W policji mamy do czynienia z mentalnym kryzysem przywództwa. Jeżeli facet odpala granatnik u siebie w gabinecie, to dzisiaj policjanci oczywiście tego otwarcie nie powiedzą, ale w większości śmieją się z tego - mówiła w "Jeden na jeden" liderka Porozumienia, była policjantka Magdalena Sroka, odnosząc się do postępowania funkcjonariuszy i komentarzy komendanta głównego policji w sprawie pani Joanny z Krakowa. - Jaki mają przykład, jeżeli komendant jest sprawcą takiego czynu i nic mu się nie dzieje, nie ma żadnego postępowania, nikt mu nie każe ściągać majtek, kucać i kasłać - pytała.
W ostatnich dniach trwa dyskusja o sprawie pani Joanny, która zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. W krakowskim szpitalu spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji. Funkcjonariusze zabrali jej laptopa i telefon. Sprawę przedstawiły "Fakty" TVN.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptopa i telefon
Sąd, rozpatrując skargę na zabranie telefonu i nakazując jego zwrot, przypomniał policjantom, że pani Joanna nie była podejrzaną ani nawet nie brano pod uwagę stawiania jej zarzutów.
Komendant główny policji Jarosław Szymczyk zaprezentował na konferencji prasowej nagrania, na których zarejestrowano wezwanie na numer alarmowy przez lekarkę pani Joanny oraz przyjęcie zgłoszenia w tej sprawie przez policję. Na pytanie TVN24 o czynności dokonane przez policję w szpitalu Szymczyk odpowiedział, że "jest to normalna procedura w przypadku osób, co do których mamy podejrzenie, że chcą targnąć się na własne życie".
CZYTAJ TAKŻE: Sprawa pani Joanny. Policja pokazała nagrania
- Dziś tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie w związku z aborcją. Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki - skomentowała w wywiadzie czwartkową konferencję prasową policji pani Joanna. Jej pełnomocniczka zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury w związku z działaniami policji.
Sroka: w policji mamy do czynienia z mentalnym kryzysem przywództwa
Sprawę w "Jeden na jeden" komentowała liderka Porozumienia, była policjantka Magdalena Sroka. - Zestawmy dwie sprawy - komendant główny policji, który wwozi na teren RP granatnik z kraju objętego wojną i odpala go w swoim gabinecie. Czy powoduje zagrożenie dla życia i zdrowia wielu ludzi - pytała.
Z drugiej strony - kontynuowała - jest pani Joanna, "która zażywa środek wczesnoporonny, nie popełnia żadnego przestępstwa, jest potraktowana przez funkcjonariuszy jak osoba, której co najmniej już stawiano by zarzuty". - Mam na myśli chociażby czynności przeszukania przez funkcjonariuszki policji, kazanie rozebrania się w sytuacji, gdy ona tak naprawdę potrzebowała pomocy, bo dlatego znalazła się w szpitalu - wyjaśniła.
CZYTAJ TAKŻE: Pani Joanna komentuje konferencję komendanta >>>
- W mojej ocenie w policji mamy do czynienia z mentalnym kryzysem przywództwa. Jeżeli facet odpala granatnik u siebie z gabinecie, to dzisiaj policjanci oczywiście tego otwarcie nie powiedzą, ale w większości śmieją się z tego. Jaki mają przykład, jeżeli komendant jest sprawcą takiego czynu i nic mu się nie dzieje, nie ma żadnego postępowania, nikt mu nie każe ściągać majtek, kucać i kasłać – dodała.
Sroka: wszystkie czynności miały na celu zabezpieczenie materiału dowodowego
Sroka oceniała, że "tak naprawdę w pierwszym momencie, kiedy funkcjonariusze jechali na miejsce tego zdarzenia, oni rzeczywiście mogli przypuszczać, że dochodzi do sytuacji, w której osoba chce się targnąć na swoje życie". - Już pomijając to, czy tak było, czy nie, bo tutaj nie będę oceniała pani Joanny, bo ona mówi co innego, ale jadą i wiedzą o tym od pani doktor, że pani Joanna zażyła tabletkę wczesnoporonną - mówiła.
- I od razu wszystkie czynności, które są potem wykonywane, mają na celu zabezpieczenie materiału dowodowego na potrzeby przyszłego postępowania przygotowawczego w kierunku artykułu 152. (Kodeksu karnego, dotyczy przerwania ciąży za zgodą kobiety - red.) - oceniła.
Jak dodała, "te wszystkie czynności, które oni wykonywali, nie były ukierunkowane na pomoc tej osobie w tej danej sytuacji, a były skierowane na zabezpieczenie materiału na potrzeby tego postępowania".
- Byłam negocjatorem w policji i jeździłam również do przypadków, gdzie osoby chciały targnąć się na własne życie, albo mówiły o tym, albo chciały dokonać tej próby. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby funkcjonariusze w takim momencie postępowali w taki sposób, całkowicie wyzbyty jakiejkolwiek empatii - powiedziała.
Sroka: sprawa pani Joanny to może być sprawa każdej z nas
Sroka oceniła, że "sprawa pani Joanny to może być sprawa każdej z nas, każdej kobiety". - Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, czy kobieta czuje się bezpiecznie w momencie, kiedy otacza ją czterech funkcjonariuszy, gdzie interwencja podejmowana w celu ratowania jej życia, zdrowia, ochrony jest tak przeprowadzona, że tak naprawdę pani Joanna czuje się zaszczuta i ona o tym dokładnie mówi i opisuje całą tę sytuację - powiedziała.
- Poza tym bez jej wiedzy, bez jej obecności zabezpieczany jest laptop. Ja sobie nie wyobrażam czegoś takiego, żeby zupełnie poza obecnością osoby, do której rzecz należy, dokonywać zabezpieczenia. Nie, funkcjonariusze w ten sposób nie powinni postępować i w tej akurat danej sprawie ja widzę bardzo dużo nieprawidłowości - zaznaczyła.
- Oczywiście jest wiele pytań, ponieważ te przeszukanie powinno być również zaakceptowane przez prokuratora. (…) Tej decyzji nie podjęły funkcjonariuszki na miejscu, które miały najlepszy ogląd tej sprawy, tylko oficer dyżurny, który na podstawie relacji, nie będąc na miejscu, mówi: "Dokonać przeszukania i zabezpieczyć telefon komórkowy". Osobie, która chciała targnąć się na własne życie, jak to mówią dzisiaj policjanci, była w bardzo złym stanie - podkreśliła.
- I to jest ta pomoc? Przecież nie. Wiemy doskonale wszyscy, to jest absolutnie jasne, że chodziło o zabezpieczenie materiału na potrzeby dalszego postępowania w kierunku artykułu 152., czyli pomocnictwa w aborcji - dodała.
W jej ocenie "to powoduje, że dzisiaj funkcjonariusze w momencie, kiedy usłyszą słowo aborcja, już stają na baczność". - Tak jak lekarze mają trudność w podejmowaniu decyzji, tak policjanci stają na baczność, ponieważ taka jest dzisiaj narracja - mówiła Sroka.
Policja pokazuje nagrania. Sroka: taka była potrzeba polityczna
Odnosząc się do czwartkowej konferencji komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka, Sroka zaznaczyła, że "pan komendant bardzo skrzętnie ominął fakty, które mogłyby rzucić zupełnie inne światło". - Nie powiedział ani słowa, czy pani Joanna potwierdziła, czy nie potwierdziła chęci popełnienia samobójstwa, tak jak to zgłaszała pani doktor. Pani Joanna twierdzi, że nie - mówiła.
CZYTAJ TAKŻE. Pełnomocniczka pani Joanny: zostanie złożone zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa >>>
- Komendant posłużył się jedynie nagraniami, które są bardzo intymne. Na potrzeby prowadzonego postępowania oczywiście każdy szczegół jest ważny, natomiast czy dzisiaj wszyscy powinni dyskutować, czy panią Joannę chłopak zostawił, czy pani Joanna jest taka, czy inna? Nie - podkreśliła.
- W tej konkretnej sytuacji oczekuję od instytucji państwowych, że będą postępowały zgodnie z prawem, zgodnie z procedurami i nie będzie równych i równiejszych - dodała.
W jej ocenie ujawnienie nagrań było "potrzebą polityczną".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24