Rząd Morawieckiego cieszy się poparciem rekordowo niskim w historii tej ekipy. Zostało mu 26 procent - zwracał uwagę w Ostrowie Wielkopolskim Donald Tusk, odnosząc się do wyników sondażu CBOS. Szef Platformy Obywatelskiej mówił także o projekcie posłów PiS, który zakłada, że odwołania na szczytach spółek "o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa i regionu" będą mogły odbywać się tylko po uzyskaniu zgody specjalnej rady, której większość będą stanowiły osoby wybrane przez Sejm. - Myślą, że po przegranych wyborach będą mogli doić, tak bezkarnie, jak to robią w tej chwili - zauważył Tusk. Szef PO mówił też między innymi o tzw. lex Czarnek i zabezpieczeniu rzetelności przyszłorocznych wyborów.
Tusk na spotkaniu z mieszkańcami Ostrowa Wielkopolskiego skomentował sondaż CBOS, z którego wynika, że w październiku do zwolenników rządu zalicza się 26 procent badanych. "Są to najgorsze notowania rządu Mateusza Morawieckiego w historii, z rekordowo wysoką przewagą przeciwników nad zwolennikami (wynoszącą 21 punktów)" - podał CBOS.
- Trudno podejrzewać tę pracownię o sympatię do mnie albo opozycji i według tego badania rząd Morawieckiego cieszy się poparciem rekordowo niskim w historii tej ekipy, ale też rekordowo niskim, jeżeli chodzi o całą Europę - opisał Tusk. - 26 procent mu zostało, 26 procent Polek i Polaków pozytywnie dzisiaj myśli o tym rządzie i ja się nie dziwię. Jak wiecie, dużo jeżdżę po Polsce. Spotykam się z ludźmi i to bardzo często z ludźmi, którzy mają powód do smutku, do rozżalenia, do takiej zwykłej ludzkiej złości - przyznał.
Tusk: wjeżdżają do Sejmu z ustawą, która ma im zagwarantować na długie lata synekury
Szef PO odniósł się też do zgłoszonego przez posłów PiS programu stworzenia listy spółek strategicznych, w których zmieniać władze będzie można tylko za zgodą specjalnej rady wybieranej na pięcioletnią kadencję (większość członków miałby wybierać Sejm). Równa się to z tym, że nominaci PiS-u w spółkach mieliby w nich zostać nawet w przypadku, gdy PiS przegra wybory. Opozycja w związku z tym alarmuje, że PiS próbuje się zabetonować w spółkach Skarbu Państwa.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Normalnie zabetonują się". Projekt posłów PiS o specjalnej radzie i "zwiększeniu stabilności" na szczytach spółek PiS chce specjalnej rady zajmującej się strategicznymi spółkami. Po co? Ryszard Terlecki: nie wiem
Tusk przyznał, że z ostatnich wydarzeń to "wyjątkowo" go dotknęło. - W środku tej katastrofy, jaką nam gotują, dowiadujemy się o takich rzeczach jak rada strategiczna. Ja nie chcę was zanudzać pomysłami, jakie PiS teraz kieruje do Sejmu. Jest taka rada, która ma zagwarantować, że (prezes Orlenu, Daniel) Obajtek i prezesi innych spółek będą może nie na wieczność, ale tak naprawdę można by to nazwać programem koryto na wieki - opisał.
- Oni przygotowują ustawę, która ma im zagwarantować - niezależnie od wyników wyborów, niezależnie o tego, kto będzie tworzył rząd i odpowiadał za polskie sprawy - na długie długie lata synekury, pozycje, wysokie pensje i nieruchomości, czyli to wszystko, z czego zasłynęła ta ferajna, która tak obsiadła spółki Skarbu Państwa - komentował. - Ktoś nawet powiedział, że to jest rada ochrony koryta - dodał.
Tusk mówił dalej, że jeśli rządzący "myślą, że po przegranych wyborach będą mogli doić, tak bezkarnie, jak to robią w tej chwili, spółki Skarbu Państwa, wyrzucać fachowców, zatrudniać swoich, na każde możliwe stanowisko, to naprawdę się mylą".
- Przepraszam za to sformułowanie, ale naprawdę, jak oni wjechali do Sejmu z tym projektem, to ja słyszałem - to metafora - taki kwik wokół tego koryta - stwierdził Tusk.
- Jeśli oni wjeżdżają dzisiaj do Sejmu z ustawą, która ma im zagwarantować na długie lata synekury, jeśli oni wjeżdżają znowu z ustawą "bezkarność plus", to znaczy, że ich poplecznicy, ich politycy mają być bezkarni, mimo że popełniali wykroczenia lub przestępstwa w czasie wyborów czy w czasie pandemii. Jeżeli oni dzisiaj chcą nagromadzić tyle pieniędzy, ile się da, wyciągnąć je z kieszeni podatnika, to znaczy, że oni wiedzą, że już przegrali. Tylko oni myślą, że mimo przegranej nie dadzą się oderwać od koryta. I tu robią zasadniczy błąd - przekonywał.
Tusk: im większa będzie przewaga demokratycznej opozycji, tym trudniej będzie im unieważnić lub sfałszować wybory
W trakcie sesji pytań padło pytanie, jak Tusk chce skutecznie nadzorować rzetelność wyborów w mniejszych miejscowościach. Zadająca pytanie kobieta powiedziała, że była członkiem komisji wyborczej w małej miejscowości gminy Odolanów, gdzie - jak mówiła - była świadkiem łamania prawa wyborczego, bo "dochodziło do zakłócania ciszy wyborczej i odkładania głosów ważnych na nieważne". Przekazała też, że w jej miejscowości "oponentów i wszelkich przeciwników politycznych się niszczy".
- To jest pytanie kluczowe, które powinniśmy kierować w obie strony. Ja też was muszę zapytać, co zrobicie i czy zrobicie. Ja za chwilę powiem, co ja zrobię - odpowiedział Tusk.
Wspomniał przy tym, że Jarosław Kaczynski "ma pomysł na lokale kościelne", a na spotkaniu w Sieradzu mówił, że "dwa razy żeśmy zdobyli po te 235 procent głosów" (prezes PiS miał prawdopodobnie na myśli liczbę mandatów w Sejmie - red.). - To pewnie podświadome marzenie, żeby tak te wybory skręcić, żeby na wszelki wypadek było 235 procent dla PiS-u - skomentował Tusk.
- Co jest konieczne? Nie powinniśmy powtarzać tego, że oni i tak sfałszują wybory, bo oni celowo opowiadają, że wybory będą i tak sfałszowane, albo dają do zrozumienia, że wybory będą unieważnione albo że będzie stan wyjątkowy, żeby zdemotywować - zwracał dalej uwagę.
- Więc my przede wszystkim musimy uzyskać taką przewagę, że fałszerstwo, nazwijmy je centralne, będzie de facto niemożliwe. Przez centralne fałszerstwo uznaję jakieś działania władzy centralnej, która by sięgnęła na przykład do Sądu Najwyższego, żeby unieważnić wybory albo ogłosiłaby zupełnie od czapy - za przeproszeniem - inny wynik wyborów niż rzeczywiście jaki by był, albo, że wprowadzą stany nadzwyczajne, żeby nie oddać władzy - tłumaczył.
Dodał, że "im większa będzie przewaga demokratycznej opozycji, także ujawniona w sondażach i na końcu w exit pollach, czyli tym, co jest już badaniem najbardziej rzetelnym przy samych lokalach wyborczych, tym trudniej będzie im unieważnić lub sfałszować wybory centralne".
"Oni naprawdę chcą zmienić mózgi naszym dzieciom"
Szef Platformy mówił też o tak zwanym "lex Czarnek", czyli poselskim projekcie nowelizacji ustawy o prawie oświatowym, którego pierwsze czytanie w trakcie sejmowej komisji edukacji zaplanowano na wtorek. - Czy jest sens analizować w szczegółach projekt ustawy Czarnka? Moim zdaniem nie, bo istota tej ustawy, istota jego działania polega na tym, i nie ma w tym słowa przesady, że oni naprawdę chcą zmienić mózgi naszym dzieciom - ocenił Tusk.
- To jest ich obsesja, szkoła ma odwzorować ich pogląd na świat, ich pogląd na kobiety. Przecież to jest stowarzyszenie facetów, którzy nienawidzą kobiet. To jest stowarzyszenie facetów, dla których dzieci to są przedmioty, już nie mówiąc o dzieciach na przykład z in vitro. To stowarzyszenie facetów, którzy chcą, aby w szkołach z naszych dzieci zrobiono ludzi o umysłowościach podobnych do Rydzyka, Kaczyńskiego czy samego Czarnka. Ja nie chcę, żeby mój wnuk był kształtowany przez Polską szkołę w taki sposób, żeby jako dorosły człowiek zachowywał się tak jak Kaczyński czy Czarnek - skwitował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24