- Może być tak, że przyjmiemy jedną z najbardziej prawdopodobnych wersji. Nie będzie dowodów wprost, będą tylko poszlaki - tak o śledztwie w sprawie śmierci Magdaleny Żuk mówił w TVN24 Dariusz Nowak, były rzecznik małopolskiej policji.
Komentując śledztwo w sprawie niewyjaśnionej śmierci 27-letniej Polki w Egipcie, Nowak tłumaczył, że w przypadku takich dochodzeń ważny jest każdy materiał i na tym etapie nie można przesądzić, że któryś z nich jest najważniejszy.
- Wciąż brane są pod uwagę różne wersje i wciąż jest ich bardzo dużo. Niczego nie można w tej sprawie wykluczyć. Nie wiemy więc, co nam będzie potrzebne w dalszym etapie śledztwa - zauważył.
- Tak jest zazwyczaj, kiedy prowadzi się tego typu śledztwo. Na początku teorii jest kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. Stopniowo wyklucza się kolejne, a na końcu zostaje ich kilka. Dopiero wtedy możemy mówić o tym, że któryś z materiałów będzie niepotrzebny - wyjaśnił.
Nowak odniósł się do pojawiających się hipotez łączących sprawę śmierci Żuk z procederem handlu ludźmi.
- Rynek handlu ludźmi, jeżeli chodzi o prostytucję, wygląda trochę inaczej - zwrócił uwagę. - Bardzo rzadko ci ludzie, którzy zajmują się werbowaniem czy ściąganiem dziewczyn do tego typu pracy, decydują się na takie siłowe rozwiązanie, szczególnie jeśli dotyczy to takich krajów jak Polska, kiedy wiadomo, że kraj upomni się o swojego obywatela - tłumaczył. - Dziewczyna pochodziła z normalnej rodziny, więc wiadomo, że będą jej szukać rodzice i znajomi. To dla tych ludzi problem - dodał.
- Ja bym oczywiście tej wersji nie wykluczył, ale troszeczkę z innego punktu widzenia: to młoda, atrakcyjna blondynka i w takim kraju (jak Egipt - red.) rzeczywiście mogła cieszyć się specjalnymi względami - zauważył.
"Sprawa może potrwać kilka miesięcy"
Zapytany o to, komu - jego zdaniem - należałoby zadać najwięcej pytań w śledztwie, Nowak nie wykluczył, że takiej osoby nie ma jeszcze w materiale dowodowym. - Jeśli bierzemy pod uwagę wątek przestępczy, to taka osoba mogła ujawnić się gdzieś na trasie jej przejazdu. To mogła być osoba, która pojawiła się chociażby na lotnisku czy w hotelu. Pamiętajmy, że dziewczyna była sama, atrakcyjna i nie jest wykluczone, że po prostu komuś wpadła w oko - mówił.
Jak dodał, na razie - według niego - w pierwszej kolejności należy przesłuchać chłopaka Magdaleny Żuk oraz rezydenta biura, w którym kobieta wykupiła wycieczkę.
Według eksperta, w sprawie niekoniecznie musi pojawić się dowód, który przesądzi o którejś z wersji wydarzeń. - Może być tak, że przyjmiemy jedną z najbardziej prawdopodobnych wersji. Nie będzie dowodów wprost, będą tylko poszlaki - ocenił.
- Policjanci powiedzą w ten sposób: jeżeli sprawa nie została wyjaśniona w ciągu kilku dni, maksymalnie tygodnia, to będziemy ją wyjaśniać tygodniami, a może miesiącami. Biorąc pod uwagę ogrom materiałów, wielość wersji, które są w tej sprawie aktualne, nie mówiąc już o kwestiach technicznych, zakładam, że sprawa może potrwać kilka miesięcy, o ile w ogóle poznamy jej finał - stwierdził.
Śmierć Polki w Egipcie
27-letnia Magdalena Żuk 25 kwietnia poleciała na wycieczkę do kurortu Marsa-Alam. Po dwóch dniach partnera kobiety, który miał z nią kontakt telefoniczny, zaniepokoiło jej zachowanie. Zaplanował jej wcześniejszy powrót do kraju. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Żuk trafiła do szpitala. W tym samym czasie do Egiptu przyjechał jej znajomy, aby zabrać ją do Polski. W niedzielę dowiedział się, że kobieta nie żyje - zmarła w wyniku obrażeń wskutek upadku z pierwszego lub drugiego piętra szpitala w Marsa-Alam, w którym przebywała.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne