Trotyl i inne materiały wybuchowe znajdują się w wodach gruntowych w części Bydgoszczy. TNT, DNT i pozostałe trucizny są też w ściekach przemysłowych - twierdzi bydgoska oczyszczalnia i zawiadamia instytucje odpowiedzialne za ochronę środowiska. Te trucizny są "realnym zagrożeniem dla życia ludzkiego", a ich stężenia "ekstremalnie wysokie" - ujawniają dziennikarze "Superwizjera" w reportażu "Wody skażone trotylem".
Niecałe 3 miligramy trotylu na litr wody zabija ryby. Dwa razy większe stężenie TNT (trinitrotoulen, trotyl - red.) wykryto w ściekach z Zakładów Chemicznych Nitro-Chem S.A., państwowego potentata w produkcji trotylu - informuje oczyszczalnia miejska w Bydgoszczy, powołując się na badania przeprowadzone wiosną 2018 roku przez akredytowane laboratorium.
Przedstawiciele oczyszczalni twierdzą, że zgodnie z prawem trotylu, DNT (dinitrotoulen, prekursor trotylu - red) w ogóle nie powinno być w ściekach przemysłowych. Dodają, że nie mogą zneutralizować tych materiałów wybuchowych, bowiem substancje te wybiłyby mikroorganizmy, które oczyszczają ścieki. Dlatego mogą je tylko "tranzytem" przepuścić do Wisły.
Rak, zaćma, upośledzenie płodności
Z badań, zleconych przez oczyszczalnię wynika, że trotyl odkryto też w wodach gruntowych osiedla Łęgnowo - zielonej części Bydgoszczy liczącej około 3 tysięcy mieszkańców. To część miasta, w której mieszkańcy wypoczywają na działkach, rolnicy uprawiają warzywa, zboża.
Według tych wyników, stężenia TNT wahały się od 2200 mikrogramów (2,2 miligramów) na litr wody do poniżej 0,5 mikrogramów na litr. To przerażające, bo TNT prowadzi do niedokrwistości hemolitycznej, uszkodzeń wątroby, zaćmy, przewlekłych zapaleń skóry.
Zaś wyniki stężenia DNT wynosiły od 9100 mikrogramów (9,1 miligramów) na litr wody do poniżej 0,5 mikrogramów. W tym wypadku też jest czym się martwić, bo DNT u ludzi może powodować raka, upośledza płodność, kumuluje się w organizmie.
Nie powinno ich w ogóle tu być
W tak zwanych "ujęciu 900" i otworze II/11 - które oddalone są od domów i ogródków działkowych zaledwie kilka metrów - badania wykazały obecność materiałów wybuchowych w wodzie gruntowej.
W wodzie wykryto też inne materiały wybuchowe: heksogen, oktogen, tetryl, heksyl czy nitropentę. To związki, dla których nawet nie ma dopuszczalnych norm, bo nie powinny w ogóle znajdować się w wodach gruntowych.
Część z nich (w tym TNT) w swojej ofercie ma Nitro-Chem. Droga migracji tych substancji prowadzi w pobliże zakładu, bo największe stężenia TNT i DNT odkryto w wodach gruntowych obok budynków Nitro-Chemu, w których są one produkowane.
"Realne zagrożenie dla życia ludzkiego"
Pod koniec września spółka Chemwik (należy do niej oczyszczalnia miejska) skierowała do Krzysztofa Kozłowskiego, prezesa Nitro-Chemu żądanie "zaprzestania odprowadzania do urządzeń kanalizacyjnych (...) ścieków zawierających dinitrotoulen i trinitrotoulen, jako że te substancje chemiczne, nie ulegając biodegradacji i charakteryzując się toksycznością stanowią istotne, realne zagrożenie dla stanu środowiska oraz zdrowia i życia ludzkiego".
Do pisma dołączono wyniki badań ścieków Nitro-Chemu. Z kolei do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Bydgoszczy Chemwik zgłosił "szkodę w środowisku oraz bezpośrednie zagrożenie szkodą w środowisku - w wodach i w powierzchni ziemi - spowodowane uwolnieniem do środowiska toksycznych substancji związanych z produkcją dinitrotoulenu (DNT) i trinitrotoulenu (TNT) przez Zakłady Chemiczne Nitro-Chem S.A.".
Stanowcze zaprzeczenie Nitro-Chemu
Prezes Kozłowski nie zgodził się wystąpić przed kamerą w reportażu "Wody skażone trotylem" "Superwizjera" TVN. Zaprzeczył zarzutom stawianym przez spółkę Chemwik. Nitro-Chem odpowiedział pisemnie na pytania dziennikarzy.
Zakład stwierdził, że nie zna wyników badań zleconych przez Chemwik. Stanowczo zaprzeczył zatruwaniu wód i ziemi. Spółka zapewniła, że prowadzi własne badania, które wykluczyły skażenia. Pozostałości z produkcji trotylu są zatężane, a następnie utylizowane w specjalnym zakładzie. Pozostałe ścieki Nitro-Chem oczyszcza, a dopiero później kieruje do oczyszczalni w Bydgoszczy.
Podczyszczalnia Nitro-Chemu zaczęła oficjalnie działać dopiero kilka miesięcy temu, w trakcie realizowania reportażu "Superwizjera". Dziennikarzom nie pozwolono sfilmować jej działania. Nitro-Chem nie wpuszcza także bydgoskich kontrolerów z Chemwiku.
Państwowy potentat prowadzi spór z bydgoską oczyszczalnią i miastem. Nitro-Chem zarzuca miastu i oczyszczalni zawyżanie cen za oczyszczanie ścieków. - Spór sądowy jest w początkowej fazie, a na łączną kwotę roszczeń składać się będą różne elementy składowe. Ostatecznie o ich wysokości rozstrzygnie sąd – mówiła "Gazecie Wyborczej" Joanna Żarnowska z Nitro-Chemu.
Woda o kolorze coli
Materiały wybuchowe w wodzie gruntowej to niedawne odkrycie. Ale mieszkańcy Łęgnowa od lat wiedzą, że żyją na ziemi zatrutej przez inne chemikalia. W sąsiedztwie Łęgnowa znajduje się bowiem pięćset hektarów dawnych bydgoskich Zakładów Chemicznych Zachem. Produkowano tam chemikalia i materiały wybuchowe.
Tysiące ton toksycznych odpadów składowano na ogromnym terenie Zachemu. Przez lata chemikalia przenikały do gleby i wód gruntowych. Trucizny spłynęły pod domy, działki i pola uprawne. Toksyny cały czas zbliżają się do Wisły.
W Łęgnowie mieszka Renata Włazik, która walczy ze skażeniem na swoim osiedlu. W pełni poświęca się nagłośnieniu sprawy. Jeździ po kraju i pokazuje wodę kolorem przypominającą colę, która pochodzi z łęgnowskich studzienek. Dopiero od dziennikarzy "Superwizjera" dowiedziała się o nieznanych dotąd truciznach - TNT i DNT.
Autor: Maciej Duda, Łukasz Ruciński / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN