W śląskiej policji w środę w pracy nie pojawiło się ponad 40 procent funkcjonariuszy - ustaliła TVN24. Policja w tym województwie mówi o "ogromnym wyzwaniu, jakim jest zabezpieczenie sportowych imprez i obchodów 11 listopada". - Jeśli będzie taka potrzeba, to zwrócimy się o pomoc do innych jednostek - tłumaczy Aleksandra Nowara ze śląskiej policji.
Od 10 lipca trwa protest policjantów, którzy domagają się między innymi podwyżek. W ostatnim czasie coraz więcej funkcjonariuszy idzie na zwolnienia lekarskie. Według informacji tvn24.pl 5 listopada na L4 było przynajmniej 14 tysięcy policjantów. We wtorek 6 listopada w województwie śląskim do pracy nie stawiło się niemal 40 procent zatrudnionych funkcjonariuszy. Oficjalnie centrala policji twierdzi, że nie posiada aktualnych danych dotyczących liczby chorych funkcjonariuszy. Potwierdza tylko, że protest ma już zasięg ogólnokrajowy, a "sytuacja jest dynamiczna".
W środę pojawiły się informacje, że w związku z sytuacją kadrową w województwie śląskim w Tychach i Katowicach mogą nie odbyć się mecze piłkarskiej Pierwszej Ligi, których rozegranie zaplanowano na weekend. Z kolei w sądzie w Katowicach z wokandy spadły dwie sprawy, ponieważ zabrakło policjantów, którzy mogli dowieźć oskarżonych na salę rozpraw.
Jak mówił reporter TVN24 Paweł Szot, w śląskiej policji oficjalnie służbę pełni 12,6 tysiąca policjantów, ale w środę do pracy nie przyszło ponad 40 procent z nich. Są jednak miasta, w których w pracy nie pojawiło się ponad 70 procent kadry.
Szczególnie groźna sytuacja panuje w oddziałach prewencji. Odpowiadają one za zabezpieczanie imprez masowych. W najbliższy weekend w całym kraju będą się odbywały nie tylko imprezy związane ze 100-leciem odzyskania niepodległości, ale także rozgrywki piłkarskie.
"Zabezpieczenie imprez ogromnym wyzwaniem"
- W tej chwili ogromnym wyzwaniem dla nas jest zabezpieczenie sportowych imprez i obchodów 11 listopada. Sprawdzamy teraz, jaki mamy stan, jeśli chodzi o liczbę policjantów - mówi podinspektor Aleksandra Nowara ze śląskiej policji. - Jeśli będzie taka potrzeba, to zwrócimy się o pomoc do innych jednostek - zaznaczyła.
- Zwróciliśmy się z prośbą do Komendy Głównej Policji, aby ta zwróciła się do PZPN o przesunięcie rozgrywek piłkarskich na Śląsku. Czekamy teraz na odpowiedź - dodała.
Związkowcy podkreślają, że decyzja o dostarczaniu zaświadczeń L4 przez funkcjonariuszy nie jest koordynowana przez nich.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że te zwolnienia lekarskie są reakcją na bierność strony rządowej. Ta skala już zagraża funkcjonowaniu polskiej policji. My jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi, ale należy nam umożliwić poprzez godny zarobek wierną służbę dalej - zaznaczył jednak Maciej Dziergas ze Związku Zawodowego Policjantów.
Ze stanowiska przekazanego 4 listopada przez przewodniczącego Zarządu Głównego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów Rafała Jankowskiego wynika, że przebywanie funkcjonariuszy na zwolnieniach nie jest elementem ogólnej akcji protestacyjnej i związek nie wzywał do takiej formy protestu.
Jak podał 6 listopada w Łodzi Mariusz Ciarka, Komendant Główny Policji zadecydował, że funkcjonariusze, którzy będą pełnili służbę 11 listopada w Warszawie, powinni być za to docenieni i dostaną po tysiąc złotych nagrody.
Szef MSWiA "życzy zdrowia"
O sytuacji w policji mówił 6 listopada szef MSWiA Joachim Brudziński, który spotkał się z funkcjonariuszami w garnizonie łódzkim. - Wszystkim funkcjonariuszom, którzy się pochorowali w tym okresie - bez żadnej złośliwości, chciałbym szczerze i z całego serca życzyć szybkiego powrotu do zdrowia - podkreślił. Jak dodał, "wierzę, być może naiwnie, że nikt po to zwolnienie nie sięgnął w sposób nieodpowiedzialny, że zostało ono wydane również w zgodzie z sumieniem i przysięgą lekarską, jaką składali lekarze". - A że taka skala? No cóż, czasami tak bywa - stwierdził.
Autor: mjz/adso/kwoj / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24