Po publikacji tvn24.pl sprawdzane są okoliczności sprzedaży Strzał przez AMW. Jak poinformował w piątek rzecznik MON płk Jacek Sońta, Żandarmeria Wojskowa "zabezpieczyła dokumenty oraz sprzęt w miejscu ich składowania". Trwa śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie.
O kulisach transakcji związanej ze sprzedażą Strzał pisaliśmy dwa dni temu. Po publikacji na portalu tvn24.pl artykułu o transakcji, wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak zlecił pilną kontrolę.
Jest śledztwo, trwa kontrola
Działania ŻW, jak zaznaczył rzecznik MON, to standardowe czynności powierzone jej przez prokuraturę. Jednocześnie trwa pilna kontrola prowadzona przez Departament Kontroli MON w AMW i jednostkach oraz instytucjach wojskowych. Ta, zgodnie z zapowiedzią, jest zlecona przez ministra obrony Tomasza Siemoniaka.
W środę prokuratura wszczęła śledztwo ws. sprzedaży w 2012 r. przez Agencję Mienia Wojskowego prywatnej firmie 78 zestawów przeciwlotniczych Strzała-2M, zawierających ponad 150 rakiet.
Jak dowiedział się dziennikarz śledczy tvn24.pl Robert Zieliński, przetarg, na którym można było kupić wojskowy sprzęt odbył się latem 2012 roku i mogła do niego przystąpić każda firma z ważną koncesją na obrót bronią. Najlepszą cenę - choć nie udało nam się ustalić, jaką - zaproponowała firma ze Śląska, która zajmuje się m.in. ochroną i usługami detektywistycznymi. Jak podejrzewają prokuratura i ABW, Agencja mogła tą transakcją złamać traktat z Wassenaar, który ogranicza obrót tego typu bronią.
Strzały "całkowicie nieprzydane wojsku"
Jak przekonywało MON, już w 2011 r. uznano, iż wyprodukowane 30-40 lat temu zestawy rakietowe Strzała 2-M są całkowicie nieprzydane wojsku i przekazano je do Agencji Mienia Wojskowego.
Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak mówił w środę że zna sprawę i że służby, które badały transakcję, nie sygnalizowały nieprawidłowości, a próba eksportu została udaremniona przez Ministerstwo Gospodarki.
Przekonywał, że elementy zestawów nie działały, sprzęt był pozbawiony cech bojowych. Napisał na Twitterze, że zestawy sprzedane przez AMW nie nadają się do użytku. "Nie zestrzelą nawet wróbelka" - bagatelizował. Poinformował zarazem, że po medialnych doniesieniach o możliwej próbie nielegalnego eksportu zlecił pilną kontrolę, by sprawdzić, czy działania po stronie wojska były prawidłowe.
Tymczasem były wiceminister obrony narodowej gen. Waldemar Skrzypczak, wyjaśniał w rozmowie z TVN24, że jeżeli ktoś posiada odpowiednią wiedzę, to będzie w stanie odtworzyć walory bojowe rakiet. Podkreślał, że jest to bardzo niebezpieczna broń.
Autor: jl//rzw/kdj / Źródło: PAP,tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF