- W poniedziałek w Sztabie Generalnym odbędzie się prezentacja tego, jak ma wyglądać Tarcza Wschód - poinformował w piątek w Białymstoku premier Donald Tusk. Jak wskazał, "nasze argumenty stają się powoli taką oficjalną doktryną całej Unii Europejskiej". Mówił też, jak ważne są wybory do europarlamentu. - Jesteśmy o krok od tego, żeby przewagę zaczęły zdobywać siły jawnie prorosyjskie w Europie - powiedział. Premier mówił też o aktach sabotażu w Polsce.
Premier Donald Tusk poinformował w piątek w Białymstoku, że "w poniedziałek w Sztabie Generalnym odbędzie się dokładna prezentacja tego, jak ma wyglądać ufortyfikowana 'Tarcza Wschód'". - Kiedy tylko to ogłosiliśmy, zwrócili się do nas premierzy Litwy, Łotwy, Estonii. Z Finami jestem w stałym kontakcie, bo chcą, aby ta Tarcza Wschód była częścią tego europejskiego projektu - dodał.
- Wczoraj wysłałem do instytucji europejskich wspólny z premierem Grecji list, że musimy zacząć finansować jako Europa obronę powietrzną, a więc tę żelazną kopułę nad Polską i nad Europą. I po raz pierwszy odpowiedź jest jednoznacznie "na tak". Nie będzie już narodowych wyścigów, kto tam więcej zarobi, i kto więcej na własną rękę coś pokombinuje, tylko będzie to także polityka, strategia europejska i pieniądze ogólnoeuropejskie, żeby ta kopuła stała się faktem, a nie tylko marzeniem, by niebo nad Polską i nad Europą było naprawdę tak bezpieczne, jak jest na przykład nad Izraelem - powiedział Tusk.
- Tam, jak wiecie, to działa. A to jest bardzo drogie i bardzo skomplikowane, dlatego wymaga to pełnej koordynacji, wszystkich, bez wyjątku - dodał.
"Nasze argumenty stają się powoli taką oficjalną doktryną całej Unii Europejskiej"
Premier stwierdził, że "liderzy patrzą na polski rząd tam w Europie". - I muszę powiedzieć, że nasze argumenty stają się powoli taką oficjalną doktryną całej Unii Europejskiej. Naprawdę to jest w tej chwili tak, że oni nas pytają: to jak ma być? Oni wiedzą, że my jesteśmy, niestety, przecież nie mówię z satysfakcją, ekspertami od tej sytuacji. Jesteśmy ekspertami od Ukrainy. Ekspertami od tego, co robi Rosja - powiedział.
- I my nie mamy iluzji, my nie mamy złudzeń, więc ja mogę wam to gwarantować, że te środki, które mają sprzyjać bezpieczeństwu Polski i Europy, one będą także pracować tutaj, na Podlasiu, na rzecz rozwoju gospodarki - dodał premier.
Tusk: jesteśmy na dwóch niezwykłych, bezprecedensowych frontach
Premier dziękował mieszkańcom Białegostoku i całego Podlasia oraz Warmii i Mazur, którzy mieszkają w miejscach przygranicznych za to, że wykazują "niezwykły hart ducha, choć konsekwencje wojny, napięć i brutalnych działań Łukaszenki na granicy i organizowana przez Rosję nielegalna migracja są odczuwalne najbardziej właśnie tutaj".
Podkreślał, że od mieszkańców tych terenów zależy, by cała Polska i w jakimś sensie cała Europa czuły się bezpiecznie.
- My przez tych kilka miesięcy jesteśmy na dwóch niezwykłych, bezprecedensowych w historii Polski ostatnich kilkudziesięciu lat frontach. Jeden to jest ten zewnętrzny - ten wprost wojenny, tam na Ukrainie. Ta nasza wschodnia granica też jest de facto frontem, to nie jest nasz wybór, to jest wybór Moskwy i Mińska, żeby uczynić z tej części Europy, tej części świata taki pas niepewności i ryzyk, czasami zbrodni. I dlatego to wymaga takiego niezwykłego przeżywania patriotyzmu, bo to coś nowego, a równocześnie przypomina nam stare i straszne rzeczy - powiedział Tusk.
Jak ocenił, "najstarsze pokolenia najbardziej odczuwają i najbardziej rozumieją, że z historią, jaka się dzieje na naszych oczach, nie można igrać".
Premier: jesteśmy o krok od tego, by przewagę w Europie zaczęły zdobywać siły jawnie prorosyjskie
Podczas spotkania z mieszkańcami Tusk ocenił, że zaplanowane na 9 czerwca wybory do Parlamentu Europejskiego są "historyczne". - Napisałem takie jedno zdanie - niektórzy mogą uznać, że ono jest przesadzone - napisałem: "nie chcesz iść na wojnę, idź na wybory". W tym, naprawdę, nie ma słowa przesady - podkreślił.
Wyjaśnił, że nie jest tak, że - jeśli frekwencja w wyborach będzie niska - to następnego dnia w Polsce "rozpocznie się jakieś piekło". - Wiadomo, że to jest skrót myślowy, ale ten skrót naprawdę oddaje istotę rzeczy - zastrzegł.
Tusk przyznał, że wybory europejskie nie cieszą się szczególną uwagą opinii publicznej, a frekwencja w tych wyborach jest z reguły niska. - Chcę wam powiedzieć, że te konkretne wybory do Parlamentu Europejskiego mają dzisiaj znaczenie historyczne. Historyczne nie dlatego, że jest 35. rocznica 4 czerwca i że to się tak składa. (One są) historyczne, bo historia Polski w najbliższych latach, a może dziesięcioleciach będzie w dużym stopniu zależała od tego, jak będą wyglądały władze w Unii Europejskiej - zastrzegł.
Zdaniem Tuska "jesteśmy o krok od tego, żeby przewagę zaczęły zdobywać siły jawnie prorosyjskie w Europie".
Premier podkreślił, że pod tym względem "w Polsce nie jest najgorzej". - Nawet jeśli mamy podejrzanych polityków i radykalne grupy - jakaś tam Konfederacja i tak dalej - które nie kryją swojej sympatii do Rosji (...), to jednak szeroko pojęta opinia publiczna, Polki i Polacy w przygniatającej większości nie są po stronie Rosji w tej wojnie - zaznaczył.
Jednocześnie zastrzegł, że "im dalej od tego konfliktu, tym mniej ludzie są nim przejęci". - Coraz więcej popularności zdobywają siły polityczne, też za oceanem, jak wiecie, u naszego największego sojusznika, co do których przyszłej polityki nie mam pewności, że będzie taka, jak byśmy chcieli - ocenił.
Dodał, że jeśli do Parlamentu Europejskiego wybrane zostaną osoby, które "będą de facto realizowały plany i zamierzenia (Władimira) Putina", to "zbliżymy się do katastrofy". - Putin i Rosja będą agresywni tym bardziej, im bardziej my będziemy w Europie podzieleni i słabi. Jak będziemy zjednoczeni i silni, jeśli będziemy w stanie utrzymać najściślejszy sojusz z Ameryką, jeśli Zachód przestanie zachowywać się tak dwuznacznie, jeśli będziemy wykorzystywali naszą gigantyczną przewagę nad Rosją - technologiczną, finansową, cywilizacyjną (...) - jeśli Europa, dzięki Polsce, uwierzy w swoje siły, to jest jedyna naprawdę skuteczna metoda uchronienia nas od wojny - ocenił Tusk.
Tusk: nie ma tańszej metody na bezpieczeństwo niż pójście na wybory
Premier zapraszał do przyjścia na marsz 4 czerwca w Warszawie, aby - jak mówił - "pokazać, że nas jest wciąż bardzo, bardzo dużo".
Dodał, że to "wyborcy wygrywają albo czasami przegrywają wybory". - Wy jesteście jedynymi zwycięzcami 15 października - zaznaczył, odnosząc się do wyniku ostatnich wyborów parlamentarnych. - Od tego też w jakiejś części będzie zależało nasze bezpieczeństwo, tańszej metody na bezpieczeństwo niż pójście na wybory nie ma - ocenił premier.
Tłumaczył, że nawet wydanie 10 miliardów złotych nie zapewni bezpieczeństwa, ponieważ "podzieli się Europa i ten wysiłek będzie na marne".
Tusk: obawiam się, że nie tylko głupota, niekompetencja stoją za decyzjami
Podczas spotkania z mieszkańcami Białegostoku za pilne zadanie dla państwa polskiego uznał, by "precyzyjnie, bez odwetu, wyłowić to, co było złe, i wyplenić z życia publicznego". - Nie muszę mówić o tak oczywistych rzeczach jak zdrada, ale też o tym, że przez te lata w polskim życiu publicznym pojawiały się i miały nadspodziewanie dużą ochronę polityczną osoby, których poglądy na temat Rosji i Ukrainy nie pozostawiają wątpliwości, po czyjej są stronie, że są po stronie agresora - mówił, odnosząc się do rządów PiS.
Za "kluczową postać" w kontekście prac komisji do zbadania wpływów rosyjskich i białoruskich uznał wiceprezesa PiS, byłego szefa MON Antoniego Macierewicza. Przypomniał sprawę Krzysztofa Gaja, który wyrażał prorosyjskie poglądy, ujawniał dane wrażliwe dla obronności, a po usunięciu ze stanowiska doradcy MON "był najbliższym współpracownikiem ministra (Michała) Dworczyka, centralną postacią afery mailowej".
- Kaczyński spotykał się przez rok czy półtora z rosyjskim agentem. Jeśli tego typu sytuacje zdarzają się dwa, cztery razy, to może to są paskudne zbiegi okoliczności plus głupota czy niekompetencja, ale jeśli za tym stoją decyzje, jeśli taki Macierewicz był ministrem obrony narodowej, podejmował decyzje, które de facto rozbrajały polską armię, i był de facto holowany przez czołówkę PiS, to to już nie jest ani przypadek, ani zwykła głupota – powiedział.
- Nie mówię, że Antoni Macierewicz jest geniuszem, ale obawiam się, że nie tylko głupota, niekompetencja stoją za decyzjami, których byliśmy świadkami, i których konsekwencje mamy do dzisiaj – dodał, wspominając o anulowaniu kontraktu na europejskie śmigłowce wielozadaniowe dla wojska.
Tusk o próbach sabotażu
Powtórzył, że potrzebna jest całkowita pewność, iż "przynajmniej na szczytach władzy, w administracji, w miejscach, które odpowiadają za bezpieczeństwo Polski, są ludzie, którzy nie podlegają rosyjskim wpływom".
- Mamy odnotowanych siedem prób - udanych lub zatrzymanych w ostatniej chwili - sabotażu. Mamy już dowody, że osoby, które do tego chciały doprowadzić, były wprost wynajęte przez rosyjskie służby - powiedział. Jak dodał, chodzi o podpalenia i pobicia na zlecenie białoruskich i rosyjskich służb.
Premier: będę analizował, czy możliwe jest odblokowanie przejścia w Bobrownikach
Premier zapowiedział, że od początku tygodnia będzie analizowana kwestia otwarcia jednego przejścia granicznego. - Myślę tu o Bobrownikach, to by odblokowało istotną część małego i średniego biznesu związanego z bezpośrednią wymianą handlową z Ukrainą - powiedział premier.
- Ale od razu zastrzegam: ja nie podejmę tej decyzji, jeśli dowództwo wojskowe i Straży Granicznej będzie miało jednoznacznie negatywną opinię, że to może wpłynąć negatywnie na nasze bezpieczeństwo - podkreślił.
Premier zapowiedział jednak, że analiza - z udziałem szefa MSWiA, Straży Granicznej i wojskowych - będzie jednak nakierowana na szukanie rozwiązań, "co zrobić, by było to jednocześnie możliwe i bezpieczne".
Donald Tusk podkreślił jednocześnie, że jest jak najdalszy od robienia gestów w kierunku białoruskiego reżimu i ewentualnego otwarcia granicy nie należy w ten sposób interpretować.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Artur Reszko