Radosław Sikorski rozmawiał z Siergiejem Ławrowem, rosyjskim szefem dyplomacji o przykryciu wraku TU-154. - Mam nadzieję, że już wkrótce będzie ona załatwiona tak, aby ta pielgrzymka do miejsca wypadku mogła widzieć już sytuację, która bardziej nas satysfakcjonuje niż obecnie - powiedział w piątek polski minister spraw zagranicznych. Wcześniej rzecznik MSZ Marcin Bosacki przekazał, że prace przy zabezpieczeniu szczątek samolotu rozpoczną się "lada dzień".
Sikorski nie chciał jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy, czy Ławrow zapewnił go, że wrak zostanie przykryty. - Myślę, że się pan domyśli co miałem na myśli - powiedział do jednego z reporterów.
Zadaszenie za 100 tys. zł
W piątek rano rzecznik MSZ Marcin Bosacki na antenie TVN24 powiedział, że nad wrakiem zostanie rozłożony brezentowy namiot, wykonany w miejscowej wojskowej fabryce. Wstępne prace mają się rozpocząć w czwartek i zostaną sfinansowane przez Rosjan. Zadaszenie będzie kosztować ok. 100 tys. zł. Wokół wraku powstanie też trzymetrowy płot.
- Wiemy, że, zgodnie z zapewnieniami Rosjan, wrak ma zostać przykryty brezentem i opłotowany do czasu zaplanowanych na 10 października uroczystości w związku z pielgrzymką rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej - potwierdził prokurator Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Dodał, że do polskiej prokuratury dotarło w tej sprawie pismo z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. - Mamy nadzieję, że określony przez rosyjskie władze administracyjne termin zostanie dotrzymany i wrak zostanie zabezpieczony w pierwszej dekadzie przyszłego miesiąca - zaznaczył Maksjan.
Ten termin potwierdził też w rozmowie z TVN24 rzecznik MSZ Marcin Bosacki, podkreślając że Rosjanie zobowiązali się, że wrak będzie przysłonięty przed pielgrzymką rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. - Mamy nadzieję, że tak się stanie powiedział, podkreślając, że interwencje przyniosły skutek.
Niespełnione obietnice
Na razie, po prawie pół roku od smoleńskiej katastrofy, Rosjanie nie odgrodzili terenu katastrofy, nie zabezpieczyli także resztek tupolewa, który stoi na płycie lotniska w Siewiernyj. Według umowy, Rosjanie mieli zabezpieczyć wrak - jednak nie ma ani 3-metrowego płotu ogradzającego wrak od reszty lotniska, ani specjalnego namiotu, który mógłby ochronić go przed warunkami atmosferycznymi, ani nawet brezentu, który jako półśrodek miał służyć jako czasowe zabezpieczenie. Nie ma nic, a niedługo w tym rejonie Rosji zacznie się zima.
Rosjanie zapewniają jednak, że prace nad zabezpieczeniem samolotu trwają. - Dużo się buduje, Takie miejsce, w którym zginął prezydent, powinno być jakoś uwidocznione i upamiętnione. Dlatego budujemy ogrodzenie, żeby nikt tędy nie przechodził - powiedział Siergiej Zukrow, pracownik firmy budowlanej. Tyle tylko, że ta budowa trwa już dość długo. A jej efektów - brak.
Ścieżka przez miejsce katastrofy
Brzoza, o którą uderzył Tu-154M 10 kwietnia 2010 roku, stoi na prywatnej działce, która jest czymś w rodzaju wysypiska śmieci. Lotnisko i lasek, w którym prawdopodobnie dalej znajdują się szczątki po katastrofie to droga na skróty między dwoma osiedlami. Każdy może wejść i wyjść. A spontanicznych ścieżek jest coraz więcej. Reporter programu "Polska i Świat" zdaje relację ze Smoleńska.
Teoretycznie, na miejsce katastrofy nikt nie powinien wchodzić. Jednak główna zasada rzadko interweniującej straży to hasło, że "po ścieżce iść można, zejść ze ścieżki już nie". Owych ścieżek jest jednak coraz więcej. A jedna z nich stała się nawet betonową drogą, której budowa potrzebna była dla maszyn przewożących ciężki sprzęt.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat TVN24