|

Ziobro przećwiczył to wcześniej na nich. "Ale pewnie nikt z prokuratorów nie spał w namiocie jak ja"

Służbowe miejsce noclegowe Łukasza Cichockiego
Służbowe miejsce noclegowe Łukasza Cichockiego
Źródło: Archiwum prywatne
Najpierw półroczne delegacje, potem przeniesienia do jednostek oddalonych o kilkaset kilometrów od domu. Tak minister Zbigniew Ziobro traktował funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy przeszkadzali w stworzeniu Akademii Wymiaru Sprawiedliwości. - Kiedy Ziobro przenosił niepokornych prokuratorów, pokazywali to w telewizji. Nikt wtedy nie wiedział, że ten mechanizm przećwiczył na nas dwa lata wcześniej. Bez blasku fleszy, w ciszy - opowiada Łukasz Cichocki, emerytowany funkcjonariusz Służby Więziennej.Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Sygnaliści ze Służby Więziennej, którzy zgłaszali nieprawidłowości, byli przenoszeni do służby w jednostkach odległych od ich domów nawet o kilkaset kilometrów.
  • Po złożonym przez nich pozwie sąd uznał, że półroczne delegacje były dyskryminacją.
  • W innym procesie Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że przeniesienie innego funkcjonariusza było bezprawne.
  • Ten funkcjonariusz ubiegał się o możliwość odpłatnego noclegu w służbowym ośrodku. Odmówiono mu, więc spał w namiocie.

Był piątek, październik 2017 roku. Magdalena Chojnacka od kilku dni nie wychodziła z domu. Na L-4 leczyła grypę. Około południa usłyszała dźwięk domofonu. Wstała z łóżka, zarzuciła szlafrok i niechętnym spojrzeniem omiotła wiszący na drzwiach do sypialni granatowy mundur. - Słucham - powiedziała ochrypniętym głosem do słuchawki domofonu. - Możemy wejść? - zapytali. Bez trudu rozpoznała głosy przełożonego i szefa kadr z Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej (COSSW) w Kaliszu. Służyła tam od ponad 20 lat.

Czytaj także: