Syn Lwa R. - znanego producenta filmowego - przyznał się do kupowania za łapówki opinii lekarskich. Marcin R. zaznaczył jednak, że jego ojciec nie miał o tym pojęcia, pisze "Gazeta Wyborcza".
- Szczegółów nie znam. Ale wiem, że cokolwiek w przeszłości zrobił, zrobił dlatego, że kochał swojego ojca. Chciał mu pomóc - przyznaje gazecie żona Marcina, Aleksandra.
Mam wrażenie, że mój mąż jest w areszcie tylko dlatego, że nosi nazwisko ojca. Aleksandra, żona Marcina R.
I relacjonuje: - 25 maja o godzinie 7 rano mąż odebrał telefon z CBA. Byliśmy w Neapolu. Powiedział tylko: "Kochanie, CBA zatrzymało tatę, wracam do Warszawy". Wiedział, w związku z jakim zarzutem teść został zatrzymany. Wsiadł w samolot i w sześć godzin był w kraju. Dał dowód, że chce tę sprawę wyjaśnić. Ale minęło ponad 130 dni. Najważniejsze momenty naszego życia go ominęły: pierwsza rocznica ślubu, pierwsze kroki naszego syna Jaśka. Nikt się nad tym nie pochylił - mówi.
Dodaje, że ma wrażenie, że jej mąż jest w areszcie tylko dlatego, że nosi nazwisko ojca.
Z relacji "Gazety" wynika, że pomoc synowska, za którą ten znalazł się w areszcie, działa się za plecami ojca. Lew R. z kolei nie miał o niczym pojęcia. Nie wiadomo jednak, czy oświadczenie to pomoże producentowi i jego synowi opuścić areszt. Decyzja sądu zapadnie za kilka dni.
Ojciec i syn
Wszystko zaczęło się od podejrzeń, jakie padły najpierw na Lwa R., potem na jego syna. Chodziło o zarzut wręczenia przez nich 210 tys. zł łapówki i obietnicy dopłacenie kolejnych 190 tys. lekarzom, opiniującym stan zdrowotny producenta. Pośrednikiem był obecny świadek koronny, Konrad T. Miał on wręczyć pieniądze lekarzom m.in. z centrum rehabilitacji w Konstancinie, pisze gazeta. Wszystko po to, aby zapobiec osadzeniu wiosną 2005 roku Lwa R. w więzieniu.
Jak podaje zastępca szefa Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi prok. Bogumiła Tarkowska, zarzuty wynikają z relacji Konrada T., oszusta, pośrednika między gangsterami (i innymi skazanymi), prawnikami i lekarzami, obecnie koronnego świadka w rozprawie. Jego zeznania obciążyły już 20 osób, w tym trzech adwokatów. W sumie w związku ze sprawą Lwa R. w areszcie znajduje się już 14 osób.
Późniejsze analizy medyczne wykazały, że Lew R. faktycznie jest chory, jednak nie wystarczająco ciężko, aby nie móc odbywać kary. Zdaniem Fundacji Helsinskiej nie ma podstaw do przedłużania aresztu.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24