To trochę wstyd, że nie udało się odlecieć. Ten przypadek nie narusza marki LOT-u, ale tych, którzy dopuścili ten samolot w ogóle na pas startowy - powiedział w "Faktach po Faktach" wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich. Był on na pokładzie rządowego samolotu, który uległ awarii na lotnisku w Warszawie.
Jak podkreśliła wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska, która również miała lecieć rządowym samolotem do stolicy Czech, wszystko odbywało się normalnie. - Zostaliśmy odprawieni, weszliśmy do samolotu, usłyszeliśmy wytyczne, co mamy robić i ruszyliśmy - powiedziała.
Relacjonowała, że kiedy samolot był dobrze rozpędzony, zaczął nagle gwałtownie hamować. Dodała, że siedziała obok wicemarszałka Wenderlicha.
- Z powagi sytuacji zdaliśmy sobie sprawę, patrząc na panią stewardesę, która siedziała przodem do nas. Dopiero jej mina uświadomiła nam, że sytuacja może być poważna. Miała okrągłe oczy i była przerażona - mówiła Radziszewska.
Jak dodała, nie miała przed oczyma najczarniejszych scenariuszy. - Uświadomiłam sobie, co mogło nas spotkać, jak wysiedliśmy na miękkich nogach z samolotu. Myślę, że stewardesa miała świadomość, że za chwilę kończy się pas - powiedziała wicemarszałek.
Jerzy Wenderlich ocenił, że pilot w ułamku sekundy musiał podjąć wiążące decyzje. Jak mówił, kapitan wyjaśnił im, że doszło do awarii systemu nawigacyjnego.
Elżbieta Radziszewska wyjaśniła, że drugi embraer był w Turcji, dlatego podjęto decyzję, że lot się nie odbędzie.
"Naruszona marka tych, którzy dopuścili samolot"
Zdaniem Jerzego Wenderlicha to trochę wstyd, że nie udało się odlecieć. Wyjaśnił, że ten przypadek nie narusza marki LOT-u, bo jest renomowanym przewoźnikiem, ale narusza to markę tych, którzy dopuścili ten samolot w ogóle na pas startowy.
- Samolot z tak poważną usterką nie powinien się w ogóle na tym pasie znaleźć - stwierdził. Nie zgodziła się z nim Elżbieta Radziszewska, która powiedziała, że uważa, iż samolot był dobrze sprawdzony, a takie sytuacje mogą się zdarzyć.
Awaria samolotu
Wyczarterowany od LOT-u samolot Embraer 175 miał wystartować o godz. 7 z wojskowego lotniska Warszawa-Okęcie do Pragi. Jak poinformowała rzeczniczka marszałka Sejmu Małgorzata Ławrowska, na pokładzie samolotu było 18 osób, m.in. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie: Elżbieta Radziszewska, Jerzy Wenderlich i Eugeniusz Grzeszczak, posłowie: przewodnicząca Polsko-Czeskiej Grupy Parlamentarnej Monika Wielichowska i Jan Rzymełka z Komisji Spraw Zagranicznych oraz przedstawiciele Kancelarii Sejmu, dwóch tłumaczy, fotograf i ochrona BOR. Parlamentarzyści lecieli do Czech na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i czeskiej Izby Poselskiej.
Samolot rozpędził się, ale nie oderwał się od ziemi i - jak relacjonowali pasażerowie - ostro hamował. Sikorski tuż po tym zdarzeniu rozmawiał z kapitanem maszyny. Ten poinformował go, że pojawiła się usterka w systemie nawigacyjnym.
Zgodnie z procedurą
LOT w wydanym komunikacie wyjaśnił, że maszyna rozpoczęła rozbieg na pasie startowym, ale z uwagi na komunikat jednego z systemów, jaki pojawił się w kokpicie, kapitan podjął decyzję o bezpiecznym przerwaniu rozbiegu i odkołowaniu na stanowisko postojowe. Linie zapewniły, że wszystko przebiegło zgodnie ze standardową procedurą obowiązującą w takich sytuacjach.
"Decyzję o bezpiecznym przerwaniu startu kapitan może podjąć tylko do osiągnięcia tak zwanej prędkości V1, czyli w momencie, w którym samolot cały czas jest na ziemi i ma wystarczającą długość pasa startowego, by bezpiecznie wyhamować maszynę" - poinformowało biuro prasowe linii.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24