Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, mamy historyczną szansę, by raz na zawsze zwyciężyć rosyjski imperializm. Zło musi zostać pociągnięte do odpowiedzialności - powiedział w Sejmie ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz podczas projekcji dokumentu "20 dni w Mariupolu". Obecna na pokazie bohaterka filmu, anestezjolożka szpitala położniczego numer 2 w Mariupolu Ludmiła Waśkowska zaznaczyła, że to, co ukazano w filmie, "trwa w Ukrainie cały czas".
W poniedziałek w Sali Kolumnowej Sejmu zaprezentowano dokument "20 dni w Mariupolu" Mstyslava Chernova, ukazujący zniszczone przez Rosjan ukraińskie miasto. W projekcji wzięli udział m.in. ambasador Ukrainy Wasyl Zwarycz, szef Kancelarii Sejmu Jacek Cichocki oraz bohaterka filmu, anestezjolożka Ludmiła Waśkowska.
Cichocki podkreślił, że Mariupol to miasto, "którego zmagania śledziliśmy (...) z zapartym tchem, ale jednocześnie ze łzami w oczach". Dodał, że stał się on "symbolem i miejscem pokazującym, że w XXI w. Europie są możliwe rzeczy, które - wydawało się - są już przeszłością".
Przypomniał, że pokaz odbywa się tuż przed drugą rocznicą "dramatycznej, brutalnej rosyjskiej agresji na Ukrainę", choć - jak zaznaczył - dla ukraińskich obywateli trwa ona "dużo dłużej".
Podkreślił, że "także naszym zadaniem jest to, by przypominać Europie, że (...) z Mariupola i Kijowa jest blisko nie tylko do Warszawy, ale i do Paryża, Rzymu oraz że ta Europa jest naprawdę mała, że kwestie bezpieczeństwa dotyczą nas wszystkich". Jak dodał, "zwłaszcza dzisiaj, kiedy widzimy, jakie zasięgi mają rakiety".
Szef Kancelarii Sejmu poinformował, że poniedziałkowy pokaz rozpoczyna cykl regularnych spotkań. - Jest taki ambitny pomysł, by spotykać się raz w miesiącu i oglądać filmy dokumentalne o ważnych sprawach dla nas, dla ludzi - powiedział. Wskazał, że jego robocza nazwa to "We are the Sejm".
Zwarycz: mamy historyczną szansę, by raz na zawsze zwyciężyć rosyjski imperializm
Ambasador Ukrainy Wasyl Zwarycz powiedział, że to "bardzo ważne", iż projekcję "20 dni w Mariupolu" zorganizowano w Sejmie, "w sercu polskiej demokracji". - To przypomina nam o wartościach, o które teraz walczy naród ukraiński: o wolność, suwerenność i szansie na samodzielne, ale przy wsparciu naszych partnerów - budowanie naszej europejskiej przyszłości - zaznaczył.
- To jest film dokumentalny, nominowany do Oscara. Niestety, nie jest to film fabularny. Pokazuje rzeczywistość, z którą borykamy się, jako Ukraińcy, dzisiaj nie tylko w Mariupolu, ale także w innych miastach Ukrainy - podkreślił Zwarycz.
- Musimy zrobić wszystko, by ten film stał się ważnym materiałem dowodowym w Hadze, gdzie zostanie osądzony (Władimir) Putin i cała wierchuszka Kremla, odpowiedzialna (...) za zbrodnię ludobójstwa, za zbrodnię agresji - zaakcentował ambasador.
Zaznaczył, że "to jest nasza historia współczesności. Niestety, bardzo tragiczna, ale i bardzo wymowna". Zaapelował, by "wokół tej historii zjednoczyć cały wolny świat", ponieważ "dzisiaj, jak nigdy wcześniej, mamy historyczną szansę, by raz na zawsze zwyciężyć rosyjski imperializm, by dobro zwyciężyło zło i żeby po naszym zwycięstwie to zło zostało pociągnięte do odpowiedzialności, bo bezkarność zabija".
Waśkowska: to, co ukazano w filmie, trwa w Ukrainie cały czas
Obecna na pokazie bohaterka filmu, anestezjolożka szpitala położniczego nr 2 w Mariupolu Ludmiła Waśkowska zaznaczyła, że to, co ukazano w filmie, "trwa w Ukrainie cały czas". Opowiedziała, że w momencie wybuchu wojny 24 lutego 2022 r., "kiedy Rosjanie otoczyli Mariupol z każdej strony", była w pracy.
Lekarka zapamiętała m.in. chwilę, w której mężczyzna przywiózł do szpitala trzech nastolatków. - Jednego z nich w bagażniku - wspomniała. Opowiedziała, że pierwszy poszkodowany miał poważne obrażenia nogi, drugi - klatki piersiowej, ale dzięki pracy chirurgów udało się go uratować.
Trzeci chłopiec - jak zrelacjonowała - był synem człowieka, który przywiózł nastolatków. - Pocisk spadł obok tego chłopaka. Mężczyzna wkładał swojego syna w kawałkach do bagażnika i przywiózł do szpitala. Wyciągał go (...) mając nadzieję, że lekarzom uda się go uratować - opowiadała.
Podkreśliła, że na miejscu byli dziennikarze, którzy udokumentowali te wydarzenia. W filmie ukazano najmniej drastyczne sceny.
Anestezjolożka opowiedziała o pracy w szpitalu bez prądu, ratowaniu ciężarnych i noworodków po ataku bombowym na szpital położniczy oraz o ostrzeliwaniu szpitala przez rosyjski czołg. W wyniku tego zdarzenia - jak powiedziała - ciężko rannych trzeba było przenosić do piwnic. - Życie niektórych skończyło się w tym ciemnym korytarzu, bez leków czy środków przeciwbólowych - dodała.
Wspomniała też moment brutalnego przejścia linii frontu przez szpital 13 marca 2022 roku. - Byliśmy świadkami tego wszystkiego (...) Tak zapamiętamy ten russkij mir. Tak on wygląda - podkreśliła.
W Sejmie pokaz dokumentu "20 dni w Mariupolu"
W projekcji uczestniczyli także: dyrektor Centrum Mieroszewskiego Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Watch Docs Tadeusz Strączek oraz ukraiński dziennikarz Żenia Klimakin. "20 dni w Mariupolu" będzie prezentowany szerszej publiczności m.in. w warszawskiej Kinotece, na kilku uczelniach oraz w kilkunastu polskich miastach.
W grudniu ub.r. "20 dni w Mariupolu" można było oglądać podczas festiwalu Watch Docs w Warszawie. Jak podkreślili twórcy wydarzenia, to "wstrząsająca relacja dokumentująca zagładę tytułowego miasta, autorstwa jedynego dziennikarza, który pozostał w nim do końca".
Pod koniec stycznia poinformowano, że "20 dni w Mariupolu" będzie ubiegać się o Oscara w kategorii najlepszy dokument. Jego konkurentami w wyścigu po nagrodę będą m.in. "Cztery córki" Kaouther Ben Hani i "The Eternal Memory" Maite Alberdi.
Źródło: PAP