Sędzia Dorota Zabłudowska w grudniu odebrała Gdańską Nagrodę Równości za działanie na rzecz praw człowieka. Na początku marca otrzymała pismo od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego w sprawie "możliwego przewinienia dyscyplinarnego" i "uchybienia godności urzędu". Sędzia nie zgadza się z tym zarzutem. - Głośno mówię o tym, że nie można łamać konstytucji, że władze powinny się równoważyć i że sądy powinny chronić prawa i wolności obywateli - wyjaśniała Zabłudowska w rozmowie z TVN24.
Sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe Dorota Zabłudowska 9 grudnia ubiegłego roku odebrała z rąk prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza Gdańską Nagrodę Równości. Jej wręczenie odbyło się w Europejskim Centrum Solidarności. Wyróżnienie jest przyznawane od dwóch lat za działanie na rzecz praw człowieka.
We wtorek sędzia otrzymała pismo od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych Michała Lasoty. Wzywa ją do złożenia pisemnego oświadczenia w sprawie "możliwości przewinienia dyscyplinarnego w postaci uchybienia godności urzędu poprzez przyjęcie od prezydenta miasta Gdańska Gdańskiej Nagrody Równości".
"Nie uchybiłam godności urzędu sędziego"
Do otrzymanego wezwania sędzia Zabłudowska odniosła się w środę w rozmowie z TVN24.
- Uważam, że nie uchybiłam godności urzędu sędziego, natomiast pan rzecznik dyscyplinarny uważa inaczej i wezwał mnie do złożenia oświadczenia w tej sprawie - relacjonowała.
Stwierdziła, że "nie ma pojęcia", co według rzecznika dyscypliny sędziowskiej mogło uchybić godności. - Spotykałam się z zarzutami, że nie powinnam przyjmować nagrody od prezydenta miasta Gdańska, skoro miał on sprawę w sądzie, w którym pracuję - przyznała Zabłudowska. Chodziło o zarzuty wobec [Pawła - przy. red.] Adamowicza, który był oskarżony o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012.
- Pan prezydent [Paweł Adamowicz - przyp. red.] nie uczestniczył w przyjmowaniu tej nagrody, natomiast ja nie miałam nic wspólnego z jego sprawą prowadzoną w sądzie, w związku z tym nie widziałam przeszkód, aby wziąć udział w tej procedurze i przyjąć nagrodę - mówiła.
Poinformowała także, że otrzymała nagrodę pieniężną i przekazała ją na cele społeczne - na rzecz Orkiestry Vita Activia, która zrzesza osoby z niepełnosprawnościami umysłowymi.
Jak zaznaczyła Zabłudowska, nagroda została jej przyznana za "przybliżenie sądów do obywateli i za walkę na rzecz niezawisłości sędziów i wolności sędziów od wpływów politycznych". Mówiła o swoim zaangażowaniu w obronę praworządności, "od kiedy zaczęła się tak zwana reforma sądów". - A ja głośno mówię, że to nie jest żadna reforma, tylko to jest zawłaszczanie sądów przez władzę polityczną - stwierdziła.
Jak precyzowała, od lipca 2017 roku brała udział w protestach, które odbywały się między innymi przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. - Od tamtej pory głośno mówię o tym, że nie można łamać konstytucji, że władze powinny się równoważyć i że sądy powinny chronić prawa i wolności obywateli - dodała.
"Mamy obowiązek się wypowiadać w momencie, kiedy jest zagrożona praworządność"
Jednocześnie odcięła się od ewentualnych zarzutów, że była to aktywność o charakterze politycznym. - Mnie, jako obywatela, tak naprawdę nie interesuje, kto sprawuje rządy, byle by to było zgodne z konstytucją, zgodnie z prawem - i w tym zakresie my, jako sędziowie, mamy obowiązek się wypowiadać w momencie, kiedy jest zagrożona praworządność w Polsce, co moim zdaniem ma miejsce w tej chwili - oceniła Zabłudowska.
Dodała również, że nie jest to pierwsze zaproszenie od rzecznika dyscyplinarnego, jakie otrzymała. - Na początku lutego otrzymałam pismo od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego, żebym wytłumaczyła się z wpisu na Twitterze "tak się kończy mowa nienawiści", który zamieściłam mniej więcej godzinę po ataku na prezydenta Adamowicza - wskazywała. Jak przyznała, odpowiedziała wtedy, że "nie wie, w jaki sposób takim wpisem mogła uchylić godności sędziego".
- Natomiast, jeśli będzie taka potrzeba, objaśnię dokładniej - zaznaczyła Zabłudowska.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24