Ministerstwo Sprawiedliwości przyjrzy się śledztwom gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, na które miał wpływ Janusz Kaczmarek - donosi "Rzeczpospolita". Na pierwszy ogień ma pójść sprawa wydawnictwa Stella Maris.
Ministerstwo zamierza - jak dowiedziała się "Rz" - przeprowadzić kwerendę śledztw prowadzonych za kadencji SLD, na które Kaczmarek mógł mieć wpływ. Według ustaleń "Rzeczpospolitej" w pierwszej kolejności przeglądane będą akta dochodzenia w sprawie afery Stella Maris. To kościelne wydawnictwo miało być pralnią pieniędzy, przez którą mogły przepłynąć miliony. W tym śledztwie wielokrotnie pojawiały się wątki polityczne.
Głównym bohaterem tej afery jest były gdański baron SLD Jerzy Jędykiewicz. – Inicjatywa wyszła chyba od służb specjalnych, bo ja nawet nie wiedziałem, co to jest Stella Maris – mówi "Rz" Jędykiewicz. – W końcu udało im się mnie wrobić w sprawę, czym zrobili mi wielką krzywdę.
Gdańscy prawnicy twierdza jednak, że Jędykiewicz może być raczej spokojny. Choć grozi mu kara do 10 lat więzienia, wciąż jest na wolności. – Gdańska prokuratura tak naprawdę służyła do "skręcania" śledztw i do takiego prowadzenia spraw niewygodnych dla lewicy, by robiły wrażenie posuwania się naprzód, a w gruncie rzeczy, by nikomu nic się nie stało – mówi jeden z byłych trójmiejskich prokuratorów.
Druga kontrola obejmie wciąż niezakończone śledztwo dotyczące prywatyzacji PZU. Tu również pojawiają się nazwiska polityków lewicy.
Zeznający w tej sprawie przed sejmową komisją śledczą były szef PZU Grzegorz Wieczerzak wymienił wśród osób, które miały mieć wpływ na prywatyzację ubezpieczeniowego giganta, nazwiska ludzi z najbliższego otoczenia byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, m.in. byłego premiera Marka Belkę, a także syna Leszka Millera.
– Dziwiło mnie, dlaczego prokuratura nie wyłącza niektórych wątków do osobnego postępowania, ale ja bym w tej sprawie nie robił z Karczmarka głównego "hamulcowego". Bardziej mnie razi fakt, że to rząd nic dziś nie robi z całością tej sprawy. Za rok wszystko się przedawni – mówi Cezary Grabarczyk z PO, członek komisji śledczej ds. PZU, a obecnie szef Sejmowej Komisji Sprawiedliwości.
Od razu po dymisji Kaczmarka Jarosław Kaczyński przyznał, że niepokojące informacje na temat ministra zaczęły do niego docierać zaraz po nominacji. – Genialnie nas oszukiwał – stwierdził premier.
Najpierw wyszła na jaw partyjna przeszłość Kaczmarka. W ankiecie personalnej, którą wypełniał w kwietniu 2001 r., nie napisał, że w przeszłości był członkiem PZPR. Zdymisjonowany szef MSWiA utrzymuje jednak, że mówił o tym Lechowi Kaczyńskiemu, który jako minister sprawiedliwości sześć lat temu awansował go na zastępcę prokuratora generalnego. Kancelaria Prezydenta oficjalnie temu zaprzeczyła.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24