Serafin: W piątek składam legitymację PSL. "To akt desperacji"

Powodem wniosku są doniesienia mediów, że Serafin prowadził samochód bez prawa jazdy
Powodem wniosku są doniesienia mediów, że Serafin prowadził samochód bez prawa jazdy
Źródło: TVN24

Władysław Serafin, wobec którego wpłynął wniosek o usunięcie z PSL, zapowiedział, że w piątek sam odda legitymację partyjną. Powodem wniosku są doniesienia mediów, iż Serafin prowadził samochód bez prawa jazdy. Według rzecznika PSL zapowiedź Serafina to akt desperacji.

- Za chwilę przestanę być członkiem PSL-u. (...) W piątek składam legitymację - powiedział we wtorek Serafin.

Nic z tego

Rzecznik ludowców Krzysztof Kosiński powiedział we wtorek wieczorem, że wobec Serafina toczy się w partii postępowanie dyscyplinarne. - Oddanie legitymacji jest słuszne, ale można to traktować jako akt desperacji, bo i tak zostałby wykluczony - dodał.O tym, że wpłynął wniosek o usunięcie Serafina z partii poinformował w ubiegłą środę prezes PSL Janusz Piechociński. Jak wyjaśniał wówczas, "rzecznik dyscyplinarny otrzymuje takie wnioski i później, po zasięgnięciu opinii samego zainteresowanego, kieruje sprawę do Krajowego Sądu Koleżeńskiego". - I w tym trybie pozbawiamy w PSL legitymacji - zaznaczył Piechociński.

Szef Związku

Serafin, który jest obecnie szefem Krajowego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych, został zatrzymany przez policję w styczniu za przekroczenie prędkości. Według relacji policjantów auto, którym kierował Serafin, jechało z prędkością 111 km/godz. zamiast dozwolonych 50. Serafin miał pokazać legitymację z unijnymi pieczęciami ważną do 2015 r.Policjanci - według relacji "Gazety Wyborczej" - odstąpili od ukarania kierowcy, czyli wręczenia 500 zł mandatu i wpisania na konto 10 punktów karnych, ponieważ, jak tłumaczyli, tak postępuje się w przypadku osób z immunitetem.

Potem okazało sie, że immunitet chroni Serafina jedynie w drodze do Brukseli (a tak nie było w tym przypadku), a dodatkowo nie ma on od trzech lat prawa jazdy - pisała "Gazeta Wyborcza".

Autor: mn//bgr / Źródło: PAP

Czytaj także: