Według PiS Sikorski promował oficerów, którzy ukończyli radzieckie szkoły wojskowe. Miał m.in. chcieć wysłać gen. Dukaczewskiego do Brukseli, by reprezentował Polskę przy NATO.
Pytany o tę sprawę we wczorajszej "Kropce nad i" były minister zaprzeczył. - Nic podobnego. Dukaczewski przestał być szefem WSI dzięki mojej decyzji i moją decyzją zakończył służbę wojskową jeszcze w grudniu 2006. I nie wiem, jak najważniejsze osoby w państwie mogą mieć takie urojenia - oburzał się Sikorski. A na zarzuty o promowanie oficerów wykształconych przez radzieckie specsłużby odpowiadał: - Niech premier pokaże dowody. Na gębę to jest krem Nivea.
Minister Szczygło twierdzi jednak, że Radosław Sikorski przedstawiał także wnioski o nominacje innych oficerów. - Dochodziło do promowania oficerów, którzy w moim najgłębszym przekonaniu nie powinni pełnić służby w wojsku, a zdaniem Radka mogli to robić i to na wyższych stanowiskach, z wyższymi stopniami wojskowymi. To ludzie, którzy skończyli sowieckie szkoły wojskowe, o różnych nazwach, pewnie są tam także te o które państwo pytacie (KGB i GRU - red.) - mówił minister.
Dodał, że Radosław Sikorski uzasadniał pomysł zatrudniania oficerów kształconych w ZSRR chęcią posiadania nad nimi kontroli. - Od tego są służby kontrwywiadu - zaznaczył Szczygło. Dodał, że jako zastępca Sikorskiego przeciwstawiał się tym nominacjom.
Aleksander Szczygło podkreślił, że chodzi o to, by nie powierzać ważnych funkcji wojskowych osobom, które nie gwarantują lojalności, a nie o ich poniżanie. Minister zaznaczył, że nie chce, by oficerowie szkoleni w ZSRR zajmowali wysokie stanowiska w strukturach wojska.
Źródło: IAR, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24