Zakończyło się kolejne spotkanie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego z liderami ugrupowań sejmowych ws. możliwości rozwiązania kryzysu parlamentarnego. W spotkaniu wzięli udział szefowie: PiS, PSL, Nowoczesnej i Kukiz'15. Nie uczestniczył w nim szef PO. Ryszard Petru po spotkaniu oznajmił, że porozumienia nie ma.
Petru po spotkaniu zaznaczył, że nie widzi szansy na pojednanie. Zdaniem lidera Nowoczesnej, kością niezgody jest to, co odbyło się w Sali Kolumnowej.
Od środy inny protest
- Zrobiłem wszystko w ramach racji stanu, co było możliwe do tego, aby Polska nie była w takim paraliżu, w jakim jest; nie udało się - powiedział Petru po zakończeniu rozmów. - Nie ma możliwości porozumienia, dlatego że pozostaje fundamentalna kość niezgody, jaką jest kwestia tego, co się działo na Sali Kolumnowej. PiS uważa, że to było zgodne z prawem, my uważamy, jak uważaliśmy, że było niezgodne. Nie ma u nich otwartości na to, żeby szukać rozwiązań, np. takich jak zgłoszenie przez prezydenta Andrzeja Dudę prewencyjnie kwestii legalności tej procedury - dodał. Jak dodał, Nowoczesna uważa, że budżet został przyjęty niezgodnie z prawem. - To spotkanie pokazuje, że PiS ma tego świadomość, ja starałem się wytłumaczyć prezesowi Kaczyńskiemu, jakie są konsekwencje ekonomiczne, mi się wydaje, że oni nie doceniają i nie dostrzegają wszystkich obaw związanych z taką formą przyjęcia nielegalnego budżetu - zaznaczył. Petru zadeklarował też, że chciałby spotkać się z przewodniczącym PO Grzegorzem Schetyną i prezesem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, aby przedyskutować "wniosek o skrócenie kadencji Sejmu". Pytany o spotkanie zaproponowane we wtorek przez lidera PO odpowiedział, że może się spotkać zarówno we wtorek wieczorem, jak i w środę rano. Lider Nowoczesnej był także pytany o to, jak dalej będzie wyglądał protest posłów jego partii. - Oczywiście zostajemy na Sali Plenarnej do jutra, jutro rozpoczyna się, rozumiem, o 12.00 posiedzenie Sejmu - powiedział. W jego ocenie 33. posiedzenie Sejmu nie zostało zakończone. Ponowił także poniedziałkową deklarację, że Nowoczesna nie będzie blokować sejmowej mównicy. - Uważamy, że to nie jest najlepsza forma na przyszłość - dodał Petru. Pytany przez dziennikarzy, czy żałuje, że poszedł na spotkanie do marszałka Karczewskiego, odpowiedział: "ucieczka nigdy nie jest sposobem rozwiązania problemu". - Uważam, że trzeba mieć odwagę - chciałem powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu wprost, o co chodzi - dwa, jednak uważam, że też trzeba tłumaczyć, jakie są konsekwencje, ryzyka dla Polski i tego wymaga racja stanu, żeby spróbować znaleźć porozumienie, jak się nie da, to ogłosić, że się nie da - podkreślił szef Nowoczesnej. Jak zaznaczył, obecnie nikt z posłów "nie blokuje mównicy". - Nie sądzę, aby Platforma była skłonna blokować mównicę, przychodzi marszałek, a my możemy zgłaszać wnioski formalne i sugerować, że to jest cały czas poprzednie posiedzenie - mówił. Zadeklarował również, że jednym z pierwszych wniosków formalnych Nowoczesnej na środowym posiedzeniu Sejmu będzie wniosek o reasumpcję głosowania. - Będzie to spór parlamentarny, w formie parlamentarnej - zaznaczył. Przewodniczący Nowoczesnej pytany przez dziennikarzy, czy w trakcie całego posiedzenia posłowie jego klubu będą na sali plenarnej, czy będą protestowali także po posiedzeniu, odpowiedział, że "forma protestu będzie miała inny wymiar". - Ta forma protestu jutro formalnie się kończy i przechodzimy w inną - podkreślił.
Po godzinie 17.00 Ryszard Petru poinformował dziennikarzy ponownie, że w środę protest zmieni formę, ale nie doprecyzował, na czym dokładnie będzie polegał.
Kaczyński: zmarnowano wielką szansę
- Muszę powiedzieć z przykrością, że Ryszard Petru wycofał się z tego, co sam proponował, i w związku z tym do takiego finalnego porozumienia, które byłoby bardzo znacznym krokiem w stronę rozwiązania kryzysu, i sadzę, że tak naprawdę w ciągu krótkiego czasu by ten kryzys rozwiązało, mimo nieobecności Platformy, nie doszło - powiedział po spotkaniu prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- To, co mogę państwu powiedzieć z radością, to to, że zarówno pan przewodniczący Petru jak i oczywiście pozostali panowie prezesi zadeklarowali, że jutro będą na sali i ich kluby nie będą zakłócały obrad - dodał Kaczyński po spotkaniu. - Zrobią wszystko, żeby po prostu te obrady zaczęły się normalnym trybem - dodał. Ocenił, że w tym sensie rozmowy były pożyteczne.
- Zmarnowano wielką szansę na to, żeby rozwiązanie kryzysu stało się czymś bardzo, bardzo bliskim - stwierdził.
Kaczyński podkreślił, że podczas głosowania nad budżetem było kworum. - Nigdzie nie jest określona zasada, że to się musi odbywać w sali sejmowej - stwierdził. Przypomniał, że marszałek Sejmu ma obowiązek prowadzić obrady, więc "musiał zrobić to, co zrobił, bo na sali sejmowej prowadzenie obrad było niemożliwe". Dodał, że wszyscy posłowie zostali poinformowani o zmianie miejsca obrad. - Nie ma najmniejszych przesłanek, by sądzić, że budżet został uchwalony w sposób nielegalny - stwierdził. - Gdybyśmy przyjęli tego rodzaju zasady, to byśmy stworzyli w Polsce jakiś zdumiewający system, trudno by to nazwać demokracją, raczej anarchią, gdzie mniejszość może zawsze i to łamiąc wszelkiego rodzaju przepisy prawa, bo tu wiele ustaw zostało złamanych, doprowadzić do tego, że decyzje nie mogą być podejmowane - ocenił szef Prawa i Sprawiedliwości.
- Taki ustrój nie mógłby długo funkcjonować, a - jeszcze raz to podkreślę, przede wszystkim nie miałby nic wspólnego z demokracją - podkreślił.
Skomentował też kolejne posiedzenie Sejmu, które zacznie się w środę. - My przyjmujemy, że rozpoczynamy obrady i uczynimy wszystko, żeby te obrady, nawet jeżeli będą kłopoty, były prowadzone na sali obrad. A gdyby to było zupełnie niemożliwe (...) być może będą musiały być podejmowane jakieś inne decyzje, ale to jest tylko bardzo mało prawdopodobna hipoteza - powiedział prezes PiS. - Sądzę, że te obrady, może będą burzliwe, ale się odbędą - dodał Kaczyński. Prezes PiS odniósł się także do postulatów lidera PO Grzegorza Schetyny, aby w rozmowy włączył się marszałek Sejmu lub prezydent. - Pan Schetyna szuka jakiś pretekstów, żeby nie spadł na niego ten naprawdę wielki ciężar najpierw doprowadzenia do tego kryzysu, następnie kontynuowania go. To nie zmienia faktu, że on jest tym szczególnie obciążony - zaznaczył Kaczyński.
Kosiniak-Kamysz: nikt z klubu nie będzie blokował mównicy
Spotkanie skomentował też lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. - Najpierw PiS zwlekał z tym spotkaniem, odkładane było przez PiS to spotkanie, mogliśmy wykorzystać lepiej trzy tygodnie okresu świątecznego i noworocznego. Potem PO strzeliła focha i nie przyszła na spotkanie, a teraz przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru rakiem wycofuje się ze swojej propozycji przegłosowania poprawek w Sejmie - mówił szef PSL.
Ocenił, że wycofanie się Petru z własnej propozycji "utrudnia porozumienie". - Może to takie rakiem wycofanie się przez przewodniczącego Petru jest spowodowane spadkiem like'ów na facebook'u, ale to nie tak się tworzy politykę - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że jako prezes PSL "nie da się zapisać ani do obozu władzy, ani do totalnej opozycji". Kosiniak-Kamysz oczekuje, iż w środę w południe rozpocznie się "normalna" praca parlamentu. - Będziemy gotowi jutro do pracy, nikt z klubu PSL nie będzie blokował mównicy ani sali plenarnej. Chcemy normalnie pracować, nie wyobrażamy sobie pracy poza salą plenarną, nie wyobrażamy sobie przeniesienia obrad do Sali Kolumnowej. Naprawdę nie damy podzielić Polski na dwie części, nie może być dwóch Sejmów - podkreślał lider Stronnictwa. - Nie możemy w ten sposób dzielić Polaków. Ogarnijmy się i weźmy się do roboty - dodał.
- Jesteśmy posłami wybranymi do tego, żeby rozwiązywać problemy Polaków, a nie je tworzyć i nie zajmować się sobą - podkreślił szef PSL. Wymienił, że wśród problemów, które trzeba rozwiązać jest m.in. sprawa smogu, ASF-u, ptasiej grypy czy z brak zwrotu VAT-u. - Tymi sprawami trzeba się zająć na najbliższym posiedzeniu a nie tylko samym sobą - ocenił Kosiniak-Kamysz. - Ja mam kompletnie dość tego mnożenia problemów Polakom - zaznaczył. Polityk wyraził zainteresowanie zaproszeniem ze strony szefa PO Grzegorza Schetyny na spotkanie we wtorek w gronie liderów ugrupowań opozycyjnych. - Na ogół korzystam z zaproszeń na spotkania, nigdy nie odrzucam - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dopytywany, czy oznacza to jego obecność na rozmowach u Schetyny, powiedział: - Jeszcze będziemy o tym rozmawiać.
Dopytywany, co myśli o deklaracji Petru który powiedział, że chciałby spotkać się z nim i z Grzegorzem Schetyną, aby przedyskutować "wniosek o skrócenie kadencji Sejmu", odpowiedział: - Ale jaki wpływ ma klub Nowoczesnej, przewodniczący Petru na samorozwiązanie Sejmu? Taki jaki PSL, czyli niewielki. Na pytanie, czy nie żałuje, że poszedł na spotkanie u marszałka Senatu, stwierdził: - Oczywiście, że nie żałuję. Rozczarowani mogą czuć się Polacy, że klasa polityczna nie potrafi dojść do porozumienia. Dziennikarze pytali również Kosiniaka-Kamysza, czy problemu nie byłby w stanie rozwiązać marszałek Sejmu Marek Kuchciński i może to jego zabrakło na spotkaniu. - Nie rozwiązał kryzysu, jak mógł go rozwiązać w pięć minut, nie rozwiązałby go dzisiaj tutaj - podkreślił. Jak dodał, w sprawie ustawy budżetowej "trzeba rozważyć" wariant zgłoszenia wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. - My będziemy to analizować - zapowiedział Kosiniak-Kamysz.
Kukiz: następuje eskalacja sporu
- Ubolewam nad tym, że mamy takiej klasy polityków, którzy z sekundy na sekundę zmieniają zdanie - powiedział Paweł Kukiz dziennikarzom po spotkaniu. Skrytykował m.in. postawę Petru, który - jego zdaniem - w poniedziałek mówił co innego, a dzisiaj co innego. Jak ocenił, pokazuje to, że liderowi Nowoczesnej "nie chodzi o obywateli, tylko o władzę". Zaznaczył, że jeżeli na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejmu opozycja będzie kontynuowała okupację mównicy, oczekuje od marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego ukarania protestujących za taką formę protestu. - Bo nie może być tak, by jedna trzecia goniła z kąta w kąt dwie trzecie - dodał. - Proszę mnie nie postrzegać jako rewanżysty, broń Boże - zastrzegł. - Następuje eskalacja tego sporu; mnie ta sytuacja przeraża o tyle, że naprawdę mamy poważne w tej chwili zdarzenia: bilion złotych długu nam stuknęło, mamy problem ze smogiem, a my się zastanawiamy nad tym, czy Schetyna przyjdzie, czy nie przyjdzie i czy zrobi spotkanie u cioci Halinki, czy u wujka Gienka, i z kim - mówił lider Kukiz'15.
Pytany o ocenę zapowiedzi, że część posłów opozycji nadal będzie protestować na sali obrad, Kukiz powiedział, że nie może być tak, że posłowie będą "bezkarnie robić takie cyrki". - Róbcie sobie takie cyrki, happeningi, ze swoich subwencji partyjnych, które są wam dawane za pieniądze podatników i pewnie wydawane na różne dziwne rzeczy - mówił lider Kukiz'15, zwracając się do protestujących posłów. Dodał, że chciałby przeprosić społeczeństwo za ich zachowanie, choć - jak zaznaczył - to nie jego wina. Wyraził też nadzieję, że w środę media będą mogły na bieżąco relacjonować wydarzenia w Sejmie i że ich obecność spowoduje, że posłowie "nie zrobią z siebie pośmiewiska". Pytany o to, czy jego klub jest gotów obradować w Sali Kolumnowej odpowiedział, że posłowie Kukiz'15 zastanowią się nad tym tylko w sytuacji, gdy protestujący posłowie zostaną ukarani możliwie najwyższymi karami pieniężnymi i tak będą protestować na sali obrad. Kukiza pytano też, czy zjawi się na spotkaniu opozycji, na które zaprasza lider PO Grzegorz Schetyna. - Porozmawiam najpierw w klubie, czy jest sens, by wysyłać kogoś na to spotkanie. Ja nie zamierzam na to spotkanie iść, szczególnie, że straciłem już orientację, kto jest szefem PO - odpowiedział. Według niego, najważniejszą rzeczą jaka wydarzyła się podczas wtorkowego spotkania to "wstępne rozmowy o możliwości przyjrzenia się konstytucji i mankamentom, które powodują powstawanie takich sytuacji, z jakimi obecnie mamy do czynienia". Kukiz ocenił, że "konflikt jest generowany przez ustrój", w tym "nieprecyzyjną konstytucję, nieprecyzyjne przepisy, dot. m.in. funkcjonowania Sejmu". Poinformował, że zaproponował powstanie zespołu, "który będzie przypatrywał się tym częściom konstytucji, które wydają się wadliwe". Zapewnił, że chciałby dokonać tego przeglądu "nie sam, ale z organizacjami społecznymi - od lewa do prawa". Efektem tych prac miałby być - jak mówił - tekst nowej konstytucji, która zostałaby uchwalona później w drodze referendum. Kukiz był też pytany o kwestię uchwalenia ustawy budżetowej na 2017 r. - Jeśli chodzi o budżet, to państwo chyba zdajecie sobie sprawę z tego, że czy ten budżet byłby uchwalany na Sali Kolumnowej, czy w ogródkach jordanowskich, czy na sali planarnej, PiS i tak go uchwali, bo ma większość. Dlatego mówię o wadliwości systemu, który powoduje, że partia, która dostała głosy 20 proc. społeczeństwa, robi, co się jej żywnie podoba, zgodnie z prawem - odpowiedział Kukiz.
Gowin: Nowoczesna dzisiaj ma problem sama ze sobą
- Trzy tygodnie toczyły się intensywne rozmowy na temat wyjścia z kryzysu, w jakim znalazł się polski parlament - podkreślił lider Polski Razem, wicepremier Jarosław Gowin po spotkaniu szefów partii u marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego ws. zażegnania kryzysu parlamentarnego. Jak podkreślił, jeszcze w poniedziałek lider Nowoczesnej Ryszard Petru zgadzał się z propozycjami, które sformułowała Nowoczesna. Tymczasem, jak zauważył, we wtorek zgadza się z propozycjami, które sformułowała Platforma Obywatelska. - W tej sytuacji mam nadzieję, że pozostaną w mocy przynajmniej deklaracje złożone przez Ryszarda Petru, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Pawła Kukiza, że te trzy kluby zaakceptują normalny tryb prowadzenia prac parlamentarnych - zaznaczył Gowin. - Wierzę, że również klub PO powstrzyma się od działań, które w oczywisty sposób sprzeczne są ze standardami parlamentarnymi i przynajmniej w naszej opinii sprzeczne są także z prawem - podkreślił wicepremier. Według Gowina "Nowoczesna dzisiaj ma problem sama ze sobą". Jak zaznaczył, we wtorek doszło do nieoczekiwanej zmiany stanowiska Ryszarda Petru. - Wygląda na to, że rozstrzygnął się spór o pozycję lidera opozycji - powiedział.
Gowin zwrócił uwagę, że w poniedziałek zostały wspólnie podjęte przez cztery kluby uczestniczące w pierwszym spotkaniu "uzgodnienia, które nie budziły wątpliwości". Na pytanie, co zrobi w środę partia rządząca, kiedy posłowie opozycji będą kontynuować swój protest na sali plenarnej, odpowiedział: - Wierzę w racjonalność Grzegorza Schetyny.
Karczewski: zachowanie Petru to duża polityczna niezręczność
Zdaniem marszałka Karczewskiego, postawa Petru to "duża niezręczność polityczna", ponieważ to on był inicjatorem pomysłu zgłaszania poprawek do budżetu w Senacie. - Na co my przystaliśmy. Ja również osobiście zgadzałem się z tym, żeby złożyć te poprawki czy większość poprawek opozycji w Senacie, tak, aby potem one mogły być omawiane przez posłów. Umówiliśmy się właściwie wczoraj na to, że to będzie możliwe jeszcze na tym posiedzeniu, rozmawialiśmy również o terminach - poinformował marszałek. Wyraził również zdziwienie, że z zaproszenia na spotkanie dwukrotnie nie skorzystał przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, który sam "chciał i prosił o spotkanie z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim". Pytany, gdzie jego zdaniem - w kontekście wyników spotkania - odbędzie się zaplanowane na środę posiedzenie Sejmu, Karczewski odpowiedział, że "to będzie decyzja pana marszałka Sejmu, Marka Kuchcińskiego".
Odnosząc się do opinii wyrażanych przez Schetynę, iż Senat nie jest odpowiednim miejscem do rozwiązywania kryzysu, a w rozmowach powinien brać udział marszałek Sejmu Marek Kuchciński, Karczewski zaznaczył, że "budżet jest w Senacie i dlatego miejscem naszych rozmów był Senat".
Pytany przez dziennikarzy po zakończeniu wtorkowego spotkania, co według niego stanie się w Sejmie w środę, odpowiedział, że ma nadzieję, iż rozpocznie się posiedzenie i że będzie ono "przebiegało bez zakłóceń".
Wtorkowe spotkanie
Spotkanie liderów ugrupowań sejmowych ws. rozwiązania obecnego kryzysu politycznego to kontynuacja poniedziałkowej rozmowy zainicjowanej przez marszałka Senatu, w której Schetyna nie wziął udziału. Uczestniczyli w niej liderzy: PiS, Kukiz'15, Nowoczesnej i PSL. W poniedziałek marszałek Senatu zaprosił szefa PO także na wtorkową kontynuację rozmów.
We wtorkowym spotkaniu wzięli udział liderzy: PiS - Jarosław Kaczyński, Nowoczesnej - Ryszard Petru, Kukiz'15 - Paweł Kukiz, PSL - Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Polski Razem Jarosław Gowin. Solidarną Polskę reprezentuje jej wiceprezeska, szefowa KPRM Beata Kempa.
Lider Nowoczesnej Ryszard Petru powiedział przed spotkaniem, że "jeżeli Trybunał (Konstytucyjny - red.) i prokuratura uznają, że jest to nielegalny budżet, to wtedy Polska jest w paraliżu".
- Ucieczka nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów - powiedział. Dodał, że spotkanie to jest okazją do powiedzenia wprost różnych rzeczy szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Paweł Kukiz także zadeklarował, że pojawi się na spotkaniu. Lider Kukiz'15 poinformował o swojej decyzji w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
Kolejne spotkanie bez Schetyny
Na wcześniejszej konferencji prasowej w Sejmie szef PO Grzegorz Schetyna poinformował, że nie weźmie udziału w spotkaniu u Karczewskiego. Ponadto zaapelował do szefów ugrupowań opozycyjnych, aby także nie brali udziału w spotkaniu u marszałka Senatu, bo - jak ocenił Schetyna - ono nie daje szansy na wyprowadzenie Sejmu z kryzysu.
Szef PO zapowiedział również, że zaproponuje liderom pozostałych ugrupowań parlamentarnej opozycji spotkanie w własnym gronie i ponowił deklarację, że jest gotów spotkać się z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim, jeśli taka propozycja padnie.
Marszałek Kuchciński zaapelował w poniedziałek wieczorem do posłów, którzy zajmują salę plenarną, by opuścili Sejm i umożliwili przygotowanie sali do obrad. Według niego prokuratura z urzędu powinna przeanalizować zachowania niektórych posłów i rozpocząć formalne kroki.
Od 16 grudnia 2016 r. w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie PO i Nowoczesnej, którzy rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł.
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz że każdy z posłów mógł wejść do sali głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu.
Autor: kb,mart/ib / Źródło: PAP, TVN 24