To jest rzeczywiście wielki dramat rodziny, tyle tylko, że zaciekłe dochodzenie sprawiedliwości w sytuacji, kiedy syn ofiary pełni jednocześnie funkcję ministra i prokuratora generalnego, to jest główny problem - oceniła w "Jeden na jeden" profesor Ewa Łętowska, odnosząc się do działań państwa w sprawie śmierci ojca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. - Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której gorliwość, staranność, ostentacyjna gotowość zajęcia się sprawą jest nadmiarowa - dodała.
Reporterka "Czarno na białym" TVN24 Marta Gordziewicz w reportażach "Operacja Ziobry" oraz "Państwo Ziobry" pokazała działania śledczych w związku ze śmiercią (w 2006 roku) ojca obecnego ministra sprawiedliwości. Sprawa była dwa razy umarzana przez niezależną od Zbigniewa Ziobry prokuraturę. Gdy PiS przejął władzę, zaangażowały się w nią zarówno nadzorowana już przez Ziobrę prokuratura, jak i kierowane przez niego Ministerstwo Sprawiedliwości.
Profesor Łętowska: nie mamy jako publiczność przekonania, że tutaj jest wszystko w porządku
Do sprawy w "Jeden na jeden" odniosła się profesor Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku oraz pierwsza rzecznik praw obywatelskich. - To jest rzeczywiście wielki dramat rodziny (…), tyle tylko, że sytuacja takiego bardzo zaciekłego dochodzenia sprawiedliwości w sytuacji, kiedy syn ofiary pełni jednocześnie funkcję ministra i prokuratora generalnego, to jest główny problem - oceniła.
- Mamy w Kodeksie postępowania administracyjnego, którego się tu oczywiście nie stosuje, przepis, który mówi o tym, co się dzieje wtedy, kiedy jest podejrzenie, że osoba, która ma rozstrzygać administracyjnie jako organ jakąś kwestię, jest uwikłana w tę sytuację - zaznaczyła profesor, podkreślając jednak, że do sytuacji takich, jak w przypadku ministra Ziobry, "my nie mamy stosownych przepisów". - Tutaj już gra rolę trochę przyzwoitość, trochę zwyczaj - dodała.
- Problem nasz polega na tym, że niezależnie od tego, co w środku myśli sobie pan minister, jak dalece on nawet może chcieć być niezależny, on musi to w odpowiedni sposób zademonstrować. To, czego brakuje (…), to jest właśnie to, że my ciągle stykamy się z sytuacją, w której nie mamy, jako publiczność, przekonania, że rzeczywiście tutaj jest wszystko w porządku - powiedziała.
Profesor przytoczyła przykład króla Belgów Baudouina I. - Kiedy miał podpisać ustawę, która została przyjęta przez parlament, dotyczącą zezwolenia na aborcję - on był bardzo wierzącym katolikiem i nie chciał tego podpisać - on wtedy na trzy dni abdykował po to, żeby ten dekret podpisał przewodniczący parlamentu. Nie chciał podpisać, ale chciał zademonstrować swoją bezstronność - zaznaczyła.
Profesor Łętowska: ostentacyjna gotowość zajęcia się sprawą jest nadmiarowa
Profesor zaznaczyła, że "każda administracja, każda władza ma pewne właściwości dotyczące psychologii podwładnych ministra". - Ja nawet nie kwestionuję, że prokuratura może nie dostać od ministra impulsu, żeby we właściwy sposób się zachować, ale ona sama usłużnie będzie coś robiła - mówiła Łętowska.
- Jeżeli przychodzi szary człowiek i powiada: "doznałem ogromnej krzywdy, wobec tego dochodźcie prawidłowo", na to prokuratura mówi, że wszystko jest w porządku. A my mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której gorliwość, staranność, ostentacyjna gotowość zajęcia się sprawą jest nadmiarowa - wskazała.
- Nie wykluczam takiej sytuacji, że te różne objawy usłużności prokuratury, czy usłużnego korzystania z możliwości stwarzanych przez przepisy, one były z inicjatywy oddolnej - wskazała.
Jak powinien zachować się minister? "Na pewno nie tak, jak jesteśmy tego świadkami"
Pytana o to, jak powinien zachować się minister sprawiedliwości i prokurator generalny, profesor powiedziała, że "w każdym razie na pewno nie tak, jak jesteśmy tego świadkami".
- Znany mi jest przykład sędziego Sądu Najwyższego, nie wymienię nazwiska, z którym był problem, czy może dostać nagrodę jubileuszową, dlatego że jest wątpliwość interpretacyjna, czy ma dostateczny staż pracy. (…) Chodziło o to, że 40 lat przepracował, ale na te 40 lat nie składały się tylko lata w sądzie - wspominała.
Podkreśliła, że sędzia ostatecznie nie przyjął nagrody. - Później się okazało, że tę nagrodę mógł dostać. Czy żałował? O ile wiem - nie - dodała.
- To jest kwestia jakiejś zdolności myślenia o efekcie, że jeżeli podejmujemy się służby państwowej, służymy nie tylko sobie, służymy nie tylko w granicach kompetencji, które nam dali, ale mamy dawać pewien obraz, jak powinno państwo funkcjonować rzetelnie, nie tylko legalnie. Państwo ma funkcjonować rzetelnie i tutaj tego brakuje - oceniła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24