Krajowa Rada Prokuratury nie zgodziła się na przeniesienie płk. Mikołaja Przybyła w stan spoczynku. Prokurator zwrócił się do Rady z takim wnioskiem kilkanaście dni temu. - Decyzja nie była jednogłośna - zdradza portalowi tvn24.pl przewodniczący KRP, prokurator Edward Zalewski.
Do tajnego głosowania nad wnioskiem prokuratora Przybyła o przeniesienie w stan spoczynku doszło w czwartek. Płk wskazywał we wniosku, że z przyczyn zdrowotnych "jest niezdolny do dalszej służby".
"Brak podstaw"
Głosowanie poprzedziła debata nad stanowiskiem trzyosobowego zespołu, który od ponad tygodnia badał zasadność złożenia wniosku. Prokuratorzy rekomendowali jego odrzucenie z powodu "braku ustawowych podstaw do przeniesienia". Chodziło o to, że płk Przybył nie poparł swojej prośby decyzją lekarza-orzecznika Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Większość członków 25-osobowej Rady przychyliła się do tego stanowiska i w uchwale odmówiła przeniesienia w stan spoczynku płk. Przybyła. Dokładnych liczb, ze względu na tajny charakter głosowania, nie mogę zdradzić. Decyzja nie była jednak jednogłośna – przyznaje w rozmowie z tvn24.pl przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury prok. Edward Zalewski.
Gdyby decyzja Rady była inna, korzystna dla pułkownika Przybyła, to byłby on jedynym przeniesionym w stan spoczynku prokuratorem wśród wojskowych. Zgodnie z trybem, w którym złożył wniosek, mógłby liczyć na 75 procent swojego dotychczasowego uposażenia, bez dodatków funkcyjnych. Odmowa Rady nie zamyka jednak drogi prokuratorowi Przybyłowi.
Jako że decyzja KRP jest nieprawomocna, pułkownik ma prawo zaskarżyć ją do Sądu Najwyższego. Może też zwrócić się do Prokuratora Generalnego z prośbą o skierowanie go do prokuratury cywilnej a następnie ponowić wniosek o przeniesienie w stan spoczynku. – Możliwości jest naprawdę wiele – mówi jeden z członków Krajowej Rady.
Większość członków 25-osobowej Rady przychyliła się do tego stanowiska i w uchwale odmówiła przeniesienia w stan spoczynku płk. Przybyła. Dokładnych liczb, ze względu na tajny charakter głosowania, nie mogę zdradzić. Decyzja nie była jednak jednogłośna. prok. Edward Zalewski
Strzał pośród kamer
Pułkownik Przybył od 9 stycznia, czyli dnia postrzału w twarz, pozostaje nadal na zwolnieniu lekarskim. Formalnie nadal pełni funkcję zastępcy Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Poznaniu ds. przestępczości zorganizowanej. Prokurator strzelił do siebie w przerwie konferencji prasowej, na której odnosił się do sprawy postępowania ws. przecieku ze śledztwa smoleńskiego. W jego ramach na wnioski WPO w Poznaniu sprawdzano billingi dziennikarzy i zwracano się o ujawnienie treści ich sms-ów.
Podczas konferencji prokurator Przybył mówił o "manipulowaniu dziennikarzami" opisującymi te nieprawidłowości. Zarzucił też Prokuraturze Generalnej, że dąży do rozwiązania prokuratury wojskowej. Jako "nieprawidłowe rozwiązanie" określił plany PG, które zakładać mają przeniesienie prokuratorów wojskowych do struktur cywilnych.
Po odczytaniu oświadczenia prokurator Przybył poprosił o chwilę przerwy "na przewietrzenie sali" i wyprosił z niej dziennikarzy. Gdy został sam, postrzelił się z prywatnej broni. Strzał nie był śmiertelny bo - jak przyznawał prokurator - "w ostatniej chwili zadrżała mu ręka". - Zrobiłem to, aby zaczęto mnie słuchać, że prokuratura wojskowa jest potrzebna - tłumaczył.
"Działania prokuratury niedopuszczalne"
W uzasadnieniu postanowienia sędzia Paweł du Chateau wskazał, że działania prokuratury wojskowej z Poznania były niedopuszczalną próbą ominięcia ustawowego zakazu ustalania danych osób udzielających informacji dziennikarzom. - Nawet zwolnienie dziennikarza przez sąd z tajemnicy dziennikarskiej nie może tego dotyczyć - dodał. Podkreślił, że prokurator, występując o billingi w sprawie o przecieki ze śledztwa smoleńskiego, "celował nie w billingi dziennikarzy, ale w ich źródła informacji".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24