Posłanki Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska i Dorota Niedziela zwracają uwagę na fatalne warunki, w jakich znajdują się konie ze stadniny w Janowie Podlaskim. - Okazało się, że one nie miały wymienianej ściółki w boksach przez pięć miesięcy. To jest rzecz, którą przeciętnie robi się w stajni raz w tygodniu - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 Joanna Kluzik-Rostkowska. Z kolei Karolina Wajda z Akademii Sztuki Jeździeckiej podkreślała, że "żeby prowadzić stadninę, potrzebne jest poświęcenie, oddanie i miłość do tych zwierząt".
Posłanki Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska i Dorota Niedziela pojechały w środę z interwencją poselską do stadniny koni w Janowie Podlaskim. O warunkach, w jakich zastały zwierzęta, Kluzik-Rostkowska mówiła w czwartek w "Faktach po Faktach" w TVN24. - Cała historia zaczęła się 19 lutego 2016 roku, kiedy to "dobra zmiana" postanowiła wyrzucić szefów dwóch największych, najbardziej znanych stadnin, czyli Marka Trelę z Janowa Podlaskiego i Jerzego Białoboka z Michałowa - podkreśla. - My wtedy bardzo ostro protestowaliśmy przeciwko temu i prosiliśmy, żeby wycofano się z tych decyzji. Ale przyznam szczerze, że nawet ja nie podejrzewałam wtedy, że po tych kilku latach będzie sytuacja, w której będziemy się zastanawiać, w jakiej kondycji są nasze janowskie konie - dodaje.
"To jest obniżenie ich wartości"
- Okazało się, że one nie miały wymienianej ściółki w boksach przez pięć miesięcy . To jest rzecz, którą przeciętnie robi się w stajni raz w tygodniu. One przez pięć miesięcy stały bez tej wymiany - twierdzi posłanka Koalicji Obywatelskiej. Dodaje, że w tym czasie też "żadne końskie kopyta nie widziały kowala". - Szczególnie dla młodych koni, które miały być naszą chlubą, to jakby stworzyć sytuację, w której zawsze będą miały jakieś problemy ortopedyczne. Pomijając kwestię niewygody i cierpienia, to jest obniżenie ich wartości - dodaje.
- Wydaje się, że kiedy wcześniejszy szef stadniny uznał, że już i tak nie będzie mógł tam pracować, po prostu wszystko odpuścił, ale to jest miejsce, w którym pracuje ponad sześćdziesiąt osób i dlaczego tego nie widział koniuszy, co robili stajenni, którzy tak naprawdę są od karmienia koni i czyszczenia boksów? - zastanawia się Joanna Kluzik-Rostkowska. Posłanka wskazuje, że na miejscu był "fatalnej jakości owies, siano i wielki znak zapytania" w temacie szczepień koni, co jej zdaniem powinno być przeprowadzane co najmniej raz w roku. - Konie również dwa razy w roku powinny być odrobaczone - podkreśla.
Karolina Wajda z Akademii Sztuki Jeździeckiej zwracała uwagę, że "konie potrzebują tego, czego nie może im dać zwykły dyrektor, czy osoba, która pracuje od godziny 9 do 18". - Mają w sobie tę specyfikę, że tam nie ma godzin pracy i żeby prowadzić stadninę, potrzebne jest poświęcenie, oddanie i miłość do tych zwierząt - mówi w rozmowie w "Faktach po Faktach" w TVN24. - Rozumiem intencje ludzi, którzy próbowali to zmienić, że umiejscowienie dobrego menedżera na stanowisku dyrektora stadniny poprawi sytuację. Tyle, że hodowla koni kieruje się pewną specyfiką i jest jeszcze trudniejsza od hodowli innych zwierząt. Jeśli ktoś nie ma doświadczenia, to nie może umiejętnie nadzorować pracy innych ludzi - dodaje.
Ministerstwo rolnictwa: zwierzęta są utrzymywane w odpowiednich dla nich warunkach
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi odpiera te zarzuty. W oświadczeniu przesłanym "Faktom" TVN twierdzi, że "doniesienia o skandalicznych warunkach trzymania koni w Stadninie Koni Arabskich w Janowie Podlaskim nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości".
"Zwierzęta są utrzymywane w odpowiednich dla nich warunkach i są w dobrej kondycji. Zapewniona jest pasza wysokiej jakości, jak również na bieżąco przeprowadzane są odpowiednie zabiegi pielęgnacyjne i weterynaryjne" - podkreślił resort.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24