Niedługo po tym, jak przez polskie media przetoczyła się burza związana z francuskimi H225M Caracal, ze strony MON padła ważna deklaracja w sprawie śmigłowców dla polskiego wojska. Nowy przetarg, rozpoczęty po zerwaniu rozmów z Francuzami w 2016 roku, zalicza kolejne opóźnienie.
Dotychczas MON informował, że chce, aby firmy, chcące sprzedać polskiemu wojsku osiem śmigłowców dla Wojsk Specjalnych, złożyły swoje ostateczne oferty do końca grudnia tego roku. 17 grudnia wiceminister Bartosz Kownacki stwierdził w telewizji publicznej, że "liczy na to", iż "będzie to początek roku 2018". Oznacza to opóźnienie postępowania i wydłużenie terminu składania ofert.
Dzień po deklaracji wiceministra odbyło się spotkanie w Inspektoracie Uzbrojenia z udziałem przedstawicieli trzech firm chcących złożyć wspomniane oferty. Byli to: amerykański Sikorsky Helicopters, włoski Leonardo i francuski Airbus Helicopters, prawdopodobnie jeszcze raz oferujący Polsce H225M Caracal. Według nieoficjalnych informacji, spotkanie zakończyło się bez konkretów. Zamiast otrzymać oferty, inspektorat musiał ponownie przedłużyć termin ich składania.
Miało być "szybciej i lepiej"
Postępowanie na zakup ośmiu maszyn przeznaczonych głównie do operowania z siłami specjalnymi i wykonywania misji za liniami wroga, ciągnie się od początku 2017 roku. Kilka razy wydłużano termin składania wstępnych ofert, po czym ostatecznie we wrześniu poproszono trzy wspomniane firmy o złożenie swoich ostatecznych ofert. Miały termin do grudnia.
Jednak raz po raz firmy proszą o więcej czasu. MON nie mówi, które. - Według moich nieoficjalnych informacji wszystkie trzy zgłosiły masę pytań. Problem jest zwłaszcza z wymaganym przez MON terminem dostawy w połowie 2019 roku. Firmy chcą móc dostarczyć najpierw gołe maszyny w podstawowej wersji, a potem je doposażyć zgodnie z naszymi wymaganiami - mówi tvn24.pl Marek Świerczyński, analityk do spraw bezpieczeństwa z "Polityka Insight".
Nie wiadomo, jaki jest teraz termin składania ofert. - Tak naprawdę my jesteśmy gotowi, żeby to zrobić w każdej chwili. Tylko są wnioski firm, które biorą udział w tym postępowaniu, że chcą się dobrze przygotować, chcą złożyć dobrą dokumentację. Muszą dokonać kolejnych analiz i potrzebują jeszcze trochę czasu. Pytanie, kiedy dokładnie, to jest pytanie do tych firm - mówił w niedzielę wiceminister Kownacki. - Liczymy, że na początku roku 2018 ta sprawa będzie zmierzała ku swojemu finałowi - dodał.
Ze strony Antoniego Macierewicza jeszcze w 2016 roku i na początku roku 2017 padały deklaracje, że pod jego kierownictwem MON kupi śmigłowce "szybciej i lepiej" niż jego poprzednicy. Na "szybciej" nadal jest duża szansa, ponieważ poprzedni wielki przetarg na śmigłowce ciągnął się od 2012 roku i zakończył fiaskiem w 2016. Dotyczył jednak 50 maszyn i był znacznie bardziej ambitny. Czy będzie "lepiej", będzie można ocenić, kiedy rzeczywiście maszyny trafią do wojska.
Umowa przed końcem 2018 roku? Dobry wynik
Odwlekanie terminu składania ofert oznacza, że wyczekiwane od lat pierwsze nowe maszyny zostaną prawdopodobnie dostarczone jeszcze później. Kiedy już je dostanie, Inspektorat Uzbrojenia będzie musiał jeszcze przeanalizować oferty i ewentualnie poprosić o dodatkowe informacje. Trzeba będzie jeszcze wynegocjować i podpisać właściwą umowę z wybranym dostawcą. Jeśli udałoby się to wszystko zrobić przed końcem 2018 roku, byłby to bardzo dobry wynik.
MON może twardo obstawać przy wymogu terminu dostawy w połowie 2019 roku, ponieważ śmigłowce dla wojska stały się sprawą natury politycznej. Może to jednak znacznie utrudnić rozmowy. Jak tłumaczył tvn24.pl Michał Likowski, redaktor naczelny miesięcznika "Raport-WTO", standardem przy zakupach takiego sprzętu są dwa lata od podpisania umowy do dostawy. Może to być dłużej, biorąc pod uwagę fakt, że maszyny dla Wojsk Specjalnych wymagają dużo dodatkowego wyposażenia, którego nie ma w tych standardowych.
Tak więc gdyby umowa została podpisana w 2019 roku, to pierwszych nowych śmigłowców można się spodziewać może w 2021 roku. Co istotne, oznaczałoby to termin dostawy pierwszej maszyny. Trzeba by jeszcze lat, aby dobrze wyszkolić ludzi do ich wykorzystywania i obsługi. MON chciałoby natomiast dostawy w maksymalnie rok od podpisania umowy, gdyby udało się ją wynegocjować w ekspresowym tempie do połowy przyszłego roku.
Na marginesie pozostaje natomiast postępowanie na zakup czterech śmigłowców dla Marynarki Wojennej. Choć MON zapewnia, że jest ono prowadzone, to od jego ogłoszenia na początku 2017 roku nie wydano żadnego oficjalnego komunikatu. Według nieoficjalnych informacji, jeszcze pod koniec września firmy nie otrzymały ostatecznych wymagań, które miałyby spełniać maszyny. Nie ujawniono jeszcze terminu składania ofert. Termin dostaw? Nieznany.
Może być duża niespodzianka
Deklaracja MON o kolejnym opóźnieniu zakupu śmigłowców padła tuż po przetoczeniu się przez polskie media i politykę afery związanej z francuskimi caracalami. Jak pisaliśmy, nie była ona aż tak poważna, jak przedstawiała ją część polityków, a informacje z Francji zostały potraktowane wybiórczo - tak aby można było zdyskredytować maszyny H225M Caracal i ich producenta oraz wykazać słuszność zerwania przez PiS negocjacji w sprawie zakupu tych maszyn w 2016 roku.
Na taki związek wskazywał Marek Świerczyński z "Polityki Insight". - Efekt został osiągnięty. Przekaz o tym, że caracale są potwornie drogie i nie latają, zdominował media społecznościowe i dominuje w obiegu informacyjnym. Caracale zostały zaorane, używając brutalnej terminologii internetowych wpisów - napisał.
Tymczasem producent caracali to wciąż poważny gracz w obu przetargach śmigłowcowych. W 2018 roku może czekać Polskę duża niespodzianka, jeśli okaże się, że według merytorycznej oceny Inspektoratu Uzbrojenia to oferta Airbus Helicopters jest ponownie najlepsza dla wojska. - To jest możliwe, choć trzeba pamiętać, że teraz wymogi wojska zeszły na dalszy plan w porównaniu z poprzednim postępowaniem - mówi tvn24.pl Świerczyński.
Autor: Maciej Kucharczyk //now / Źródło: tvn24.pl