Nie ma możliwości, żeby uwzględnić te podwyżki w takiej wysokości, bo to kosztowałoby 17 miliardów złotych rocznie - podkreślił w "Rozmowie Piaseckiego" szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Żądania płacowe nauczycieli gość TVN24 i tvn24.pl nazwał "całkowicie zaporowymi". Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się po tysiąc złotych podwyżki.
W poniedziałek przerwane zostały rozmowy strony rządowej z nauczycielskimi związkami zawodowymi w sprawie podwyżek pensji nauczycieli. Mają być wznowione 1 kwietnia. Nauczyciele grożą strajkiem.
O sytuacji nauczycieli i rozmowach z protestującymi związkowcami mówił w środę, w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.
"Żądania całkowicie zaporowe"
- Te żądania, które formułuje pan [Sławomir, szef ZNP - red.] Broniarz, są żądaniami całkowicie zaporowymi, które nie są nastawione na to, żeby coś uzyskać, tylko są nastawione na to, żeby nie było porozumienia - ocenił.
- To jest żądanie podwyżki wyższej niż wynosi w Polsce płaca minimalna [2250 złotych od 1 stycznia 2019 roku - przyp. red.] i to znacząco wyższej, a dodatkowo nie uwzględnia tego, że już jednak pewne podwyżki nauczycielom przez nasz rząd zostały zaproponowane - stwierdził gość "Rozmowy Piaseckiego".
- W tym roku, biorąc pod uwagę również podwyżkę wrześniową, którą przesunęliśmy z następnego roku, to będzie średnio 370 złotych na każdego nauczyciela - precyzował Sasin.
- My startujemy z bardzo niskiego pułapu, ponieważ rząd PO-PSL zamroził pensje nauczycieli - przekonywał jednocześnie. - Gdyby przez te lata pieniądze nie były zamrożone, (...) dzisiaj mówilibyśmy o zupełnie innej sytuacji nauczycieli - podkreślił.
"Będziemy pokazywać różnego rodzaju propozycje"
Przewodniczący Komitetu Stałego Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dopytywany, czy rząd w najbliższych dniach przedstawi nowe propozycje związane z podwyżkami dla nauczycieli, odpowiedział: - Będziemy pokazywać różnego rodzaju propozycje.
- Nie sądzę, abyśmy mogli mówić o tym, że tego typu żądania, które są formułowane, mogły być uwzględnione. One w takiej wysokości na pewno uwzględnione nie będą - zaznaczył.
- Nie ma na pewno możliwości, żeby uwzględnić te podwyżki w takiej wysokości, w jakiej chce pan Broniarz - powtórzył. - To kosztowałoby 17 miliardów złotych rocznie - sprecyzował Sasin.
Nauczycielskie związki zawodowe, które weszły w spór z rządem, reprezentują kilkaset tysięcy osób pracujących w oświacie i występują z różnymi żądaniami.
"Solidarność" domaga się podniesienia płac w oświacie na poziomie podobnym jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż o 650 złotych od stycznia tego roku i kolejnych 15 procent od stycznia 2020 roku do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela. ZNP od początku żąda podwyżki w wysokości 1000 złotych z wyrównaniem od stycznia. Ten postulat popiera również Forum Związków Zawodowych.
Trzynasta emerytura również w roku 2020? Sasin: jeśli PiS wygra wybory
Sasin pytany było również o uwzględnienie w budżecie na rok 2020 tak zwanej trzynastki dla emerytów. Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt ustawy w tej sprawie. W ramach nowego programu emeryci i renciści mają otrzymać jednorazowo 1100 złotych brutto, czyli 888 złotych "na rękę".
- Jeśli jesienią Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory i będzie rządziło w 2020 roku, to "trzynasta emerytura" też będzie wypłacona również w roku 2020 - zapewnił.
Dopytywany, dlaczego "trzynastka" nie jest zapisana ustawowo jako wydatek coroczny, a na razie traktowana jest jako jednorazowy, powiedział: - Dlatego, że nie antycypujemy tego, co się wydarzy jesienią. Chcemy bardzo wygrać te wybory [parlamentarne - przyp. red.] również po to, aby móc emerytom i rencistom powiedzieć, że w latach następnych ta emerytura będzie wypłacana i to jest nasze zobowiązanie - przekonywał gość "Rozmowy Piaseckiego".
"Nie ma żadnej potrzeby nowelizacji budżetu"
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów mówił również o to, czy budżet może ulec zmianom w związku z obietnicami wyborczymi PiS. - Budżet już jest faktem, jest faktem ostatecznym - stwierdził.
- Nie ma żadnej potrzeby nowelizacji budżetu. W ramach tego budżetu, który jest już w realizacji, te nasze obietnice na ten rok zostaną uwzględnione - dodał Sasin.
Odniósł się także do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który mówił we wtorek, że "rząd będzie starał się "utrzymać deficyt w ryzach unijnych, nie przekroczyć 3 procent PKB, a także utrzymać w ryzach stabilizującej reguły wydatkowej". Stwierdził, że "to jest komunikat uspokajający". - Jest odpowiedzią na te wątpliwości, które są formułowane w przestrzeni publicznej, że będzie jakaś potrzeba zadłużania się, żeby zrealizować nasze obietnice - ocenił.
- Nie będzie absolutnie żadnej potrzeby ani okoliczności, żebyśmy mieli przekraczać 3 procent PKB, jeśli chodzi o deficyt, inaczej niż w poprzednich latach - stwierdził.
Wysokość deficytu na poziomie 3 procent Sasin określił jako "bardzo optymistyczną zapowiedź". - Te 3 procent to jest nie tylko taka magiczna, ale i prawna granica, której nie powinno się przekraczać - podkreślił gość "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24