Prawo i Sprawiedliwość zabiera środki finansowe gminom, potem rozdaje o połowę mniej w świetle fleszy, gdzie posłowie PiS-u czy wojewodowie przynoszą czeki tekturowe - mówił w "Jeden na jeden" prezydent Sopotu Jacek Karnowski, komentując sytuację finansową polskich samorządów.
Dziennikarze tvn24.pl opisali, jak pieniądze z funduszu ministra edukacji Przemysława Czarnka trafiały do organizacji zbliżonych do PiS. Wielomilionowe dotacje przeznaczane były na zakup nowych siedzib. Domy na warszawskim Mokotowie i Ursynowie, lokal w zabytkowej kamienicy oraz działka z dwoma stawami, własnym lasem i "domkiem pszczelarza" - to tylko niektóre z 12 nieruchomości, których zakup z publicznych pieniędzy sfinansował Czarnek.
Przy tej okazji w piątkowym "Jeden na jeden" wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk pytany był o wypowiedź jednej z nauczycielek z Sopotu, która powiedziała, że potrzebuje 2,5 miliona złotych na remont szkoły. - Na pewno wiele milionów, kilkadziesiąt, może więcej, miasto Sopot otrzymało w ramach Polskiego Ładu na inwestycje strategiczne. I prezydent Sopotu mógł o te dwa czy cztery miliony złotych na remont szkoły wystąpić do polskiego rządu i by to otrzymał, tak jak wszystkie pozostałe gminy - powiedział Kowalczyk.
Prezydent Sopotu: PiS zabiera środki finansowe gminom
Słowa te w sobotnim "Jeden na jeden" komentował prezydent Sopotu Jacek Karnowski. - Oczywiście prezydent Sopotu wystartuje w każdym konkursie w imieniu mieszkańców Sopotu, i wystartował. Dostałem na remont ulicy Kolejowej, na remont ulicy 3 Maja. Tylko że zabrano mi 70 milionów, a dano 50. Wobec tego 20 [milionów - red.] jest dziury. Gdybym miał to 70 całe w podatkach, a zniszczył to tak zwany Polski Ład, zniszczyła to tak zwana Piątka Kaczyńskiego, to w tym momencie miałbym także na remont tej szkoły - tłumaczył.
Dodał, że Sopot "dostaje znaczone środki finansowe, o których nie decydują mieszkańcy Sopotu, gdzie i jak są wydawane". - Nie decydują, czy to ma być ulica Kolejowa, czy 3 Maja. Widać ktoś z Warszawy wie lepiej. Nie decydują sopoccy radni, wybrani w demokratycznych wyborach, czy dać na szkoły, czy na coś innego - ocenił.
- Gdyby nam zostawiono te 20 milionów, które nam zabrano, to bardzo chętnie byśmy wykonali także te rzeczy w szkołach - dodał.
Karnowski: to jest zwykłe oszustwo, centralizacja państwa
- Wystarczy gdyby pan premier Kowalczyk spojrzał na stronę Ministerstwa Finansów i na dane Ministerstwa Finansów, które mówią o ubytkach dla gmin w podatkach z PIT-u i CIT-u, i mówią o subwencji. Zobaczyłby, że jest rozwartość między tymi liczbami. To nie są dane Związku Miast Polskich, które mówią, że Sopotowi zabraknie do 28 milionów złotych. To są dane Ministerstwa Finansów - powiedział.
Karnowski komentował, że "PiS zabiera środki finansowe gminom, potem rozdaje o połowę mniej w świetle fleszy, gdzie posłowie PiS-u czy wojewodowie przynoszą czeki tekturowe". - Ja po te czeki nie jeżdżę. Te środki finansowe wpływają, ale nie dam sobie zrobić zdjęcia propagandowego z kimś z Prawa i Sprawiedliwości. To jest zwykłe oszustwo. To jest centralizacja państwa, typowa, niestety, dla Zjednoczonej Prawicy - ocenił.
Karnowski: nam willa nie jest do niczego potrzebna
Prezydent Sopotu w "Jeden na jeden" odniósł się też do informacji o przekazywaniu przez ministra Czarnka do organizacji zbliżonych do Prawa i Sprawiedliwości.
- My, jako samorządowy ruch "Tak! Dla Polski" wystartujemy w następnym konkursie pana ministra Czarnka, ale poprosimy o środki finansowe na ochronę psychiatryczną dzieci, bo jest bardzo dużo samobójstw w szkołach - powiedział Karnowski. - Poprosimy o zajęcia pozalekcyjne w biedniejszych gminach. Tu możemy wystartować, ale nie o budynek w Sopocie czy na Żoliborzu, bo nam willa nie jest do niczego potrzebna. Bez tego też możemy działać - dodał gość TVN24.
Karnowski: trzeba usiąść do stołu, zakomunikować Polakom pewną zgodę na opozycji
Jacek Karnowski, jako lider Ruchu Samorządowego "Tak! Dla Polski", pytany był również o to, czy samorządowcy wystartują w wyborach parlamentarnych. - Polska jest naprawdę w potrzebie. Jest zagrożona demokracja, przede wszystkim ta demokracja lokalna, nasze wspólnoty lokalne, bo są zabierane im środki finansowe, są im ograniczane kompetencje - wymieniał. - Za chwilę tego samorządu nie będzie, bo ta zła władza, centralistyczna, antyeuropejska go zniszczy - mówił.
- Zastanawiamy się przede wszystkim nad tym, jak będą wyglądały listy na opozycji, bo apelujemy o jak najdalej idącą jedność. Jedność i jeżeli chodzi o liczbę list, i jeżeli chodzi o jedność programową - powiedział. - Wielu samorządowców jest skłonnych pójść do Warszawy i starać się razem z partiami opozycyjnymi naprawić Polskę, bo tego oczekują nasi mieszkańcy. Trzy listy to nie wiadomo, cztery to naprawdę droga do klęski przy takim rozdrobnieniu - zaznaczył, dodając, że system D'Hondta promuje duże parte polityczne.
Dopytywany, czy oznacza to, że przy braku jednej listy opozycji samorządowcy nie wystartują w wyborach, Karnowski odparł, że to "jest wielki dylemat". - Jeżeli pozostanie ten rząd, to już samorządu następnego nie będzie. Śmiem twierdzić, że wybory będą wyglądały tak jak na Węgrzech. Już teraz nie są sprawiedliwe, bo tamta partia [PiS - przyp. red.] jest finansowana z funduszy firm państwowych, telewizja publiczna służy tylko jednej partii (…) wobec tego, coraz bardziej następuje "orbanizacja" Polski - komentował.
- Dwie listy też są możliwe, tylko trzeba to w końcu Polakom powiedzieć, umówić się, podać sobie ręce i pójść do przodu - ocenił Karnowski. - Przede wszystkim trzeba usiąść do stołu, zakomunikować Polakom pewną zgodę na opozycji (…) i wtedy my, samorządowcy, chcemy wesprzeć te partie polityczne. My nie chcemy z nikim konkurować. Dla nas nie jest ważne, ilu nas będzie na tych listach. Ważne jest, że chcemy je bardzo mocno poprzeć - wyjaśnił.
Pytany o to, kiedy wyłączy się z pracy w sopockim ratuszu, by ubiegać się o mandat w Sejmie, Karnowski odparł, że "najpierw umówmy się co do zasad, potem co do programu, a potem myślmy, kto będzie startował". - Najważniejsze jest, że stworzyliśmy masę krytyczną samorządowców. (…) Ta masa 700 samorządowców chce wesprzeć partie opozycyjne, nie tylko startując na listach, ale w organizacji wyborów, ich przeprowadzaniu - powiedział gość "Jeden na jeden".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24