Działacze Agrounii przed konwencją Solidarnej Polski otoczyli europosła Patryka Jakiego i próbowali zadawać mu pytania o działania polityków jego partii. W międzyczasie kilka razy doszło do przepychanek i wykrzykiwania inwektyw. Ostatecznie Jaki oddalił się w towarzystwie funkcjonariuszy policji.
W południe w sobotę, w centrum konferencyjnym w Browarach Warszawskich przy stołecznej ulicy Grzybowskiej, rozpoczęła się konwencja Solidarnej Polski, wchodzącej w skład Zjednoczonej Prawicy. Pojawił się na niej między innymi europoseł Patryk Jaki, na którego przybycie czekali zgromadzeni przed budynkiem działacze Agrounii, chcąc zadać Jakiemu pytania.
Do pierwszej wymiany zdań doszło w windzie budynku. - Pana koledzy zrobili bandyterkę na polskiej wsi, a wy chcecie to wszystko zataić. Nigdy na to nie pozwolimy - mówił Kołodziejczak. - Tak się nie robi... - rzucił mężczyzna stojący w korytarzu, na co od razu zareagował szef Agrounii. - A jak się robi? Jak się robi? Co się robi? A co? Ziemie się przejmuje? To się robi? Nie, tak się nie robi. Chcecie kraść polską ziemię, nigdy na to nie pozwolimy - wzywał.
- Chcemy znać prawdę, skąd Kaczmarczyk wiedział o 140 hektarach. Skąd wiedział? Dymisja to nie wszystko! - kontynuował.
Nawiązał w ten sposób do doniesień Wirtualnej Polski, według których zdmymisjonowany już wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk pomógł bratu w poddzierżawieniu 141 hektarów państwowej ziemi. "Dzięki patentowi z poddzierżawą, Kaczmarczyk ominął wprowadzone przez PiS prawo, zgodnie z którym grunty powinni dzierżawić lokalni rolnicy. Za użytkowanie ziemi płaci pięć razy mniej niż gospodarze, którzy startowali w państwowym przetargu" - podała WP.
Kołodziejczak dalej mówił do Jakiego, że "żaden rolnik nie chciałby kraść tak jak pana koledzy". Jaki z kolei apelował do Kołodziejczaka o odejście i wyjście z windy. - Rolnicy ciężko pracują, nie tak jak pan - odpowiadał.
"Boi się pan nas", "Oni są tylko mądrzy w (euro)parlamencie", "Teraz co, ucieka pan?", "Poseł uciekł do windy, nie chce z nami porozmawiać", "Po głosy umiał przyjść, a dzisiaj ucieka przed nami" - słychać było w tle.
Po trwającym kilka minut zamieszaniu i dyskusji kilku osób między sobą, na miejscu pojawiła się policja. Jaki w jej asyście wyszedł z windy i wyszedł z budynku. Działacze Agrounii po tym otoczyli europosła i próbowali dalej zadawać mu pytania. W międzyczasie pomiędzy działaczami obu ugrupowań dochodziło do przepychanek.
"Ludzie będą pytać pana co tu się stało, co pana koledzy robili"
Niedługo potem do sprzeczki doszło także między Jakim i Kołodziejczakiem. - Jakie chuligany? Co mnie obrażasz? Co mnie obrażasz człowieku? Jesteś lepszy ode mnie? - wykrzykiwał lider Agrounii. - Nie jesteśmy na "ty" - kilkukrotnie powtórzył Jaki w odpowiedzi. - Człowieku zejdź na ziemię. Na polską ziemię, nie na brukselską - wykrzykiwał do niego Kołodziejczak.
Jaki, który wzywał Kołodziejczaka, aby nie krzyczał i nie nazywał go człowiekiem, obrócił się do niego plecami, a następnie próbował odejść. W tym momencie w grupie działaczy ponownie doszło do przepychanek. - Czemu pan z nami nie chce normalnie porozmawiać? - dopytywała związana z Agrounią kobieta, która dołączyła do grupy. Jaki spojrzał na nią, ale nie zareagował.
Kołodziejczak w tym momencie ponownie zbliżył się do Jakiego, jednak został popchnięty przez mężczyznę stojącego blisko europosła. - Jak Kaczmarczyk wiedział o 140 hektarach? Skąd wiedział? Wytłumaczcie nam to i was zostawimy - powtarzał pytanie lider Agrounii. Jaki, mimo że stał na przeciwko niego, założył ręce z tyłu i patrzył w inną stronę.
- Jak to jest, że człowiek bez kompetencji jest w ministerstwie rolnictwa w radze wiceministra? - dopytywał Kołodziejczak, nawiązując do Janusza Kowalskiego. - Pan musi wiedzieć, że jak wróci pan z brukselskiej ziemi, to czeka pana w Polsce właśnie takie coś, że ludzie będą pytać pana co tu się stało, co pana koledzy robili - tłumaczył.
Po tych słowach między Jakim a Kołodziejczakiem stanął mężczyzna związany z sobotnią konwencją Solidarnej Polski. Kołodziejczak po tym zwrócił się bezpośrednio do niego. - Pan pił alkohol chyba? - zapytał. - Czuć! Czuć! - krzynęło kilka osób, które stały obok.
Jaki po tym zabrał głos, poklepując po ramieniu działacza Agrounii. - Umówmy się, tacy ludzie jak pan głosują na prorosyjskie partie, a nie na mnie - oświadczył. Na jego słowa zareagowano okrzykami. - Dajcie megafon! - krzyknęła działaczka Agrounii.
- Bandyci! Chuligani! Chuligani! Bandyci! - odpowiadał krzykiem Jaki.
Po kolejnych przepychankach Kołodziejczak wołał do Jakiego, że to jego partia jest najbardziej prorosyjską w Polsce. - Jesteście rzecznikami Putina w Polsce - krzyczał. - Pan pozwala robić swoim posłom bandyterkę na polskiej wsi - dodawał potem.
W tym momencie na miejscu pojawiło się pięciu funkcjonariuszy policji, którzy odprowadzili Jakiego z miejsca.
CAŁOŚĆ ZDARZENIA W TRAKCIE KONWENCJI SOLIDARNEJ POLSKI:
Działacze Agrounii wcześniej wysypali ziemię na ulicy. Mieli ze sobą transparenty "Kaczmarczyk - dymisja to nie wszystko", "Ziobro wara od polskiego hektara" czy "Weźcie ziemię, zostawcie pola".
Po zakończeniu konwencji Jaki pytany był o zdarzenie. Przekazał, że policjanci zapytali go, czy chce złożyć formalne zgłoszenie w związku z tym co się stało. - Powiedziałem, że nie, ale mam nadzieję, że ci państwo wyciągną z tego wnioski - powiedział. - Ja jestem gotowy na rozmowę z nimi, choć nie jestem specjalistą od rolnictwa, natomiast nie w takich warunkach, nie w warunkach fizycznego ataku - przekonywał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24