Jak się żyje wewnątrz i wokół strefy objętej stanem wyjątkowym? O tym rozmawiali goście programu "Strefa zamknięta" w TVN24. - Ludzie tutaj się coraz bardziej boja. Mają świadomość, że za jakiś czas będziemy znajdować ciała w lesie - mówił Adam Wajrak, dziennikarz "Gazety Wyborczej" . - Opinie mieszkańców są bardzo zróżnicowane, natomiast atmosfera napięcia i stresu jest mocno zauważalna - relacjonowała z kolei Joanna Łapińska, mieszkanka Białowieży.
Pas przygraniczny z Białorusią (183 miejscowości) od 2 września objęty jest obszarem stanu wyjątkowego. Obowiązują tam liczne ograniczenia, w tym zakaz wstępu między innymi dla dziennikarzy, lekarzy, prawników i organizacji pomocowych.
O tym, jak się żyje w tej strefie, a także w miejscowościach położonych blisko niej, rozmawiali w piątek goście gospodarza "Faktów" TVN Piotra Marciniaka: Joanna Łapińska, mieszkanka Białowieży i członkini grupy Lokalsi, Mateusz Wodziński, mieszkaniec wsi Łapicze przy granicy z Białorusią oraz Adam Wajrak, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i mieszkaniec wsi Teremiski w Puszczy Białowieskiej, położonej tuż przy strefie stanu wyjątkowego.
Wajrak: ci ludzie będą umierać
- Ludzie się tutaj coraz bardziej boja. Mają świadomość, że za jakiś czas będziemy znajdować ciała w lesie - mówił Wajrak. - Ci ludzie przez push-backi ukrywają się przed polską Strażą Graniczną, boją się także Białorusinów, którzy ich wypychają. W pewnym sensie chowają się przed wszystkimi, bo boją się, że każdy może zgłosić ich obecność Straży Granicznej - dodał dziennikarz.
Ostrzegł, że "ci ludzie będą umierać". - Ja bym umarł, pan by umarł, każdy by umarł - stwierdził. - My tą polityką możemy nasze urocze, wspaniałe Podlasie, piękne, tolerancyjne miejsce, zamienić w Morze Śródziemne, w tym negatywnym znaczeniu. Myślę o tym z przerażeniem - przyznał dziennikarz.
- Białorusini tak samo od pewnego momentu grają strachem. To jest taki ping-pong, takie licytowanie się, kto będzie twardszy wobec tych ludzi, którzy są de facto ofiarami - mówił Wajrak.
Jak dodał, "ci ludzie są oszukani przez reżim Łukaszenki, przez białoruskich pograniczników, a później są traktowani bardzo źle przez polskie państwo".
Łapińska: my siedzimy w ciepłych domach, a w lesie zamarzają ludzie
- Opinie mieszkańców są bardzo zróżnicowane, natomiast atmosfera napięcia i stresu jest mocno zauważalna - mówiła Joanna Łapińska, mieszkanka Białowieży. - Nawet jeżeli nie spotykamy uchodźców na swojej drodze, to mamy świadomość, że temperatura spada już w nocy poniżej zera, dzisiaj rano pojawił się szron. To budzi przerażenie, że my tu siedzimy w ciepłych domach, a w lesie zamarzają ludzie. Nikt już nie ma wątpliwości, że ci ludzie są wokół nas - przyznała.
Łapińska tylko raz spotkała grupę uchodźców. - Byli spokojni. Tacy sympatyczni ludzie, tylko totalnie bezradni. Trudno się było z nimi skontaktować, bo słabo mówili po angielsku. Wiedzieli, że są w Polsce. Już cztery razy byli wypchnięci na Białoruś - mówiła.
Jak relacjonowała, nie byli oni należycie przygotowani na warunki pogodowe w Polsce. Choć byli ubrani w kurtki, wielu z nich nie miało ciepłych butów, a jedna osoba nie miała nawet skarpetek. - Ten człowiek, którego ja spotkałam nie był w świetle kamer. Miał cienkie kalosze i nie miał skarpet. On nie chciał przede mną odgrywać ofiary - przekonywała. - Myśmy widzieli całe to obozowisko. To są ludzie, którzy znaleźli się w potrzasku - dodała.
Jak mówiła, do tej pory nigdy nie miała zastrzeżeń do Straży Granicznej. - Mieszkańcy tutaj zawsze pozytywnie postrzegali tę formację. W tej chwili jej wizerunek, z powodów politycznych, jest nadszarpywany - stwierdziła pani Joanna.
Wodziński: oni są w potrzasku
- Myślę, że jak ci ludzie docierali do Polski, to nie zdawali sobie sprawy z tego, jaka panuje tutaj sytuacja, że tak naprawdę nie będzie przejścia ani do Polski, czy dalej gdzieś na Zachód, ani z powrotem do Mińska czy do ich domu - powiedział Mateusz Wodziński.
Jak relacjonował, większość migrantów jest w szoku. - Oni są w potrzasku. Nie są przygotowani na taką zimę, jaka u nas będzie - ocenił.
Jak mówił, sytuacja przy granicy jest "skomplikowana". - Są różne kontrowersje co do postępowania wobec tych ludzi. Nie obwiniałbym Straży Granicznej, to są decyzje rządu, a funkcjonariusze jedynie wykonują rozkazy - stwierdził.
Stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią
Stan wyjątkowy został ogłoszony w odpowiedzi na pojawiających się migrantów, głównie z państw Bliskiego Wschodu i Afryki. Są oni sprowadzani przez władze Białorusi i wysyłani na granicę z Polską. Rząd utrzymuje, że to element wojny hybrydowej prowadzonej przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24