W tle całej sprawy istnieje rozpętana nagonka na społeczność LGBT. Nagonka na słabszego musi i powinna powodować reakcję obronną ze strony tych, którzy wiedzą i rozumieją, że demokracja to nie są tylko rządy większości, ale są to rządy większości honorujące prawa mniejszości - przypomniała w "Faktach po Faktach" TVN24 profesor Ewa Łętowska. - Może wzbudzać wątpliwości osoba, która publicznie miota przekleństwa, pokazuje nieprzyzwoite gesty albo w inny sposób prowokuje nieprzyjazne dla siebie reakcje.Tyle tylko, że z tego wcale nie wynika, że należy pakować ją do aresztu - dodała.
Po trzech tygodniach w ostatni piątek Margot, aktywistka kolektywu Stop Bzdurom, została zwolniona z aresztu tymczasowego. Na decyzję wpływ miały między innymi listy poparcia od osób, które za nią poręczyły. Wśród nich znaleźli się ksiądz Adam Boniecki, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, adwokat broniący więźniów politycznych komunizmu Jacek Taylor, aktorka Maja Komorowska.
Łętowska: sprawa Margot ma za sobą problem nierównego traktowania
Do sprawy odniosła się w sobotę w "Faktach po Faktach" TVN24 była rzecznik praw obywatelskich prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku
- Nie słyszałam dotychczas, żeby za tego typu wykroczenia stosowano areszt. W związku z tym, cała sprawa aresztowania aktywistki LGBT ma za sobą problem nierównego traktowania. Dlatego że - moim zdaniem - był eksces, jeżeli chodzi o zastosowanie aresztu - powiedziała.
Łętowska stwierdziła, że jej wątpliwości wzbudziło nieprzyjemne wrażenie, jakie wywołało tłumaczenie ze strony sądu "konieczności zachowania dyskrecji motywów zastosowania aresztu". - Rozumiem, że gospodarzem postępowania przygotowawczego jest prokuratura, ale sąd jest decydentem w zakresie aresztowania. Jeżeli tak, to nie może być miejsca na tłumaczenie sądu, jakie zastosowano w tej sprawie, że sąd, który kontroluje decyzję aresztową, czuje się związany stanowiskiem prokuratury jeżeli chodzi o dyskrecję w zakresie motywów tego aresztowania - zauważyła była RPO.
- To sprawia wrażenie, że sąd oddaje pola tam, gdzie akurat sąd powinien pokazać, że ma własne zdanie i że samodzielnie sprawę ocenia - dodała. W ocenie Łętowskiej impet, jakiego nabrała sprawa aresztowanej aktywistki, był nieoczekiwany dla warszawskiego sądu, który zachował się "w sposób bardzo rutyniarski".
Jej zdaniem sprawa Margot jest "drastyczna, wzbudzająca ogromne emocje społeczne" i ujawniła, że "w ciągu kilku ostatnich lat nie tylko nic się nie zmieniło, ale nawet pogorszyło". - Z automatu załatwiać taką sprawę? - pytała prof. Łętowska. Dodała, że mamy do czynienia "ze zwolnieniem się sądu z odpowiedzialności".
"Najtrudniej jest wymierzyć sprawiedliwość, która albo nie może się bronić, albo która nie wzbudza sympatii"
- W tle całej sprawy istnieje rozpętana nagonka na społeczność LGBT. Jest to nagonka spowodowana walką polityczną. Jeżeli tak, to nagonka na słabszego musi i powinna powodować reakcję obronną ze strony tych, którzy wiedzą i rozumieją, że demokracja to nie są tylko rządy większości, ale są to rządy większości honorujące prawa mniejszości - zwróciła uwagę.
Sędzia w stanie spoczynku przyznała, że doskonale rozumie, iż "może wzbudzać wątpliwości osoba, która publicznie miota przekleństwa, pokazuje nieprzyzwoite gesty albo w inny sposób prowokuje nieprzyjazne dla siebie reakcje". - Tyle tylko, że z tego wcale nie wynika, że akurat dlatego, że pokazała gest środkowego palca, to należy pakować ją do aresztu. Najtrudniej jest wymierzyć sprawiedliwość, która albo nie może się bronić, albo która nie wzbudza sympatii. U nas zrobiono bardzo wiele, żeby społeczność LGBT w opinii publicznej była traktowana jako - posłużę się cytatem (z filmu Ettore Scoli - red.) - "odrażający, brudni, źli" - mówiła Łętowska.
Dodała: - Kto jak kto, ale prawnicy, sędziowie, prokuratorzy, którzy zajmują się tą sprawą, powinni nie dać się sprowokować, wykazać odporność na manipulacje, którymi sami są poddawani.
Według byłej sędzi Trybunału Konstytucyjnego można mówić o "zinstytucjonalizowanej nagonce". W tej sytuacji "prawnicy nie powinni milczeć" - zaznaczyła. - To jest wygodne nic nie powiedzieć. To jest wygodne wydać decyzję, która formalnie jest legalna, ale która nie jest sprawiedliwa, bo nie jest równa - sprecyzowała.
Prof. Łętowska odniosła się do zacytowanej wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który 24 sierpnia powiedział, że "dzisiaj środowiska homoseksualne mają w Polsce wszystkie wolności".
- Przestrzeganie prawa składa się z dwóch rzeczy: z tego, że coś jest na papierze oraz z tego, czy w rzeczywistości, w faktach, w powszechnym zachowaniu, w mainstreamowych reakcjach władzy mamy do czynienia z takim zachowaniem, odpowiadającym temu jak być powinno i jak zostało zapisane na papierze. Jeżeli mamy do czynienia z nierównym traktowaniem uczestników demonstracji, dlatego że jednych uczestników traktuje się gorzej - jeżeli chodzi o sprawność reakcji policji - a innych inaczej, to mamy do czynienia z odmiennością standardu. Ta odmienność standardu dotyka, niestety, społeczność LGBT - podkreśliła.
Czy aresztowano hajlujących?
Zwracając uwagę na nierówne standardy była RPO powiedziała, że nie przypomina sobie, aby "hajlujących aresztowano".
- Jeżeli mamy do czynienia z wyraźnie nierównym traktowaniem, jeżeli mamy do czynienia z tą całą rozszalałą kampanią "ideologia LGBT" - co jest po prostu bezsensowne - to z przykrością muszę stwierdzić, że w oficjalny, zinstytucjonalizowany sposób władza nie traktuje równo wszystkich grup obywateli - oceniła prof. Łętowska.
W opinii Łętowskiej, "jeżeli doprowadzi się do sytuacji, w której dzieli się społeczeństwo zero-jedynkowo, jedni - drudzy" i "zaczynamy być ślepi na odcienie szarości pomiędzy białym i czarnym, to wtedy co z tego, że mamy w konstytucji napisane, że są zagwarantowane prawa i wolności jednostek, kiedy de facto później dla tych, którzy nam się nie podobają, wykonanie praw i wolności jednak szwankuje".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24