30-letnia Izabela w piątym miesiącu ciąży trafiła do szpitala. Do mamy pisała, że boi się o swoje życie. "Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy". Niedługo później kobieta zmarła. Zdaniem pełnomocnika rodziny, lekarze ze szpitala w Pszczynie czekali aż płód sam obumrze, nie podejmując działań, które mogłyby uratować jej życie. Materiał "Uwagi" TVN.
Izabela była w 22. tygodniu ciąży - z badań, które wykonała na początku września, wynikało, że dziecko może mieć liczne wady. Zdecydowała się donosić ciążę. - Wnuczka przewróciła się podczas zabawy i rozbiła nos. Był duży krwotok. Córka pojechała z nią do szpitala do Bielska-Białej. Jak wracała ze szpitala, zadzwoniła i powiedziała, że chyba odeszły jej wody, pewnie ze stresu. Dostała skierowanie do szpitala w Pszczynie – opowiada pani Barbara, matka Izabeli.
Kobieta do szpitala miała stawić się następnego dnia. Matka Izabeli podkreśla, że córka bardzo się bała, o czym pisała jej w wiadomościach. "Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" - cytuje wiadomości pani Barbara.
Matka zmarłej Izabeli: sygnalizowała, że się boi o życie
Izabela pisała do matki tak, jakby przeczuwała swoją śmierć. W kolejnych wiadomościach poinformowała ją, że zaczyna się bardzo źle czuć. Podejrzewała sepsę, co niestety okazało się właściwą diagnozą. Kolejne wiadomości były coraz bardziej niepokojące. "Dali kroplówkę, bo z gorączki się trzęsłam. Dobrze, że termometr wzięłam, bo nikt nie mierzy. Miałam 39.9" - czyta wiadomości od córki pani Barbara.
- Sygnalizowała, że się boi o życie, że się bardzo źle czuje. Pisała, że na szczęście nie była sama na sali i jakaś kobieta wezwała lekarza, bo ona sama już nie była w stanie – mówi pani Barbara. Rodzina twierdzi, że Izabela wyraźnie sygnalizowała personelowi szpitala, że źle się czuje. Podkreśla, że nikt nie monitorował ani stanu płodu, ani matki, czekając biernie aż płód obumrze.
Śledztwo w sprawie śmierci 30-latki z Pszczyny
W końcu wykonane USG wykazało, że 22-tygodniowy płód obumarł. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Niestety, pacjentka zmarła. - Nie mogłam w to uwierzyć, myślałam, że to nieprawda. Jak mogło spotkać ją takie coś w szpitalu? Przecież poszła tam po pomoc – zaznacza matka pani Izabeli.
- Przyszedł szwagier z informacją, że Iza nie żyje. Nie mogłem w to uwierzyć, ale po chwili ubrałem się i poszedłem na policję. Szwagier pytał mnie, skąd wiem, że doszło do przestępstwa. Odpowiedziałem, że po wiadomościach, które wysyłała mnie i mamie ze szpitala – dodaje Michał, brat zmarłej kobiety.
Prokuratura prowadzi śledztwo. Lekarz, który pełnił wówczas dyżur, został wezwany na przesłuchanie. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "UWAGA!" TVN, nie uznaje, by popełnił jakikolwiek błąd, czy też niewłaściwie opiekował się pacjentką. - Nigdy się z tym nie pogodzę, że jej już nie ma. Wydaje mi się, że to sen, z którego się obudzę, a ona do mnie przyjdzie. Wolałabym swoje życie za nią oddać. Nie wiem, jak to dalej przeżyję – mówi pani Barbara.
Pszczyński szpital wydał we wtorek oświadczenie w sprawie śmierci 30-latki. "Łączymy się w bólu z wszystkimi, których tak jak nas dotknęła śmierć naszej pacjentki. Szczególnie z jej bliskimi" - napisano. Podkreślono w nim, że "jedyną przesłanką kierującą postępowaniem lekarskim była troska o zdrowie i życie pacjentki i płodu". "Lekarze i położne zrobili wszystko, co było w ich mocy, stoczyli trudną walkę o pacjentkę i jej dziecko. Całość postępowania medycznego podlega ocenie prokuratorskiej i nie można w tej chwili ferować żadnych wyroków" - oświadczył szpital.
W komunikacie zaznaczono, że "osobną sprawą jest ocena stanu prawnego w zakresie dopuszczalności przerywania ciąży". "Należy jedynie podkreślić, że wszystkie decyzje lekarskie zostały podjęte z uwzględnieniem obowiązujących w Polsce przepisów" - napisano.
Źródło: UWAGA TVN
Źródło zdjęcia głównego: UWAGA TVN