Dziś tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie w związku z aborcją. Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki - powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pani Joanna, która komentowała czwartkową konferencję komendanta głównego policji w jej sprawie.
W ostatnich dniach trwa dyskusja o sprawie pani Joanny, która zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. W krakowskim szpitalu spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji. Funkcjonariusze zabrali jej laptop i telefon. Sprawę przedstawiły "Fakty" TVN.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptopa i telefon
Sąd, rozpatrując skargę na zabranie telefonu i nakazując jego zwrot, przypomniał policjantom, że pani Joanna nie była podejrzaną ani nawet nie brano pod uwagę stawiania jej zarzutów.
W czwartek komendant główny policji Jarosław Szymczyk zaprezentował na konferencji prasowej nagrania, na których zarejestrowano wezwanie pogotowia na numer alarmowy przez lekarkę pani Joanny oraz przyjęcie zgłoszenia w tej sprawie przez policję. Na pytanie TVN24 o czynności dokonane przez policję w szpitalu, Szymczyk odpowiedział, że "jest to normalna procedura w przypadku osób, co do których mamy podejrzenie, że chcą targnąć się na własne życie".
CZYTAJ WIĘCEJ: Sprawa pani Joanny. Policja pokazała nagrania
"Tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie"
Pani Joanna odniosła się do treści przedstawionych na konferencji w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". - Dziś tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie w związku z aborcją. Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki - powiedziała kobieta.
Pani Joanna komentowała też jedno z zaprezentowanych na konferencji prasowej nagrań, które przypominamy poniżej.
- Zostałam okłamana. Nagranie zgłoszenia lekarki potwierdza, że pani doktor mówi do mnie, że rozmawia z pogotowiem, tymczasem rozmawiała z policją. Nie powiedziała mi tego. Sądziłam, że przyjedzie do mnie lekarz, który mi pomoże, bo tak mówiła pani doktor - oświadczyła pani Joanna w rozmowie z "Wyborczą".
- Oburza mnie też i nie zgadzam się na to, że publicznie podawana jest informacja, że cierpię na jakieś zaburzenia. Teraz cała Polska będzie sobie dopowiadać, zgadywać, diagnozować mnie na własną rękę i analizować, na co choruję. Jakie to ma znaczenia? Gdzie ochrona pacjenta? - dodała kobieta.
Pani Joanna potwierdziła też "Wyborczej", że "w rozmowie z lekarką padło słowo samobójstwo". - Ale w kontekście tego, że nie zamierzam sobie nic zrobić, ale źle się czuję - zaznaczyła.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN