Jakim alfabetem napisano scenariusz afery taśmowej i czy to możliwe, że wydarzenie, które od dwóch tygodni wywraca do góry nogami polską scenę polityczną jest wynikiem "spisku kelnerów"? Zastanawiali się nad tym goście "Kawy na ławę": Jarosław Gowin, Leszek Miller, Andrzej Halicki, Marek Sawicki, Robert Biedroń i Adam Hofman. - Gdyby się okazało, że ta grupa, która nagrywała to rzeczywiście kelnerzy i jakiś biznesmen, to dla powagi tego wydarzenia byłoby lepiej, żeby jakiś Rosjanin się tam pojawił - ocenił szef SLD. Zaraz jednak dodał: - Ale się nie pojawi.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow ocenił, że sugerowanie, iż za nielegalnymi podsłuchami polskich urzędników państwowych stoją rosyjskie służby specjalne jest zwalaniem winy na Rosji i próbą odwrócenia uwagi.
O "rosyjskim wątku" w aferze taśmowej mówił w czasie środowego przemówienia w Sejmie premier Donald Tusk, który nie wchodząc w szczegóły, wskazywał, że powinno się wnikliwie zbadać związki osób, które mogły mieć udział w nielegalnym nagrywaniu m.in. z interesami gazowymi z Rosją.
- Za bardzo się tym ekscytujemy - skomentował w programie "Kawa na ławę" w TVN24 wypowiedź Ławrowa Marek Sawicki (PSL). - Premier wyraźnie powiedział, że mogą być w to wplątane obce służby, a nie muszą. Premier jednoznacznie o tym nie przesądził - podkreślił minister rolnictwa.
"Kabaretowe teorie"
Andrzej Halicki (PO) zwrócił się do przedstawicieli opozycji, żeby nie "szydzili z wątków, które mogą mieć całkiem poważne znaczenie". Dodał, że afera podsłuchowa zbiegła się w czasie z ważnymi wydarzeniami dla UE, w tym rozmowami na temat polityki energetycznej.
- Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana (...). Nie znamy ani motywów, ani skali - przestrzegał przed formułowaniem pochopnych osądów Halicki. - Jeżeli chcecie już dzisiaj być sędzią i prokuratorem w jednej osobie, oskarżać i z tego wyciągać daleko idące wnioski, to rzeczywiście ktoś może daleko od Warszawy zacierać ręce - powiedział szef mazowieckich struktur PO.
Adam Hofman (PiS) ocenił, że sugerowanie, iż afera taśmowa to wynik uderzenia w Polskę z powodu jej silnego zaangażowania na rzecz wspólnej unijnej polityki energetycznej to "kabaretowe teorie". Rzecznik PiS wytknął przy tym rządzącej koalicji, że nie radzi sobie z polityką energetyczną wewnątrz kraju.
- Jeśli nawet to, co sugerujecie, czyli że Rosjanie was podsłuchali, jest prawdą, to tych taśm jest więcej i Rosjanie je mają. To jest wystarczający argument, żebyście sobie po prostu poszli, podali się do dymisji - podkreślił Hofman.
Jarosław Gowin (Polska Razem) zaznaczył, że jeżeli taśm jest więcej, oznacza to, iż "w tej chwili odbywa się jakiś targ pod stołem". - Osoby nagrane mogą być szantażowane, to jest wystarczający powód, żeby rząd podał się do dymisji - ocenił Gowin.
"Lepiej byłoby, żeby jakiś Rosjanin się tam pojawił"
Leszek Miller zaznaczył z kolei, że sugerowanie "wątku rosyjskiego" w aferze taśmowej jest rządową walką o wizerunek. - Gdyby się okazało, że ta grupa, która nagrywała, to rzeczywiście kelnerzy i jakiś biznesmen, to dla powagi tego wydarzenia byłoby lepiej, żeby jakiś Rosjanin się tam pojawił. Ale się nie pojawi - ocenił szef SLD.
- Polska była kiedyś rządzona przez pułkowników, potem przez robotników, potem przez bankierów, no a teraz przez kelnerów - powiedział.
Robert Biedroń (Twój Ruch) argumentował, że błędem Donalda Tuska było powierzenie wyjaśnienia sprawy nielegalnych podsłuchów Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, który jest jednym z "bohaterów" nagrań. Przekonywał, że minister zawiódł w momencie, gdy dał się podsłuchać "jak chłopiec w krótkich spodenkach". - Miał iść po kiboli, a przyszli po niego kelnerzy - powiedział Biedroń.
"Jaki rząd, taki zamach"
Politycy komentowali również postawienie zarzutów dwóm biznesmenom - Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce. - Ta cała teoria, że udało się już złapać herszta tej bandy, który nagrywał potajemnie, nielegalnie cudownych, krystalicznych - mówiących w zasadzie w sposób oksfordzki - polityków, jest funta kłaków warta - ocenił Adam Hofman. Rzecznik PiS zaznaczył, że teoria o zemście wymierzonej w rząd po uderzeniu w interesy spółek węglowych "rozbija się o zasadnicze szczegóły". - Kiedy rozpoczęła się akcja walki Donalda Tuska o polski węgiel? Po świętach wielkanocnych. A kiedy zaczęły się pierwsze nagrania? O wiele wcześniej - przekonywał poseł.
Leszek Miller przyznał, że nie jest zaskoczony, że doszło do zatrzymań. - Minister Sienkiewicz mówił przecież wyraźnie, że otrzymał zadanie, z którego się musi wywiązać, zanim się poda do dymisji i tym zadaniem jest złapanie sprawców tych nagrań - przypomniał.
- To, że premier sugeruje, iż sprawa jest głębsza, ma swoje źródła za murami Kremla, a może jeszcze gdzieś, to jest walka o wizerunek rządu. Zdecydowanie lepiej, jeżeli zamach stanu - jak mówi rząd - miałby być wykonany przez służby obcego mocarstwa, niż jeżeli został dokonany przez kelnerów, i to jeszcze rodzimych, bo żeby chociaż rosyjskich - tłumaczył szef SLD.
Dodał, że taka retoryka może okazać się jednak dla PO ryzykowna. - Jeżeli okaże się, że to nie kelnerzy rosyjscy, ani nie służby rosyjskie, tylko szajka z Polski, to przez wiele lat we wszystkich kabaretach ten numer będzie grany - przestrzegał były premier.
Jaki rząd, taki zamach - ocenił z kolei Jarosław Gowin. Dodał, że w jego opinii nie jest wykluczone, iż za aferą stoi "paru kelnerów i jeszcze jacyś biznesmeni, którzy im płacili".
- Nie wiem, czy akurat pan Falenta czy ktoś inny. Z punktu widzenia ważnego dla obywateli, bezpieczeństwa państwa, nie ma to jednak żadnego znaczenia. Skoro najważniejsze osoby w państwie mogą być nagrywane przez kelnerów, to znaczy, że obce wywiady mają dostęp do wszystkich najważniejszych informacji w Polsce - ostrzegał szef Polski Razem.
Autor: kg//kdj / Źródło: tvn24