaż PBS DGA dla "Gazety Wyborczej" i GfK Polonii dla "Rzeczpospolitej" przeprowadzono 14 października na reprezentatywnych grupach 500 dorosłych Polaków.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: PAP