Pozostałe trzy kraje Grupy Wyszehradzkiej mają lepsze relacje z Izraelem i lepszą opinię w Izraelu o swojej roli w II wojnie światowej niż Polska. To jest katastrofalna klęska tej polityki historycznej - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Radosław Sikorski. - Zrobić konferencję na własny koszt i w rezultacie pogorszyć sobie relacje ze Stanami Zjednoczonymi, z Izraelem i z Iranem nie było łatwo, ale dali radę - dodał.
Radosław Sikorski został zapytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy gdyby był ministrem spraw zagranicznych, to konferencja bliskowschodnia odbyłaby się w Warszawie. - To był zły pomysł od początku - ocenił.
Sikorski: z sojusznikami też się trzeba targować
- Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi nie oznacza, że musimy się na wszystko godzić. Stany Zjednoczone nam zaproponowały tarczę antyrakietową i z propozycją tarczy przyszła propozycja, napisana już, gotowa, polskiej odpowiedzi. Tylko wystarczyło podpisać (...). Z sojusznikami też się trzeba targować. Tylko w ten sposób można zbudować elementarny szacunek, podwykonawcy nikt nie szanuje - skomentował.
- Zrobić konferencję na własny koszt i w rezultacie pogorszyć sobie relację ze Stanami Zjednoczonymi, z Izraelem i z Iranem nie było łatwo, ale dali radę - dodał.
Szefowie MSZ "realizują instrukcję Nowogrodzkiej"
Pytany, czy myśli, że cała odpowiedzialność spadnie teraz na ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, odparł: - Byłby kozłem ofiarnym, bo przecież nie on podejmował tę decyzję, ale prezes sam się nie może odwołać.
- To jest dylemat kolejnych szefów MSZ w tym rządzie. Realizują instrukcję Nowogrodzkiej, tylko że Nowogrodzka wyobraża sobie, że te instrukcje mają doprowadzić do sukcesu, a prowadzą do kolejnych awantur, więc mają niewykonalne zadanie - ocenił Sikorski.
Jego zdaniem, "ten sam problem ma prezydent". - Bo gdy zagranica wie, a wie, że oni nie podejmują prawdziwych decyzji, to właściwie nie ma sensu z nimi rozmawiać, bo sens rozmowy z ministrem spraw zagranicznych jest tylko wtedy, gdy on ma wpływ na politykę rządu - powiedział.
"Klęska naszej polityki historycznej"
Były minister spraw zagranicznych zapytany, jakie straty poniosła Polska po warszawskim szczycie, wymienił "kolejną awanturę z Izraelem". - Tym razem to izraelski minister się na koniec zagalopował i powinien się z tego wycofać - wskazywał.
- W wyniku energicznych rzekomo działań PiS-u miał się poprawić wizerunek Polski, szczególnie jeśli chodzi o nasz udział w II wojnie światowej, a dzisiaj spotyka się V3, czyli Grupa Wyszehradzka bez nas, wśród której są kraje, które były sojusznikami III Rzeszy w czasie II wojny światowej, i które mają lepsze relacje z Izraelem i lepszą opinię w Izraelu o swojej roli w II wojnie światowej niż Polska. To jest katastrofalna klęska tej polityki historycznej - skomentował.
"Rozkroki bywają niekomfortowe"
Pytany, co trzeba zatem zrobić, żeby ten konflikt wyciszyć, odpowiedział, że "trzeba by zrewidować politykę".
- PiS chce dwie rzeczy osiągnąć jednocześnie. Równoważyć Unię Europejską przy pomocy sojuszu z nacjonalistami ze Stanów Zjednoczonych i z Izraela, a w polityce wewnętrznej przytulać antysemitów, nawet radykalnych polityków zapraszać na konwencje partyjne i zapraszać do rządu. To jest pewien rozkrok, a rozkroki bywają niekomfortowe - mówił Sikorski.
Dopytywany, czy myśli, że obecny konflikt z Izraelem, jest też konsekwencją ustawy o IPN, odparł: - Oczywiście, ale to jest głębsze.
- Likud (partia premiera Benjamina Netanjahu - red.) i PiS to są podobne partie nacjonalistyczne, które definiują naród jako byt czysty, ludzie mogą być grzeszni, ale naród jest święty. Co więcej, oba narody uważają, że mają wyższość moralną ze względu na to, że cierpiały w czasie II wojny światowej. Tylko że 90 procent polskich Żydów zginęło podczas wojny, a 90 procent polskich katolików przetrwało wojnę. Więc tej licytacji PiS nie jest w stanie wygrać - powiedział.
- Te nieprofesjonalne, niemądre obrony imienia Polski - bo powinniśmy to robić, ale mądrze - prowadzą do tego, że niestety dowiadujemy się coraz więcej o tym, co niektórzy ideologiczni przodkowie dzisiejszych nacjonalistów w czasie II wojny o Żydach pisali i co im robili. I to jest coraz gorsze dla naszego wizerunku - podsumował były szef MSZ w rządzie PO-PSL.
Spór Polski z Izraelem
Najnowszy spór Polski z Izraelem rozpoczął się od przytoczonych przez dziennik "The Jerusalem Post" słów, jakie izraelski premier Benjamin Netanjahu miał wygłosić w czwartek w Warszawie, oraz od wypowiedzi pełniącego obowiązki izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israela Kaca.
Według portalu dziennika "The Jerusalem Post" Netanjahu w swojej czwartkowej wypowiedzi "bardzo jasno stwierdził, że Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów w czasie Holokaustu". Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari zdementowała te informacje.
Z kolei Kac, odpowiadając na pytanie o słowa Netanjahu, powiedział: - Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i, tak jak powiedział Icchak Szamir [były premier Izraela - red.], któremu Polacy zamordowali ojca, 'Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki'. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych".
Spór Izraela z Polską skutkował między innymi odwołaniem zaplanowanego w Jerozolimie spotkania szefów rządów Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) z premierem Izraela.
Najpierw swój udział w nim odwołał premier Mateusz Morawiecki, a następnie poinformował, że do Izraela nie pojedzie także szef MSZ Jacek Czaputowicz. Ostatecznie szczyt został odwołany i przekształcony w spotkania bilateralne Czechów, Słowaków i Węgrów z Izraelczykami.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24