W sprawie emerytur funkcjonariuszy PRL kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa powinno być oceniane na podstawie ich indywidualnych czynów - orzekła Izba Pracy Sądu Najwyższego.
Sprawa przed Sądem Najwyższym została zainicjowana pytaniem prawnym, które w końcu listopada 2019 roku zadał Sąd Apelacyjny w Białymstoku, rozpatrując apelację od wyroku w sprawie odwołania od decyzji MSWiA o ponownym przeliczeniu emerytury byłego funkcjonariusza z PRL.
Białostocka apelacja zapytała, czy do obniżenia emerytury byłego funkcjonariusza służb PRL wystarczające jest kryterium "pełnienia służby na rzecz państwa totalitarnego", czy też powinno się dokonywać oceny indywidualnych czynów poszczególnych funkcjonariuszy.
W środę Izba Pracy Sądu Najwyższego uznała, że w sprawie emerytur funkcjonariuszy PRL kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa powinno być oceniane na podstawie ich indywidualnych czynów.
Innego rozstrzygnięcia chciał Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, które przedstawiciel wniósł o podjęcie uchwały mówiącej, że kryterium pełnienia służby na rzecz totalitarnego państwa zostaje spełnione w przypadku samej formalnej przynależności do wymienionych w tak zwanej ustawie dezubekizacyjnej służb.
"Nie możemy działać jak to państwo totalitarne"
W ustnych motywach orzeczenia sędzia sprawozdawca Bohdan Bieniek podkreślił, że "Sąd Najwyższy w składzie rozpoznającym sprawę podziela pogląd, że państwo jest uprawnione do rozliczeń z byłym reżimem, który w warunkach demokratycznych został skutecznie zdyskredytowany".
Zaznaczył jednak, że przed sądem staje zawsze "konkretny człowiek". - Ilość stanów faktycznych, które mogą być objęte treścią tej ustawy, jest nie do uchwycenia - mówił sędzia.
- My nie możemy działać jak to państwo totalitarne, które nie przestrzegało żadnych reguł, żadnych praw jednostki do rzetelnego i sprawiedliwszego procesu. Stalibyśmy się wówczas niczym innym, jak tym samym systemem, który krytykujemy - podkreślał sędzia Bieniek.
"Będzie ocena indywidualna, a nie zbiorowa"
O decyzji Izby Pracy SN mówił w rozmowie z reporterką TVN24 Stanisław Trociuk, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, który brał udział w rozprawie.
Ocenił, że "ta decyzja Sądu Najwyższego jest całkowitą zmianą jakościową". - Sąd Najwyższy stwierdził, że nie wystarczy pełnienie służby w jednostce wymienionej w ustawie. Trzeba również w toku badania sprawy sprawdzić, co ta osoba robiła w trakcie pełnienia służby - czy na przykład dopuszczała się naruszeń praw człowieka - wskazywał Trocik.
Oznacza to - dodał - że "duża grupa osób, która odwołała się do sądów, (...) będzie mogła w tej chwili dowodzić, że nie dopuszczała się łamania praw człowieka w czasie pełnienia służby w okresie PRL, więc nie pełniła służby na rzecz totalitarnego państwa" - mówił zastępca RPO.
Podkreślał, że "są najróżniejsze historie, życie jest bardziej skomplikowane niż formalizm", a zgodnie z decyzją SN "będzie ocena indywidualna, a nie zbiorowa".
Ustawa dezubekizacyjna
Tak zwana ustawa dezubekizacyjna została uchwalona pod koniec 2016 roku (Sejm zajął się nią na kontrowersyjnym posiedzeniu w Sali Kolumnowej), a w życie weszła w 2017.
Na mocy tego aktu prawnego prawie 40 tysiącom byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL - jak szacowano w październiku 2017 roku - obniżono emerytury i renty. Dotyczyło to także tych osób, które pozytywnie przeszły weryfikację i służyły w służbach III Rzeczypospolitej oraz ich rodzin. Do sądów wpłynęło kilka tysięcy spraw emerytowanych funkcjonariuszy, którzy argumentowali, że w sposób nielegalny zabrano im pieniądze.
Sprawa dotycząca tak zwanej ustawy dezubekizacyjnej oczekuje od 2018 roku także na rozstrzygniecie w Trybunale Konstytucyjnym. Dotychczas Trybunał dwukrotnie zajmował się tymi przepisami. Kolejny termin rozprawy w TK był wyznaczony na 11 września, ale w zeszłym tygodniu został przełożony na 6 października.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock