Zawsze miałem wątpliwości, czy ci skruszeni z afery hejterskiej są skruszeni w sposób szczery. Natomiast przypadek pana Tomasza Szmydta pokazuje, że osoby skupione w grupie "Kasta" były zdrajcami Polski. To, co przez osiem lat się działo, ten atak na sędziów broniących praworządności, na obywateli, to była realizacja jakiegoś rosyjskiego scenariusza - powiedział sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Igor Tuleya w "Rozmowie Piaseckiego".
Gościem "Rozmowy Piaseckiego" był sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Igor Tuleya. Komentował między innymi sprawę polskiego sędziego Tomasza Szmydta, który poprosił o azyl na Białorusi.
Sędzia Szmydt był jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, kierowanym wówczas przez Zbigniewa Ziobrę. Tę sprawę w sierpniu 2019 roku jako pierwsi opisali dziennikarze Onetu. Podali wówczas, że na komunikatorze WhatsApp działała skupiona wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez PiS w sądach.
Tuleya: to wygląda na scenariusz pisany cyrylicą
- Zawsze miałem wątpliwości, czy ci skruszeni z afery hejterskiej są skruszeni w sposób szczery. Natomiast przypadek pana Szmydta pokazuje, że osoby skupione w grupie "Kasta" były zdrajcami Polski. To, co przez osiem lat się działo, ten atak na sędziów broniących praworządności, na obywateli, to była realizacja jakiegoś rosyjskiego scenariusza - powiedział Tuleya, odnosząc się do prośby Szmydta o azyl na Białorusi.
- Tak to wygląda, że to był scenariusz pisany cyrylicą. Dokładnie nie wiem, od kiedy istniała grupa "Kasta". Od dobrych paru lat niszczenie praworządności, niszczenie trzeciej władzy, to jest scenariusz rosyjski - dodał.
Na pytanie, czy uważa to za prawdopodobne, że sędzia Szmydt mógł wyrazić "skruszenie na pokaz" i w momencie, gdy prokuratura mogła zacząć się nim interesować po zmianie politycznej, uznał azyl na Białorusi jako "sposób na przetrwanie", gość TVN24 powiedział, że może być to prawdopodobny scenariusz. - Może brzmi to dosyć sensacyjnie, (...) ale dosyć prawdopodobnie. Nie oszukujmy się, osoby skupione wokół poprzedniej ekipy raczej spokoju nie będą szukały w krajach starej Europy, a jeśli już, to za wschodnią polską granicą - powiedział Tuleya.
"Wydaje mi się, że Szmydt miał dostęp do wiadomości wrażliwych"
Sędzia Tuleya był pytany także, do jakich informacji mógł mieć dostęp Szmydt. - Wydaje mi się, że Tomasz Szmydt miał dostęp do wiedzy i wiadomości wrażliwych. Ja jestem sędzią karnym, orzekam w sprawach karnych i też mam dostęp do rozmaitych informacji, które są objęte rozmaitymi gryfami tajności, więc wiedza, do której miał dostęp Tomasz Szmydt, może być kluczowa z punktu widzenia państwa polskiego - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
Dodał, że każdy sędzia "ma dostęp do takich informacji, które dla rozmaitych służb mogą być cenne".
"Może to było impulsem, żeby zmienić miejsce pobytu"
Gość Konrada Piaseckiego był pytany także o to, czy Szmydt mógł być poważnie zagrożony śledztwem prokuratorskim i ewentualnym wyrokiem sądowym w związku z działalnością grupy hejterskiej.
Według Tuleyi, "dzięki niezależnym mediom" nie pozostawało nic innego, "jak wszcząć postępowanie karne ekipie, która poprzednio rządziła". - Proszę zwrócić uwagę, że to postępowanie karne w sprawie afery hejterskiej toczy się chyba już pięć lat i toczyło się w taki sposób, aby nic nie dało się wyjaśnić - mówił sędzia.
Zaznaczył, że po zmianie politycznej, to śledztwo przyspieszyło. - Teraz to śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. To się wydarzyło chyba w ciągu ostatnich dwóch tygodni, że śledztwo zostało przejęte przez inną prokuraturę i może to było takim impulsem dla osób typu pan Tomasz Szmydt, żeby zmienić miejsce pobytu - powiedział.
- Gdyby to postępowanie było prowadzone w sposób rzetelny, to z pewnością by nie otrzymał jakiegoś plastikowego husarza, tylko wisiałby nad nim - podobnie jak nad innymi członkami tej grupy - solidny wyrok - uważa Tuleya.
- Historia pokazuje, że trzeba jednak rozliczyć osoby, które naruszały prawo i postępowały nieetycznie. Podejrzewam, że gdyby w 1989 roku prawnicy, sędziowie, którzy w czasach komunistycznych naruszyli prawo, pozostali z tych swoich grzechów i przewinieni rozliczeni, nie mielibyśmy takiej sytuacji jak w latach 2015-2023 - mówił sędzia.
Tuleya: odmawiam orzekania z neosędziami
W kolejnej części programu Konrad Piasecki zapytał Igora Tuleyę o podziały w środowisku sędziowskim po 15 października. - Mijamy się na korytarzach sądowych. Wszystkim mówię "dzień dobry", również stronom postępowań sądowych, które prowadzę. Część sędziów nie orzeka z neosędziami z tego powodu, że wyroki wydawane w takim składzie mogą być w każdym momencie podważane - powiedział.
Przyznał, że on także odmawia orzekania z neosędziami. - Natomiast nie mogę oceniać tych ludzi czy są dobrzy, czy są źli. Mam tylko zastrzeżenia do tego, że w tych trudnych czasach sprzeniewierzyli się ślubowaniu sędziowskiemu. I nie ukrywam tego, moje stanowisko jest znacznie bardziej radykalne niż stanowisko stowarzyszenia "Iustitia". Uważam, że takie osoby nie powinny być sędziami, bo nie mają dwóch podstawowych cech, które powinien mieć każdy sędzia - mówił.
Doprecyzował, że "albo nie znają prawa", "albo - co gorsza - te osoby nie mają cechy, którą powinien mieć każdy sędzia, czyli tego nieskazitelnego charakteru".
"Minister Bodnar ma pewną strategię, którą realizuje"
Komentował też informację, że Komisja Europejska oceniła, że ryzyko naruszenia praworządności przez rząd w Warszawie nie jest już poważne, co stanowi przesłankę do zamknięcia procedury z artykułu 7 wobec Polski. - Pan minister Bodnar ma pewną strategię, którą realizuje. Przygotowuje projekty ustaw, one są konsultowane choćby ze środowiskiem sędziowskim. Natomiast to, że te ustawy są wetowane przez pana prezydenta i nie wchodzą w życie, to już nie jest wina profesora Bodnara - mówił.
- Widać zmiany - nasza prokuratura jest częścią prokuratury europejskiej. Jest pomysł na oddanie wymiaru sprawiedliwości obywatelom, jest pomysł na Krajową Radę Sądownictwa. Z tego, co relacjonował pan profesor Bodnar, trwają jakieś negocjacje z Kancelarią Prezydenta w temacie KRS-u, coś się dzieje - dodał.
Odniósł się też do zgód wydawanych przez sędziów na stosowanie kontroli operacyjnej, która często oznaczała inwigilację Pegasusem. - Nie ma w naszym kraju żadnego sędziego, który by się zgodził na stosowanie Pegasusa. Sądy, jeśli już, wyrażają zgodę na kontrolę operacyjną. Gdyby sędziowie mieli wiedzę, że ich decyzje dotyczące kontroli operacyjnej przez służby mogą być wykorzystywane niezgodnie z prawem, może niektórzy sędziowie wydawaliby inne rozstrzygnięcia - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24