List, w którym Lech Kaczyński odpowiada na prośbę premiera o sformułowanie zarzutów pod adresem szefa MSZ, zostanie jednak upubliczniony. Zapowiedział to w Radiu Zet rzecznik rządu Paweł Graś. Pismo zawiśnie jeszcze w środę na stronach kancelarii premiera. Ujawnienia treści listu domagał się między innymi szef MSZ. Miał o to prosić samego Donalda Tuska. Pismo nie jest opatrzone klauzulą tajności, ale z wypowiedzi Władysława Stasiaka wynika, że nie ma w nim też nic nowego.
Na razie, oficjalnie, nie znamy jeszcze treści listu. Nie zna jej też sam Sikorski. Ci z PO, którzy pismo widzieli, zapewniają, że nie ma w nim nic sensacyjnego. - Nie ma rewelacji - podkreśla rzecznik rządu Paweł Graś. Opinia publiczna sama będzie mogła wyrobić sobie zdanie na ten temat. Ze strony polityków Platformy od początku była taka chęć.
"Polityczna publicystyka"
- Opinia publiczna powinna poznać treść tego listu - mówił rano w radiowej "Trójce" wiceszef PO Sławomir Nowak. Dodał, że to jego prywatna opinia. Były szef gabinetu politycznego premiera wyraził też nadzieję, że wysłanie listu zamknie w końcu kwestię zarzutów wobec Sikorskiego. Odpowiedź Lecha Kaczyńskiego Nowakiem, podobnie jak Grasiem, nie wstrząsnęła. Polityk określił ją jako "polityczną publicystykę".
- Po dwóch latach wyciąganie tego rodzaju zastrzeżeń, które były znane dwa lata temu - i to w duchu takich insynuacji - uważam za nieprzyzwoite i wzywam ludzi stosujących takie metody do zaprzestania - podsumował.
- Tak jest - tak na pytanie, czy treść pisma powinna zostać ujawniona odpowiedział z kolei szef klubu PO Grzegorz Schetyna, który list widział. Według byłego premiera nie tylko nie ma w nim nic dyskredytującego Sikorskiego, ale "jest on potwierdzeniem, że plotka dominuje w naszym życiu publicznym, politycznym". - Źle się dzieje, że prezydent angażuje swój autorytet w takie sprawy - ocenił Schetyna.
Tusk "miał potrzebę", to napisał
Jeżeli pan premier miał potrzebę napisać list do pana prezydenta, to dostał odpowiedź. Nie dowiedział się, ale z intencji takiej. Pan prezydent nie miał potrzeby rozmawiać o czymkolwiek nowym z panem premierem. Władysław Stasiak
Informację o tym, że list nie jest opatrzony klauzulą "tajne", potwierdzili prezydenccy ministrowie. Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak sugerował jednak w rozmowie z TVN24 - podobnie jak politycy Platformy - że w piśmie nie ma nic nowego.
- Jeżeli pan premier miał potrzebę napisać list do pana prezydenta, to dostał odpowiedź. Nie dowiedział się, ale z intencji takiej, (bo) pan prezydent nie miał potrzeby rozmawiać o czymkolwiek nowym z panem premierem. To jest raczej list, w którym Lech Kaczyński zachęca do rozmowy na temat tego, co najważniejsze w Polsce - tłumaczył.
Jarosław Kaczyński - szantażysta?
Sam Sikorski całą sytuację ocenił jako "interwencję prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w prawybory w PO". Szef MSZ jest w nich kandydatem.
- Jarosław Donalda Tuska, by nie popierał mnie i nie wystawiał jako kontrkandydata Lecha Kaczyńskiego - ocenił ostro.
Pytania o haki
List premiera do prezydenta, a następnie odpowiedź głowy państwa, to pokłosie wypowiedzi prezesa PiS. W wywiadzie dla "Newsweeka" Jarosław Kaczyński stwierdził, że są powody, dla których Radosław Sikorski nie powinien pełnić ważnych funkcji państwowych.
Jego zdaniem, chodzi o zdarzenie, z powodu którego Sikorski został zdymisjonowany w 2007 roku ze stanowiska szefa MON w rządzie PiS. Nie zdradził jednak szczegółów, zasłaniając się tajemnicą państwową. Stwierdzi tylko, że o sprawie wie Donald Tusk (były wicepremier Roman Giertych zasugerował w TVN24, że haki na szefa MSZ są w "podziemiach Biura Bezpieczeństwa Narodowego").
Chodzi o agenta?
O tym, co prezydent ma do zarzucenia Sikorskiemu, spekulowano już wcześniej w mediach. W TVN24 szef MSZ pytany był, czy chodzi o sprawę jego wstawienia się za białoruskim szpiegiem Siergiejem Moniczem, o której pisał wcześniej "Dziennik Gazeta Prawna". Szef polskiej dyplomacji nie chciał się do tego odnieść. Domyślał się, że zastrzeżenia prezydenta biorą się z "różnicy zdań" w sprawie jednej z decyzji, ale której konkretnie - nie chciał zdradzić.
Szef PiS zaprzecza
W dniu ukazania się wywiadu w "Newsweeku", prezes PiS zaprzeczył, by mówił o hakach na szefa MSZ, który rywalizuje z marszałkiem Sejmu o bycie kandydatem PO w wyborach prezydenckich. Nowego światła na sprawę jednak nie rzucił. Stwierdził jedynie, że prezydent – choć miał określoną wiedzę na temat Sikorskiego – nie mógł odmówić powołania go na stanowisko szefa MSZ w rządzie PO-PSL, ale ostrzegał przed tą nominacją premiera.
Po tej wypowiedzi szef rządu Donald Tusk zwrócił się listownie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by ze względu na bezpieczeństwo państwa przedstawił mu informacje, które dyskredytują Sikorskiego i uniemożliwiają mu pełnienie funkcji publicznych.
Początkowo Pałac Prezydencki sugerował, że odpowiedzi nie będzie. Prezydencki minister Paweł Wypych stwierdził bowiem, że Lech Kaczyński już powiedział premierowi to, co miał w tej sprawie powiedzenia, i stało się to w 2007 r., przed nominacją Sikorskiego na szefa MSZ.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP