23-letni kierowca Skody Fabii nie zapanował nad pojazdem i uderzył w płot. Samochód spłonął. Kierowca zbadany tuż po zdarzeniu miał w wydychanym powietrzu... prawie 7 promili alkoholu. Według źródeł medycznych śmiertelna dawka alkoholu we krwi wynosi ok. 5 promili.
Wszystko rozegrało się kilka minut po północy. Kilku młodych ludzi w Kazimierzy Wielkiej w województwie świętokrzyskim, po suto zakrapianym wielkanocnym obiedzie, postanowiło wybrać się na przejażdżkę. - Oddechy kierowcy i pasażerów mogły być przyczyną tego pożaru – żartuje portalowi tvn24.pl rzecznik kieleckiej policji Krzysztof Skorek.
Każda prędkość była nadmierna
Zdaniem rzecznika kieleckiej policji, w stanie do jakiego doprowadził młody kierowca, każda prędkość była nadmierna. Wycieczka zakończyła się na płocie jednej z kazimierskiej posesji. Auto spłonęło, wewnątrz były zarówno dokumenty pojazdu jak i prawo jazdy kierowcy. Gdy do wypadku przyjechali policjanci, siedzący w pobliżu płonącego auta kierowca zdołał tylko raz dmuchnąć w alkotest – mundurowi nie wierzyli własnym oczom.
Wynik zadziwia policjantów
– Raczej nie zgłosi się po wtórnik – żartuje Krzysztof Skorek i dodaje, że choć pracuje w policji już kilkanaście lat, wynik 7 promili w "wydmuchanym" przez kierowcę powietrzu zdołał go zadziwić.
Kierowca z uszkodzonym łukiem brwiowym trafił do szpitala, badanie krwi potwierdziło wynik alkotestu. Oprócz niego żaden z uczestników wypadku nie doznał obrażeń. Młodzieniec na pewno straci prawo jazdy, stanie też przed sądem za kierowanie i spowodowanie wypadku "pod wpływem". Grozi mu do 4,5 lat pozbawienia wolności.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Policja Kielce