Andrzej Duda, który półtora roku temu, jak to ujął, "uwolnił" sądy od sprawy Mariusza Kamińskiego, ułaskawiając go, teraz w swoisty sposób uwalnia też sam siebie z uznania uchwały Sądu Najwyższego. Sąd orzekł, że prezydent nie mógł ułaskawić osoby nie uznanej jeszcze prawomocnie za winną. Warto w tej sprawie zwrócić uwagę na często powtarzany przez prezydenckich ministrów zwrot "w naszym przekonaniu". Materiał programu "Czarno na Białym".
Były szef CBA miał na swoim koncie wyrok - trzy lata więzienia i 10 lat zakazu pełnienia kierowniczych stanowisk w administracji państwowej - za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania CBA. Wyrok był nieprawomocny, a więc Mariusz Kamiński w świetle prawa był osobą niewinną.
- Prawo łaski jako uprawnienie prezydenta może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu, w nawiasie osób skazanych - powiedział na rozprawie Jarosław Matras, sędzia Sądu Najwyższego.
"W naszym przekonaniu"
Sąd Najwyższy powiedział coś co dla prawie wszystkich prawników było oczywiste - nie można uniewinnić osoby niewinnej, a więc nieskazanej prawomocnie. Ale te argumenty zderzają się z przekonaniami ludzi prezydenta.
- My powtarzamy konsekwentnie, że w naszym przekonaniu to postępowanie nie powinno się toczyć w dalszym zakresie. W naszym przekonaniu ta uchwała Sądu Najwyższego nie ma podstawy prawnej. W naszym przekonaniu kwestia podziału władz jasno i wyraźnie stanowi, że w tym zakresie, w którym jest coś prerogatywą pana prezydenta to nie ma podstawy do jakiejkolwiek ingerencji innej władzy - ocenił wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha.
- Jesteśmy przekonani o tym, że pan prezydent podjął decyzję zgodnie z treścią konstytucji. Chcemy to podkreślić, że pan prezydent nie zmienił zdania - dodał Mucha.
Każdy może powiedzieć: nie uznaję wyroku
- Od wielu miesięcy jesteśmy świadkami takiego spektaklu, w którym to, co uznawaliśmy za oczywiste, czyli trójpodział władzy (...) został zakwestionowany. To znaczy obecnie właściwie każdy urzędnik, każdy polityk może wyjść i powiedzieć: nie uznaję tego wyroku. Tak jak kiedyś mówiono o wyrokach Trybunału Konstytucyjnego, że to są opinie wydane przy kawie i ciasteczkach. Od tego się zaczęło - mówi profesor Marcin Matczak.
- Władza, która powinna bronić konstytucji, powinna bronić państwa prawa, mówi, że ono nie ma znaczenia, dlatego, że ich wola polityczna jest ponad tym. To jest psucie, niszczenie. Jest to pewnego rodzaju demolka państwa prawa, które naprawdę może doprowadzić do bardzo poważnych skutków - ocenia profesor Matczak.
Kamiński: sąd stawia się ponad prawem
W listopadzie 2015 roku prezydent Andrzej Duda tłumaczył, że postanowił "w swoisty sposób zwolnić, uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy".
"Uważam, że (...) żaden Sąd, w tym Sąd Najwyższy nie ma uprawnień do oceny konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP. Sąd Najwyższy wydając takie rozstrzygnięcie sam stawia się ponad prawem" - tak brzmi wydane teraz oświadczenie Mariusza Kamińskiego.
- Sąd Najwyższy nie ma tego rodzaju uprawnienia, żeby się wypowiadać co do kontroli działania pana prezydenta poprzez zastosowanie aktu abolicji indywidualnej - dopowiada prezydencki minister Paweł Mucha.
- Prezydent zastosował - jak się okazuje - w stosunku do Mariusza Kamińskiego akt abolicji indywidualnej. Nie ma takiej normy kompetencyjnej w konstytucji, która by pozwoliła prezydentowi na taką decyzję - komentuje profesor Marek Chmaj.
"Ułaskawia się osoby uznane przez sądy za winne"
Prezydent może skorzystać z prawa łaski, gdy w sprawie zapada prawomocny wyrok - ten fakt sześć lat temu także Andrzejowi Dudzie wydawał się oczywisty.
- Każde ułaskawienie może budzić kontrowersje. Bo taka jest natura tej instytucji. Ułaskawia się osoby uznane przez sądy za winne. Ułaskawienie nie jest uniewinnieniem - mówił 8 marca 2011 roku.
Do tych słów nawiązuje dziś profesor Matczak.
- Nie można ułaskawić kogoś, kto jest niewinny. To trochę tak, jakby żądać rozwodu w stosunku do osoby, która nie jest zamężna, w stosunku do narzeczonego. Nie ma innej możliwości interpretacji tego terminu. Te takie wygibasy intelektualne polegające na tym, że konstytucja jest nieprecyzyjna w tym zakresie, moim zdaniem są życzeniowym myśleniem panów, którzy reprezentują prezydenta - powiedział Matczak.
Zdaniem rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego ta sprawa, którą Sąd Najwyższy rozpatrywał "pokazuje, jak pilna i konieczna jest zmiana konstytucji". - Polska potrzebuje krótko mówiąc demokracji, a nie sędziokracji - mówił Krzysztof Łapiński.
- Odnoszę wrażenie, że ludzie prezydenta czytali kiedyś "Trzech muszkieterów", gdzie kardynał Richelieu wydał specjalny dokument Milady de Winter i z tego dokumentu wynikało, że cokolwiek Milady zrobi, jakichkolwiek czynów nie dokona, to zrobiła to dla dobra Francji i nie może z tego tytułu ponosić żadnych konsekwencji - komentuje profesor Chmaj.
Ułaskawić na zapas?
- Nie ulega dla pana prezydenta wątpliwości, że pan Mariusz Kamiński jest człowiekiem uczciwości kryształowej i że w tej sprawie zastosowanie prawa łaski było głęboko moralnie uzasadnione - mówił Mucha.
- A może możemy ułaskawić kogoś na zapas? - odpowiada pytaniem profesor Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu. - A możemy ułaskawić 38 milionów Polaków od tego, żeby w przyszłości nie popełniali przestępstw. Ułaskawmy całe społeczeństwo na najbliższe 10 lat, wymiar sprawiedliwości będzie miał spokój - ironizuje.
- Idąc tokiem rozumowania urzędników kancelarii prezydenta ten akt prezydenta mógłby dotyczyć nie tylko osób, którym postawiono zarzuty w akcie oskarżenia, ale nawet w stosunku do osób podejrzanych, którym po prostu prokurator przedstawił zarzuty. Tu nie mielibyśmy żadnych granic - podkreśla konstytucjonalista profesor Marek Chmaj.
- Można byłoby powiedzieć, że prezydent może zastosować prewencyjny akt łaski, na przykład mógłby powiedzieć, że zwalnia w ogóle z możliwości prowadzenia postępowania karnego wobec każdej osoby, która działa w interesie państwa. Albo każdą osobę, która należy do jakiejś partii. Oczywiście to jest absurd. Natomiast to pokazuje, do jakiego poziomu doprowadza nas interpretacja, której tak bronili panowie reprezentujący prezydenta. Jeżeli uznamy, że można ułaskawić osobę niewinną, to można ułaskawić każdego w każdym momencie, bo każdy z nas jest niewinny w każdym momencie. To doprowadza do absurdu - tłumaczy profesor Marcin Matczak.
Szarpanina przed wydaniem uchwały na sali Sądu Najwyższego
Problemem jednak w tej sytuacji może być nie tylko prawny absurd.
Niekończące się kwestionowanie uprawnień władzy sądowniczej do wymierzania sprawiedliwości może zakończyć się poczuciem, że sprawiedliwość może wymierzyć każdy, zgodnie z własnym kodeksem postępowania.
Przed wydaniem uchwały na sali Sądu Najwyższego doszło do szarpaniny. Mężczyzna z grupy zakłócającej obrady próbował wyjąć z policyjnej kabury broń. Za ten czyn został zatrzymany i usłyszał zarzuty - grozi mu do trzech lat więzienia.
- Jest pewnego rodzaju zachęta, która płynie od góry władzy. Jeżeli parlament może zaatakować sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy wykonują swoje obowiązki, kiedy wydają orzeczenia. Kiedy prezydent i jego ludzie mogą zaatakować Sąd Najwyższy, który wykonuje swoje obowiązki, to zwyczajny obywatel może zaatakować policjanta, który wykonuje swoje obowiązki. Jest to pewne przyzwolenie na agresje wobec władzy, które płynie od góry. To się źle skończy - ostrzega profesor Marcin Matczak.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24