Po katastrofie Airbusa A320 niektóre linie lotnicze wprowadziły nowe procedury, tak żeby w kabinie nie mógł zostawać sam pilot. Zdaniem Jerzego Dziewulskiego ta zmiana nic nie da. Były dowódca ochrony pokładów samolotów PLL LOT komentuje ją w "Faktach po Faktach".
Goście "Faktów po Faktach" zostali zapytani o procedury linii, które wymagają, żeby w kokpicie były dwie osoby. W przypadku, gdy z kabiny wychodzi kapitan, na ten moment wchodzi stewardesa. - Szefowa pokładu ma zastąpić swojego rodzaju strażnika bezpieczeństwa. Poddaje się pod wątpliwość każdego pilota, który zostaje sam - ocenił Jerzy Dziewulski, były dowódca ochrony pokładów samolotów PLL LOT.
"Stewardesa nic nie może zrobić"
Jego zdaniem "stewardesa nic nie może zrobić". - Przychodzi szefowa, siada na wolnym fotelu i co? A człowiek, który jest w kabinie, mówi: słuchaj lala, ja prowadzę ten samolot i robię, co chcę, spadaj, nie dotykaj niczego, bo na niczym się nie znasz i tak samo rżnie w ścianę, jak ten, który nie ma przy sobie stewardesy - tłumaczył obrazowo Dziewulski.
- Zgadzam się, że jeżeli ktoś miał zamiar popełnić samobójstwo, trudno będzie go unieszkodliwić - wtórował mu gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP. - Załoga jest obdarzona najwyższym zaufaniem przez linie lotnicze. Zawód pilota to nobilitacja społeczna, posiada duże zaufanie - przekonywał.
Obrona przed terrorystami
Eksperci zastanawiali się, czy dałoby się uniknąć katastrofy i jakie są dostępne zabezpieczenia przed terrorystami. - Przed 11 września od 1977 roku Polska była jedynym krajem na świecie, gdzie obowiązywała zasada zamkniętego kokpitu. Myśmy wprowadzili taką zasadę - mówił Dziewulski. Jak tłumaczył w drzwiach zamontowany był wizjer i zamek. Poza kabiną kokpitu znajdował się toporek, gdyby było zarzewie pożaru - dodał. Niestety, „został on wykorzystany przez bandytę”. Jak wyjaśnił były dowódca ochrony pokładów samolotów PLL LOT po tym incydencie został zamontowany w kabinie. Ale nie są to jedyne rozwiązania, które mają chronić pilotów przed terrorystami. - W niektórych samolotach europejskich linii lotniczych są drzwi znacznie słabsze, niż w amerykańskich liniach - stwierdził Dziewulski. Według niego, w niektórych samolotach montowane były nawet pancerne drzwi do kabiny pilotów. - W niektórych samolotach drzwi są wyposażone w blachę stalową, których nawet nie da się przestrzelić - powiedział.
Badania okresowe pilotów
W „Faktach po Faktach” goście zastanawiali się dlaczego nie ma badań okresowych pilotów. - Badanie przechodzili kandydaci do szkolenia - mówił były szef UOP. Jak wspominał, gdy on zaczynał pilotować samoloty, musiał co pięć lat przechodzić badania psychologiczne. - Między jednym a drugim badaniem można było zwariować - zauważył Jerzy Dziewulski.
Generał stwierdził, że badania są dobrym rozwiązaniem, ale także "inną dobrą metodą jest wzajemna obserwacja". Jego zdaniem trzeba sprawdzać się nawzajem „czy pamięta procedury, czy nie stracił umiejętności”. Generał dodał, że „jest poufna procedura do informowania o nietypowych zachowaniach”. Jego zdaniem trzeba wiedzieć jak najwięcej o pilotach. - Dowiedzieć się więcej, to znaczy inwigilować - odpowiedział na tę uwagę Dziewulski.
- Dziś musi się tak stać. Przedtem nikt nie dopuszczał takich myśli. To najczarniejszy scenariusz dla linii lotniczych i służb. Dziś każdy pilot będzie podejrzany - wskazał generał.
"Uśpiony terrorysta"
- Nie zamykałbym problemu w oparciu o tezę, że facet zwariował - stwierdził Dziewulski. Dodał, że służby „sprawdzają jego (pilota - red.) powiązania, jego sytuację osobistą, kontakty”.
- Być może został nakłoniony do tego typu działań przez pranie mózgu - dodał. - Ta wersja, że to był śpiący terrorysta, jest możliwa - ocenił gen. Gromosław Czempiński.
Autor: geb/tr/kwoj / Źródło: Fakty po Faktach