Pierwszy przywódca Solidarności, były prezydent Lech Wałęsa złożył kwiaty pod krzyżem-pomnikiem przy katowickiej kopalni Wujek. - Kiedy ja staję w takim miejscu, zawsze sumienie pyta mnie, czy musiało do tego dojść? (...) I sumienie pyta mnie, czy można było tego uniknąć, czy zrobiłem wszystko, czy zrobiliśmy wszystko, aby do tego nie doszło? Ale kiedy do tego doszło i jest to nieodwracalne, to sumienie mnie pyta, czy ta ofiara przynosi efekty? Czy ta ofiara naprowadza nas na właściwe tory? Czy ją szanujemy? Czy warto było ponieść tę ofiarę? - mówił Wałęsa.
Pierwszy przywódca Solidarności przyjechał do Katowic na kilkanaście dni przed 16 grudnia, kiedy odbędą się główne obchody 30. rocznicy krwawej pacyfikacji kopalni. Pytany, dlaczego nie pojawi się na głównych uroczystościach, tłumaczył, że gdy przyjeżdża w to miejsce, "trochę maltretuje" go sumienie.
Katowice w 1981
Proszony przez dziennikarzy pierwszy lider Solidarności wspominał w Katowicach chwile przed jego zatrzymaniem w 1981 r. Rozmawiał wówczas telefonicznie z jednym z generałów, któremu deklarował, że jeżeli gdziekolwiek będzie groziło rozwiązanie siłowe, jest gotów stawić się i wyprowadzić ludzi, by nie polała się krew. W odpowiedzi generał dał mu do zrozumienia, że jest wojna i chodzi o to, żeby "przestraszyć naród, żeby naród nie lekceważył wojny - musi być ofiara".
- Dlatego teraz szukam odpowiedzi, czy ta ofiara była wybrana z premedytacją, przeliczona, na przestraszenie Polski, by przypadkiem nie lekceważono stanu wojennego - przyznał Wałęsa. Jak dodał, zdawał sobie w tym czasie sprawę "z końca pewnego okresu". Poprosił przy tym media o pomoc w odszukaniu red. Ewy Pawłowskiej z ówczesnej "Trybuny Ludu", która - jak mówił - nagrała wówczas taśmę z jego wypowiedziami o ówczesnym oglądzie sytuacji, a do której dotąd nie udało mu się dotrzeć.
"Dwa grudnie"
Wałęsa zaznaczył również, że należy rozpatrywać "dwa grudnie". - Pierwszy, który też prowadziłem w 1970 r., to był inny grudzień - nie byliśmy w ogóle zorganizowani, to była bardziej anarchia niż walka. Rozliczenia tamtego grudnia są trudne, bo w tamtym grudniu popełniłem błędy - nie zrzeszyłem się ze stoczniami, z Gdynią, poddałem strajk wcześniej i potem siły poszły i wystrzelały w Gdyni trochę ludzi - wskazał dawny lider Solidarności.
- Gdybym tego błędu nie popełnił i zrobił to, co zrobiłem w 1980 r., nie byłoby tamtej ofiary. Jako robotnik, stoczniowiec, jestem wściekły - płaczę nad kumplami, że zginęli, ale jako strateg zastanawiam się, jakby się potoczyły losy, gdybyśmy zdobyli miasto - niezorganizowani, bez znajomości rzeczy. Ile by było więcej ofiar, a może nie byłoby wcale. To są pytania, które nie pozwalają dobrze rozliczyć tamtego czasu. Ten czas (grudnia 1981 r.) można rozliczyć - dodał Wałęsa.
Kara dla autorów
Poproszony jednak o komentarz, czy kara dwóch lat więzienia dla autorów stanu wojennego jest adekwatna (w czwartek takich kar zażądał prokurator w mowie końcowej procesu b. szefa PZPR Stanisława Kani i b. szefa MSW gen Czesława Kiszczaka) Wałęsa odmówił.
- Politycy powinni tworzyć programy na dziś i jutro i iść do przodu. Powinni stwarzać warunki do wszelkich rozliczeń, ale nie powinni się brać za rozliczenia. W demokratycznym państwie są powołane do tego struktury ( ), ale niech się odczepią od tego politycy - zaapelował były prezydent.
Dalsze obchody
Po złożeniu kwiatów Wałęsa odwiedził muzeum przy kopalni Wujek. Obejrzał m.in. makietę, przedstawiającą przebieg pacyfikacji kopalni przez oddziały ZOMO - oprowadzany przez przedstawicieli Społecznego Komitetu Górników KWK Wujek Poległych 16 grudnia 1981 r.: Krzysztofa Pluszczyka i Stanisława Płatka.
Wałęsa wpisał do księgi pamiątkowej muzeum tekst: "Dziękuję za kultywowanie pamięci o latach walki o demokratyczną Polskę i o ludziach, którzy w tej walce uczestniczyli. Szczęść Boże". Wygłosił też krótkie przemówienie do odwiedzającej to miejsce grupy młodzieży z Siemianowic Śląskich. Po południu wziął udział w barbórkowych uroczystościach Katowickiego Holdingu Węglowego w Teatrze Śląskim.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24