Agnieszka Kaszuba, dziennikarka "Faktu", została zatrzymana przez policję, gdy w poniedziałek jechała za autokarem wiozącym migrantów niedaleko granicy polsko-białoruskiej – napisał dziennik. Według "Faktu" do zatrzymania doszło poza obszarem objętym stanem wyjątkowym. - Nie było żadnego zatrzymania, mieliśmy do czynienia z kontrolą drogową - odpowiada policja.
W poniedziałek "Fakt" poinformował, że jego dziennikarka Agnieszka Kaszuba została zatrzymana przez policję, gdy jechała za autokarem wiozącym migrantów w okolicach granicy polsko-białoruskiej. Jak donosi dziennik, reporterka przyglądała się wcześniej interwencji Straży Granicznej wobec grupy migrantów nieopodal Zalewu Siemianówka, a następnie przy budynku Straży Granicznej w Michałowie. "Nie jest to teren objęty stanem wyjątkowym, co oznacza, że działalność mediów nie jest tam niedozwolona" - pisze "Fakt".
Agnieszka Kaszuba, dziennikarka "Faktu": zostałam zatrzymana
Dziennikarka została zatrzymana w związku z "możliwością popełnienia przestępstwa polegającego na jechaniu za pojazdami Straży Granicznej" – napisał "Fakt".
Kaszuba opisywała sytuację w rozmowie z TVN24. - Wczoraj po południu relacjonowaliśmy zatrzymanie grupy uchodźców - mówiła. - Pojechaliśmy za autokarem, który transportował ich, mieliśmy nadzieję, do ośrodka strzeżonego w Białymstoku. Jednak w Białymstoku okazało się, że autokar w obstawie samochodów Straży Granicznej jedzie w kierunku granicy - powiedziała.
- Postanowiliśmy pojechać za autokarem. Za Supraślem, przed Krynkami, około 12 kilometrów przed terenem objętym stanem wyjątkowym zatrzymała nas policja. Funkcjonariusz powiedział nam, że dostał zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które miało polegać na utrudnianiu pracy Straży Granicznej. My jechaliśmy tylko za strażnikami, jechaliśmy zgodnie z przepisami, nie świeciliśmy długimi światłami, w żaden sposób nie utrudnialiśmy im pracy. Próbowaliśmy relacjonować przebieg wydarzeń - wyjaśniała.
Dodała, że kontrola "przedłużała się". - Nie trwała standardowych 10-15 minut. Byliśmy zatrzymani około godziny - powiedziała. Dodała, że funkcjonariusz pozwolił im odjechać po rozmowie z kimś przez telefon.
Policja: nie było zatrzymania
Sprawę komentował w rozmowie z TVN24 podinspektor Tomasz Krupa, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - Nie było żadnego zatrzymania, mieliśmy do czynienia z kontrolą drogową przeprowadzoną przez umundurowany patrol policjantów - powiedział.
Dodał, że "faktycznie policjanci otrzymali zgłoszenie o możliwości utrudniania czynności wykonywanych przez Straż Graniczną". - Obowiązkiem w takiej sytuacji jest interweniować, stąd też ta kontrola drogowa - zaznaczył.
- Policjanci, co widać na materiale filmowym zamieszczonym przez dziennikarkę, od samego początku informowali w związku z czym te czynności wykonują. Absolutnie nic nie było ukrywane, a cała czynność prowadzona przez policjantów była nagrywana - zaznaczył. Stwierdził, że kontrola trwała 20 minut, a wydłużyło ją to, że dziennikarka nie potrafiła wskazać gaśnicy i trójkąta w aucie i dzwoniła zapytać o to użytkownika pojazdu. Została ukarana mandatem 100 zł za brak trójkąta ostrzegawczego - dodał podinsp. Krupa.
Stan wyjątkowy na granicy polsko-białoruskiej
Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim). Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Na obszarze objętym stanem wyjątkowym nie mogą pracować media. Wszystkie informacje pochodzące z tego rejonu są przekazywane opinii publicznej przez czynniki oficjalne.
Przedstawiciele rządu uzasadniali konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową" oraz rosyjskimi ćwiczeniami wojskowymi Zapad.
Mariusz Kamiński o przedłużeniu stanu wyjątkowego
W poniedziałek szef MSWiA Mariusz Kamiński zapowiedział, że będzie rekomendował rządowi przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Uzasadniając potrzebę przedłużenia stanu wyjątkowego, minister spraw wewnętrznych i administracji mówił o prowokacjach służb białoruskich, wskazując, że polscy funkcjonariusze na granicy polsko-białoruskiej mają "stalowe nerwy, wiedząc, z kim mają do czynienia". O prowokacjach wobec polskich służb mówił na tej samej konferencji także szef MON Mariusz Błaszczak.
Straż Graniczna: 339 prób nielegalnego przekroczenia granicy
339 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej odnotowała w poniedziałek Straż Graniczna – przekazała we wtorek rzeczniczka tej formacji ppor. Anna Michalska. "Zatrzymaliśmy piętnastu obywateli Iraku. Pozostałe próby zostały udaremnione" - powiedziała.
Jak dodała Michalska, funkcjonariusze SG pełniący służbę na odcinku granicy z Białorusią zatrzymali czterech cudzoziemców za pomocnictwo - to obywatele: Tadżykistanu, Gruzji, Syrii i Białorusi.
Źródło: "Fakt", TVN24